W 2017 roku Polskę spowił rekordowy smog. Przez kilka tygodni powietrze można było gryźć, a o tym, że są u nas miasteczka, gdzie powietrze jest gorsze niż w Pekinie, pisali nawet Brytyjczycy.
W związku z presją społeczną rząd zebrał się i w połowie stycznia ogłosił, że rozpoczyna walkę ze smogiem. Gazety donosiły o tym w takim tonie.

Później rozpoczęcie walki ze smogiem ogłaszano jeszcze kilkukrotnie.

Jednak jeżeli za właściwe ogłoszenie wziąć pierwszą deklarację, to trzeba zauważyć, że w ubiegłym tygodniu przypadła dokładnie czwarta rocznica ogłoszenia przez polski rząd rozpoczęcia walki ze smogiem.
Najlepszą ilustracją sukcesów jest to, jak Europa wygląda dziś na mapie jakości powietrza.

Przy czym trzeba wspomnieć, że tak samo, jak w całym kraju jest też w aglomeracjach, którymi zarządzają politycy związani z opozycją.
Dziś rano Wrocław był na przykład pierwszy w rankingu IQ Air, który pokazuje najbardziej zanieczyszczone metropolie świata. Warszawa zajmowała w nim wtedy 7. miejsce. Tuż obok pakistańskiego Karaczi.
Co oczywiście nie tłumaczy ani jednych, ani drugich.