Podczas weryfikacji dokumentów w sprawie zanieczyszczenia Wisły ściekami, współpracujący ze SmogLabem dziennikarz RMF MAXX – Przemysław Błaszczyk, trafił na budzące wątpliwości wyniki analiz laboratorium z Radomia. Sprawa trafiła już do prokuratury.
W toku dziennikarskiego śledztwa, okazało się, że z usług laboratorium korzystało więcej podmiotów. Gdy pojechaliśmy na miejsce odkryliśmy, że zakładu nie ma pod podanymi adresami, a jego kierownik może nie być tym, za kogo się podaje. Do czasu publikacji tego materiału nie udowodnił on nie tylko swojego doświadczenia i kompetencji, ale również tego, że laboratorium w ogóle istnieje.
Przypomnijmy – ściek płynący z kolektora oczyszczalni w Niepołomicach pobrali wędkarze, którzy chcieli sprawdzić przez jaką substancję ryby wręcz uciekały z wody 11 września 2024 r. To jedna z wielu takich sytuacji związanych z zanieczyszczeniem rzek w naszym kraju. Próbki miały trafić do zakładu w Radomiu.
Wyniki laboratorium wykazały potężne przekroczenia chloru. To wzbudziło wątpliwości, ponieważ oczyszczalnia nie stosuje chloru, co przyznali nam jej przedstawiciele. Ich słowa potwierdza również Wojciech Kozak, dyrektor Regionalnego Zarządu Gospodarki Wodnej w Krakowie. – Oczyszczalnia nie stosuje chloru – zapewnia.
Wątpliwości budzą nie tylko same wyniki. Kłopot w tym, że próbka ścieku – według ustaleń, trafiła do mieszkania prywatnego w Radomiu, a na protokole z wynikami badań widnieje inny adres, który w rzeczywistości nie istnieje. Wizja lokalna w Radomiu została uwieczniona w jego filmie.
Współpracował z największymi organizacjami. „Nie byliśmy świadomi”
W trakcie dziennikarskiego śledztwa okazało się, że to samo laboratorium wykonało badania wody z rzeki Rudawki/Racławki oraz kanału Wawerskiego w Warszawie. W tym ostatnim przypadku jego kierownik występował w prasie, stacjach radiowych, a nawet telewizji. Ostatnia publikacja medialna powołująca się na wykrycie w Kanale Wawerskim chromu pojawiła się wczoraj.
Podczas realizacji materiału o ściekach, które trafiły do Wisły w Niepołomicach, trafiłem na laboratorium, którego istnienia nie da się potwierdzić.
— Przemysław Błaszczyk (@prz3m_b) March 25, 2025
Niewiarygodne laboratorium wykonywało badania ścieków w Niepołomicach, potoku Rudawka pod Krakowem i Kanału Wawerskiego w… pic.twitter.com/qlQgjdI0Kk
Co ważne, kierownik tego laboratorium współpracował również z jedną z największych organizacji ekologicznych w kraju, Fundacją WWF Polska. Nie tylko wykonywał dla niej analizy próbek wody. Przeprowadzał też szkolenia dla uczestników programu „Strażnicy rzek WWF”.
– Uczestniczył w jednym szkoleniu jako uczestnik, a cztery współprowadził, ponieważ był przeszkolony po zapisaniu się na program wolontariacki. Pokazywał na tych szkoleniach, w jaki sposób te próbki pobierać, jak je badać z wykorzystaniem sprzętu fundacyjnego, ale tego szkolenia nie prowadził nigdy sam. On je współprowadził z etatowymi ekspertami z zakresu ochrony wód, to są nasi stali pracownicy. Oni nadzorowali jego część warsztatową i wtedy nie zaobserwowali żadnych niepokojących błędów, czy braku kompetencji – zapewnia Agnieszka Veljković z WWF Polska.

Czy fundacja wiedziała, że laboratorium, w którym wykonane zostały badania Rudawki, ścieków w Niepołomicach i Kanału Wawerskiego, nie istnieje pod danymi adresami? – Nie, nie wiedzieliśmy o tym fakcie, właściwie to poinformował nas pan jako pierwszy – odpowiada. – Do tego momentu nie byliśmy świadomi, że laboratorium pod danymi adresami nie istnieje, bo zawieraliśmy umowę z osobą fizyczną, a nie z danym laboratorium, jako placówką. Także nie, nie mieliśmy tej świadomości.
Jeden z adresów – ten podany na wynikach badań – fizycznie nie istnieje, drugi to mieszkanie prywatne. Po ich sprawdzeniu w Radomiu skontaktowaliśmy się telefonicznie z osobą wskazaną jako kierownik laboratorium. Okazało się, że spotkanie w tym dniu w siedzibie laboratorium w Radomiu nie jest możliwe, bo przebywa on w Warszawie.
Dlaczego więc te adresy figurują na fakturach i protokołach z wynikami badań? – zapytaliśmy. – Są to adresy przeznaczone wyłącznie do korespondencji bieżącej wyłącznie do obsługi listów spływających np. z Urzędu Skarbowego, z Sanepidu, z WIOŚ-u – odpowiada kierownik.
W takim razie gdzie fizycznie mieści się to laboratorium? – Laboratorium mieści się na terenie miasta Radomia, na Firleju (jedna z dzielnic miasta). Ze względów bezpieczeństwa nie podajemy do ogólnej informacji konkretnych danych lokalizacyjnych – usłyszeliśmy.
Specjalista Chemii Analitycznej
„Tajna” siedziba laboratorium to nie jedyny problem w tej sprawie. W interpelacjach radnych z Warszawy, prezentacjach dotyczących Kanału Wawerskiego oraz licznych publikacjach medialnych, kierownik tego laboratorium jest przedstawiany jako: magister inżynier, ekspert NCBR (Narodowego Centrum Badań i Rozwoju), ale też jako Specjalista Chemii Analitycznej Polskiego Towarzystwa Chemicznego.
Zapytaliśmy więc w PTChem, czy faktycznie człowiek ten jest specjalistą z chemii i może np. wykorzystywać logotyp Polskiego Towarzystwa Chemicznego. Okazało się, że jest członkiem PTChem od października 2023 r. Co ciekawe, miesiąc później, bo w listopadzie tego samego roku, dołączył do projektu „Strażnicy Rzek WWF”.
– Człowiek ten nie posiada, ani oficjalnych, ani nieoficjalnych upoważnień do występowania publicznie w imieniu PTChem-u w związku z tym nie może również posługiwać się tytułem, nazwą czy też zwrotem „Specjalista Chemii Analitycznej” z ramienia PTChem oraz używania logo Polskiego Towarzystwa Chemicznego bez wcześniejszej zgody Prezydium – zapewnia prof. Robert Pietrzak prezes Polskiego Towarzystwa Chemicznego.
Podobnie sytuacja się ma w kwestii NCBiR. – Człowiek ten nie jest pracownikiem, ani współpracownikiem Narodowego Centrum Badań i Rozwoju – potwierdza nam NCBiR.
Rozbieżności w kwestii wykształcenia
Zanim rozpoczęliśmy poszukiwania laboratorium, w lutym tego roku, Fundacja WWF Polska rozstała się z kierownikiem zakładu.
Po sygnałach od zaniepokojonych mieszkańców Wawra, Fundacja próbowała potwierdzić jego wykształcenie. To jednak się nie udało ze względu na przepisy prawne obowiązujące w Polsce. „Kierownik” przekazał organizacji kopię dyplomu poświadczoną notarialnie, która jest niemożliwa do weryfikacji.
– Większość uczelni nie udostępnia takich informacji ze względu na ochronę danych osobowych. W momencie, kiedy zaczęły do nas docierać informacje, że być może nie do końca jest to wykształcenie zgodne z prawdą, którą nam przedstawiał, poprosiliśmy go o przesłanie nam dyplomu potwierdzającego jego wykształcenie. Taki dyplom otrzymaliśmy potwierdzony notarialnie i zwróciliśmy się w tym przypadku do Politechniki Gdańskiej, żeby prawdziwość tego dyplomu potwierdzić – mówi przedstawicielka WWF.
Potwierdzono? – No nie potwierdzono, bo takie mamy w Polsce przepisy. Tylko osoba zainteresowana, czyli posiadacz danego dyplomu, co za tym idzie tytułu z uczelni wyższej, może wystąpić do swojej uczelni z prośbą o udostępnienie tego dyplomu. Więc dostaliśmy odmowę z Politechniki Gdańskiej, że nie mogą potwierdzić nam prawdziwości tego dokumentu – wyjaśnia Agnieszka Veljković.
My również zwróciliśmy się do Politechniki Gdańskiej. Na stronach tej uczelni widnieją wzory takich dyplomów, jednak również nam odmówiono odpowiedzi.
- Czytaj także: Cuchnący chemikaliami potok zatruwa im życie. Winny jest znany, prokuratura nie widzi problemu
Brak akredytacji przez Polskie Centrum Akredytacji
Certyfikat akredytacji przez PCA jest gwarantem najwyższej jakości i rzetelności badań wykonywanych przez dane laboratorium. W sprawie zanieczyszczenia Kanału Wawerskiego media ze stolicy donosiły, że badania realizowane dla Fundacji WWF Polska wykonywało laboratorium posiadającym akredytację PCA. Takie same informacje przekazywane były mieszkańcom Wawra.
Po czasie jednak okazało się, że „tajemnicze” laboratorium z Radomia takowej akredytacji nie posiada. – Jesteśmy w trakcie uzyskiwania uprawnień PCA, czekamy na przybycie komisji akredytacyjnej – zapewnia jego „kierownik”. Sprawdziliśmy te informacje w Polskim Centrum Akredytacji. Podmiot o którym mowa, czyli „Laboratorium analiz zagrożeń dla ludzi i środowiska” z Radomia, nigdy nie posiadło i nie posiada akredytacji PCA.
Nie przyszło wam do głowy, żeby sprawdzić to laboratorium? Poszukać w Internecie, czytać? – pytamy jednej z osób, która korzystała z usług laboratorium.
– Wpisywaliśmy w Internecie, była strona podana, były pieczątki, były faktury, były potwierdzenia odbioru, były przecież całe tabele z tymi wynikami, razem z pieczątkami, z podpisem. Dlaczego mielibyśmy nie wierzyć? (…) Dlaczego mielibyśmy domniemać, że ktoś chce po prostu wprowadzić nas w błąd? – wyjaśnia Paweł Chodkiewicz. Jego nazwisko jako zleceniodawcy widnieje na wynikach badań rzekomego laboratorium z Radomia. To wykonywało analizy dla wędkarzy z Krakowa. Mowa o potoku Rudawka/Racławka i ścieków, które zanieczyściły Wisłę w Niepołomicach.
WWF składa zawiadomienie o podejrzeniu przestępstwa
Fundacja WWF Polska nie tylko od nas otrzymała sygnały, że człowiek przedstawiający się jako kierownik laboratorium, może nie być tym, za kogo się podaje.
– Dostaliśmy sygnały, że być może coś jest nie tak z jego dyplomem, więc zaczęliśmy go sprawdzać. No i jak mówię, odbiliśmy się od Politechniki Gdańskiej, która nie mogła nam potwierdzić w ogóle żadnych zapytań na temat tego, czy ten pan studiował u nich, czy uzyskał i w jakim zakresie uzyskał wykształcenie, ale po pana doniesieniach i po zgromadzeniu informacji, między innymi dzięki pana rzetelnemu śledztwu dziennikarskiemu, nabraliśmy pewnych podejrzeń oraz podstaw do tego, żeby takie zgłoszenie przygotować i to się stało. Przygotowaliśmy zawiadomienie o uzasadnionym podejrzeniu popełnienia przestępstwa. To jest przestępstwo, które było z art. 286 § 1 kodeksu karnego, czyli prościej mówiąc oszustwa – przyznaje Agnieszka Veljković.
Kariera w RDOŚ?
Według naszych informacji, osoba posiadająca te same personalia, co kierownik niewiarygodnego „laboratorium” z Radomia, wygrała niedawno konkurs na inspektora jednej z Regionalnych Dyrekcji Ochrony Środowiska.
– Ten przypadek pokazuje, jak w obecnych czasach wszystko należy szczegółowo sprawdzać i weryfikować. W szczególności dotyczy to badań składu chemicznego próbek wody, które powinny być kierowane do laboratoriów certyfikowanych, najlepiej przez PCA. Dzięki rzetelności dziennikarza RMF MAXX szkody, jakie mógł wyrządzić kierownik „tajnego” laboratorium i instruktor WWF Polska zostały zminimalizowane, ale wszyscy powinni na przyszłość bardziej uważać – przestrzega prof. Mariusz Czop z Wydziału Geologii, Geofizyki i Ochrony Środowiska AGH w Krakowie.
– Moim zdaniem WWF powinien zrekompensować straty wyrządzone wprowadzonym w błąd społecznikom z Warszawy i Krakowa. Trudno mi jest natomiast pojąć, jak to możliwe, że osoba o personaliach identycznych jak kierownik „tajnego” laboratorium z Radomia wygrała nabór na stanowisko starszego inspektora w RDOŚ. To pokazuje, że wszelkie nieprawidłowości powinny być natychmiast zgłaszane do organów ścigania. Bo jeśli będą zatajane, to wprowadzani w błąd mogą być kolejni ludzie, organizacje i urzędy – ucina naukowiec.
Sprawę niewiarygodnego laboratorium z Radomia zamierzają również zgłosić odpowiednim organom ścigania Wody Polskie w Krakowie.
Więcej na ten temat w programie Reporterzy TVP i antenie radia RMF MAXX. Do sprawy będziemy wracać.
- Czytaj także: Polskie rzeki to ściek: „jak w kraju Trzeciego Świata”
–
Zdjęcie tytułowe: P. Błaszczyk