Instytut Staszica przeprowadził badania dotyczące oczekiwań społecznych, poziomu akceptacji oraz świadomości społecznej w kontekście energetyki wiatrowej. Badania napawają optymizmem – województwo Lubelskie chce stawiać na elektrownie wiatrowe, a liberalizacja ustawy „10H” planowana jest na najbliższe wakacje.
Badanie przeprowadzono na grupie 504 respondentów mieszkających w granicach powiatu kraśnickiego. To województwo lubelskie, ok. 70 kilometrów od Lublina. Respondenci byli pytani m.in. o to, czy ich zdaniem w obliczu wojny na Ukrainie powiat powinien inwestować w „zieloną” energię. Oprócz tego ankieterzy pytali czy „zielona” energia wpłynie na bezpieczeństwo energetyczne powiatu oraz czy powiat powinien stać się liderem w energetyce wiatrowej.
– Chcieliśmy zbadać dwa elementy. Po pierwsze w jaki sposób ludzie reagują na energetykę odnawialną. To znaczy jaki jest ich poziom świadomości w zakresie ochrony powietrza, klimatu i transformacji energetycznej. Po drugie chcieliśmy sprawdzić reakcję na pomysł budowy farm wiatrowych w najbliższym otoczeniu. Wnioski są moim zdaniem pozytywne i optymistyczne – mówi w rozmowie ze SmogLabem dr Dawid Piekarz, wiceprezes Instytutu Staszica i autor badania.
Według Piekarza zdecydowana większość badanych rozumie sens, cel i potrzebę budowania OZE, w tym również elektrowni wiatrowych. Jako przyczynę takiego stanu rzeczy nasz rozmówca wskazuje kryzys energetyczny z którym Europa zmaga się od jesieni, dodatkowo wzmocniony wybuchem wojny na Ukrainie.
Co pokazały badania?
– To co jest dla mnie bardzo ważne, to pytanie o lokalizację inwestycji w najbliższym otoczeniu. Niemal połowa respondentów odpowiedziała, że nie miałaby nic przeciwko takiej lokalizacji. Zwróćmy uwagę, że bardzo często mamy sytuację, że ludzie mówią: tak chcemy autostrad, lotnisk i stadionów, byle nie w mojej okolicy. Widać, że bardzo mocno wzrosła akceptacja dla tego, aby źródła tej czystej energii budować w bezpośrednim sąsiedztwie zamieszkałych obszarów – podkreśla dr Piekarz. Według autora badania Lubelszczyzna posiada bardzo dobre warunki wietrzne, co może pomóc w nowych inwestycjach.
Wśród badanych jedynie 7,3 proc. wskazuje, że jest przeciwko rozwojowi OZE w ich powiecie. Prawie 30 proc. nie ma zdania, a za takim rozwojem jest ponad 60 proc. respondentów. Ponad połowa osób wskazała, że taki rozwój wpłynie pozytywnie na bezpieczeństwo energetyczne.
Zadano także ogólne pytanie o rozwój farm wiatrowych w Polsce. Ponad 40 proc. badanych jest za takim rozwojem. Niemal 17 proc. jest „zdecydowanie za”, a ponad 20 proc. nie ma zdania. Dla prawie 8 proc. badanych ta sprawa jest „obojętna”, a przeciw lub zdecydowanie przeciw jest 13 proc. respondentów.
Badania Ministerstwa Klimatu i Środowiska
Badania Instytutu Staszica były przeprowadzone na niewielkim obszarze. Jednak w listopadzie 2020 roku, a więc jeszcze przed szczytem kryzysu energetycznego i długo przed wybuchem wojny na Ukrainie swoje badania przeprowadziła strona rządowa.
Wyniki tych badań były bardzo optymistyczne dla rozwoju energetyki wiatrowej w Polsce. Aż 85 proc. ankietowanych opowiedziało się za farmami. Zdecydowane poparcie wyraziło 44 proc., a odpowiedzi „raczej popieram” udzieliło 41 proc. badanych. Przeciwnego zdania było 10 proc. społeczeństwa (6 proc. – „raczej nie popieram”, 4 proc. – „zdecydowanie nie popieram”), a bez zdania było 5 proc. ankietowanych.
„W analizie ze względu na wiek respondentów można zauważyć, że im przedział wiekowy jest większy tym odsetek ocen pozytywnych jest mniejszy, lecz nadal w najstarszej grupie wiekowej jest to ponad połowa wskazań pozytywnych (58%)” – czytamy na stronie Ministerstwa.
Ustawa odległościowa „10h”
Przypomnijmy, że od 2016 roku Polska zanotowała gwałtowne wyhamowanie inwestycji w energetykę wiatrową. Jest to bezpośrednia konsekwencja ustawy z maja 2016 roku. Jej zapisy wykluczyły możliwość budowy nowych elektrowni wiatrowych na obszarze ok. 99% terytorium Polski.
Nowa ustawa wprowadziła minimalną odległość między wiatrakami, a zabudową mieszkalną. Ta odległość musi dziś wynosić minimum dziesięciokrotność wysokości turbiny. Do tego elektrownię taką można budować jedynie, gdy potencjalny obszar inwestycyjny jest objęty planem zagospodarowania terenu. Około 2/3 terytorium Polski nie jest objęte takimi planami.
– Pierwszy okres energetyki wiatrowej w Polsce był jednak trochę dziki. Często budowano te farmy w miejscach, gdzie one nie powinny powstać. W związku z tym postanowiono coś z tym zrobić. Niestety zostało to wykonane w sposób, który w Polsce jest dość częsty. Zrobiono przepisy tak bardzo restrykcyjne, że właściwie zabijają cały sens wprowadzania regulacji – wskazuje dr Piekarz z Instytutu Staszica.
Projekt liberalizacji ustawy 10h ma wpłynąć do Sejmu jeszcze w czerwcu. Tę informację potwierdził wiceminister klimatu i środowiska Ireneusz Zyska. Zasada dziesięciokrotności wysokości ma zostać zmieniona na bezwzględną odległość minimalną. O ile Sejm przyjmie ustawę, ta odległość wyniesie 500 metrów, co spowoduje odblokowanie rynku energetyki wiatrowej w Polsce.
Czytaj także: Prąd byłby tańszy, gdyby nie błąd PiS
–
Zdjęcie tytułowe: shutterstock/Shaiith