Francuski kurort narciarski Luchon-Superbagnères ma w tym sezonie problem z brakiem śniegu. Z podobnymi kłopotami, które są wiązane z postępującymi zmianami klimatu, zmaga się zresztą wiele innych miejscowości turystycznych. Jednak tylko nieliczne sięgają po tak oryginalne metody ratowana sezonu narciarskiego.
Włodarze leżącego w Pirenejach kurortu zdecydowali bowiem, że śnieg na niżej położone stoki, będą z wyżej położonych partii gór, transportować… helikopterami. Tłumaczą to troską o 50 do 80 miejsc pracy, które są związane z infrastrukturą narciarską znajdującą się na mniejszych wysokościach. Pierwszy „transport” odbył się w ubiegłym tygodniu i helikopter dostarczył na dół około 50 ton śniegu. Całość kosztowała około 5 tys. euro, ale ma się zwrócić nawet 10-krotnie.
Cała akcja zwróciła oczywiście natychmiast uwagę ekologów, którzy mówią – tylko trochę upraszczając – że to mniej więcej tak, jak leczyć dżumę cholerą. Brak śniegu, zwracają uwagę, jest bowiem efektem zmian klimatu, a latanie helikopterem w górę i w dół, tylko je przyspiesza. – Zamiast adaptować się do globalnego ocieplenia, skończymy z podwójnym problemem: czymś, co kosztuje dużo energii, ma znaczny wpływ na pogorszenie zmian klimatu, a na dodatek jest przeznaczone dla nielicznej elity, którą na to stać. To świat stojący na głowie – komentował dla francuskiej telewizji ekolog Bastien Ho.
Władze miejscowości bronią się mówiąc, że sytuacja jest wyjątkowa. Ciepła zima spowodowała bowiem, że działa tylko sześć z 28 stoków w miejscowości, a te zapewniają 60 proc. dochodów mieszkańcom gminy. Podkreślają, że nie planują ponownie korzystać z tego rozwiązania, ale jeżeli zimy będą nadal wyglądać tak, jak obecna, trudno w to wierzyć.
To pierwszy raz, kiedy po helikoptery sięgnięto we francuskich Pirenejach. Korzysta się z nich jednak także w alpejskich kurortach.
O wpływie zmian klimatu na turystykę, w tym także polską, pisaliśmy już między innymi tutaj:
Zdjęcie: Peter Gudella/Shutterstock