Wyniki obserwacji na Antarktydzie, opublikowane w przededniu szczytu klimatycznego COP28, pokazują kolejny przykład lodowego kolapsu. W krótkim czasie lodowiec Cadman stracił ogromne ilości lodu. Tym samym utracił stabilność, bo jego szelfowy odcinek praktycznie przestał istnieć.
Trudno powiedzieć, by obecny szczyt klimatyczny miał przynieść jakiś przełom, a czasu na działanie nie zostało zbyt wiele. O ile w ogóle ludzkość ma jeszcze czas.
Kolejny lodowiec się rozpada
Badania Półwyspu Antarktycznego wykazały poważne zmiany w lodowcach, co stało się szczególnie widoczne pod koniec XX w. i jest obserwowane w tym stuleciu. Lodowiec Cadman, o którym mowa, znajduje się po zachodniej stronie Półwyspu Antarktycznego.
To region, który ze względu na swoje położenie geograficzne jest najbardziej narażony na efekty globalnego ocieplenia. Przykładem jest inny lodowiec – Larsena. Znajduje się on po drugiej stronie, nad Morzem Weddella. Jego fragmenty już się rozpadły. Larsen A w 1995 r., Larsen B w 2002 r. Dużo większy Larsen C zaczął rozpadać się w 2017 r. Oderwała się wtedy od niego góra lodowa o powierzchni 6 tys. km2. To 10 proc. powierzchni tego lodowca. Rozpad całego szelfu Larsen C spowoduje uwolnienie reszty lodu i wzrost poziomu mórz o 10 cm.
Teraz pojawia się kolejny alarm ze strony naukowców. Rozpada się lodowiec Cadman. Grupa badaczy pod kierunkiem Benjamina Wallisa, glacjologa z Uniwersytetu w Leeds, opublikowała raport, który daje do zrozumienia, co może się stać w przyszłości. Mianowicie: dalszy rozpad lodowców doprowadzi do drastycznego wzrostu poziomu mórz na świecie. Badania zostały opublikowane w czasopiśmie Nature. Powyższe zestawienie zdjęć satelitarnych pokazuje, jakie zmiany zaszły w tak krótkim czasie. Mowa tu latach 2017-2023. A przecież zmiany w klimacie, to zmiany na przestrzeni co najmniej setek lat, a nie kilku czy kilkunastu.
- Czytaj także: Topnienie lodowców może wywołać megatsunami
Woda podgrzała to od spodu
Między listopadem 2018 a majem 2021 r. lodowiec cofnął się o 8 km. Wcześniej pozostawał stabilny. Dziś już tak nie jest. Tak szybki rozpad był spowodowany działaniem temperatury wody.
Rosnące z powodu postępującej zmiany klimatu temperatury wód doprowadziły do rozpadu szelfu tego lodowca. Szelf lodowy, to część lodowca, która znajduje się na wodzie. Działa jak korek, trzymający w ryzach znajdujący się wyżej lód. To właśnie utrata czoła lodowca sprawiła, że doszło do tak szybkiego cofnięcia się lodowca. Lodowiec zaczął po prostu zjeżdżać pod wpływem działania grawitacji.
„Śledząc lodowiec Cadman za pomocą satelitów, zauważyliśmy, że zaczął on gwałtownie przyspieszać w 2018 r., a kiedy sprawdziliśmy dane z ponownej analizy oceanów, odkryliśmy, że pobliskie wody osiągnęły wartość około 2°C wyższą od średniej w tamtym czasie” – tłumaczył Wallis. „Uważamy, że cieplejsze wody zaczęły stopniowo pożerać lodowiec szelfowy Cadman od początku XXI w., ale prawdopodobnie już od lat 70. XX w.”
W topnieniu lodowców na Antarktydzie nie wchodzi w grę działanie ciepłych mas powietrza tak, jak w przypadku Grenlandii. Czy nawet nie działanie temperatury powierzchni wody przy lodowcach. Chodzi o temperatury wody pod lodowcem. „Cieplejsza woda znajdowała się nie tylko na powierzchni oceanu, ale także głęboko w słupie wody. Ta cieplejsza woda mogła dotrzeć do miejsca, w którym szelf został osadzony na dnie morskim. W rezultacie lodowiec szelfowy topił się od dołu do góry, co mogliśmy zaobserwować za pomocą danych satelitarnych” – wyjaśnił Wallis.
- Czytaj także: Antarktyczny lód morski idzie w ślady arktycznego
Wyjątkowo szybka zmiana, która wymaga dogłębnego monitorowania
Benjamin Wallis wyraził swoje zdziwienie, a bardziej zaniepokojenie tak szybkimi zmianami. Zauważył wyjątkową reakcję tego lodowca w porównaniu z jego sąsiadami, podkreślając złożoność przewidywania skutków zmian klimatycznych w regionach polarnych. Wallis powiedział: „Byliśmy zaskoczeni, widząc prędkość, z jaką Cadman zmienił się z pozornie stabilnego lodowca w taki, w którym obserwujemy nagłe pogorszenie się stanu i znaczną utratę lodu”.
„Ciekawe było również to, że sąsiednie lodowce w tej części zachodniego Półwyspu Antarktycznego nie zareagowały w ten sam sposób. To może nieść ważne lekcje, dzięki którym będziemy mogli lepiej przewidywać, w jaki sposób zmiany klimatyczne będą nadal wpływać na ten ważny i wrażliwy region polarny” – powiedział Wallis. „Nasze badanie zgromadziło dane z trzech dekad, dziewięciu różnych misji satelitarnych i pomiarów oceanograficznych in situ, aby zrozumieć zmiany zachodzące na Antarktydzie. To pokazuje, jak ważne jest długoterminowe monitorowanie regionów polarnych Ziemi za pomocą szeregu czujników, z których każdy mówi nam coś innego”.
Nagły, nieprzewidywalny rozpad
Obecnie lodowiec Cadman znajduje się w stanie „znacznej nierównowagi dynamicznej”. Lodowiec przerzedza się, a tym samym jego wysokość obniża się w tempie nawet 20 m rocznie, co odpowiada wysokości pięciopiętrowego budynku. Tym samym co roku zrzuca do oceanu około 2,16 mld ton lodu.
Wciąż trwają badania, dlaczego doszło do tak szybkiego rozpadu. Naukowcy spekulują, że poza samym faktem wzrostu temperatur wód, wpływ miała podmorska rzeźba terenu. Po prostu w jednym miejscu morskie ukształtowanie terenu hamowało napływ ciepłych wód, a w innych ochrony tej nie było.
Profesor Michael Meredith z Brytyjskiej Służby Antarktycznej, współautor badania, zwrócił uwagę na szybkie ocieplenie się oceanu wokół Antarktydy. A tym samym na zagrożenie, jakie dla lodowców i pokryw lodowych niesie coraz cieplejsza woda. Podkreślił potrzebę kompleksowego monitorowania oceanów, zwłaszcza w pobliżu trudno dostępnych lodowców. Meredith powiedział: „Od jakiegoś czasu wiemy, że ocean wokół Antarktydy szybko się nagrzewa, co stanowi poważne zagrożenie dla lodowców i pokrywy lodowej, co ma konsekwencje dla globalnego wzrostu poziomu morza”.
Mamy więc na Antarktydzie dość groźną sytuację. W każdej chwili – ze względu na rosnące temperatury -może dojść do gwałtownej zmiany. „Nowe badania pokazują, że pozornie stabilne lodowce mogą się bardzo szybko zmieniać, stając się niestabilnymi niemal bez ostrzeżenia, a następnie bardzo mocno się przerzedzając i cofając. Podkreśla to potrzebę stworzenia kompleksowej sieci obserwacji oceanów wokół Antarktydy, szczególnie w regionach w pobliżu lodowców, w których szczególnie trudno jest dokonać pomiarów” – powiedział Meredith.
Czy to już koniec?
Autorzy badania uważają, że to, co się stało z lodowcem Cadman należy postrzegać jak przykład „glacjologicznego punktu krytycznego”. Inne lodowce też mogą się rozpaść. I będą się rozpadać. To już nieuniknione.
Jak wynika z niedawnych badań Brytyjskiej Służby Antarktycznej, tempo topnienia lodowców na Antarktydzie Zachodniej będzie się tylko zwiększać. Kolaps wydaje się być nieunikniony. „Wygląda na to, że straciliśmy kontrolę nad topnieniem pokrywy lodowej Antarktyki Zachodniej. Gdybyśmy chcieli zachować go w jego historycznym stanie, potrzebowalibyśmy działań w sprawie zmian klimatycznych kilkadziesiąt lat temu” – stwierdziła główna autorka badania, dr Kaitlin Naughten.
Oczywiście w obecnej sytuacji nie oznacza to, że cała Antarktyda Zachodnia zostanie pozbawiona lodu i poziom oceanów wzrośnie szybko o kilka metrów. „Nie możemy przestać pracować nad zmniejszeniem naszej zależności od paliw kopalnych. To, co zrobimy teraz, pomoże w dłuższej perspektywie spowolnić tempo wzrostu poziomu morza. Im wolniej zmienia się poziom morza, tym łatwiej będzie rządom i społeczeństwu się do tego dostosować, nawet jeśli nie będzie można tego zatrzymać” – ostrzega, ale jednocześnie uspokaja Naughten.
I właśnie w kwestii spalania paliw kopalnych oraz redukcji emisji gazów cieplarnianych trwają negocjacje klimatyczne w ramach COP28. Problem jednak w tym, że także i ten szczyt nie przyniesie wielkich zmian, które w rychłym czasie przekują się w czyny. Ekolodzy już mówią o tzw. „greenwashingu”, czyli ekościemie. Mowa o dalszych działaniach przemysłu petrochemicznego. Naftowe koncerny deklarują możliwość dojścia do neutralności klimatycznej w swojej działalności. Pisaliśmy o tym na łamach SmogLabu na przykładzie Norwegii. Czyli samo wydobycie nie będzie oznaczało emisji CO2, ale świat wciąż będzie „palił gumę” na drogach. W ten sposób zniszczeniu faktycznie ulegną wszystkie lodowce. I nastanie koniec.
–
Zdjęcie tytułowe: Eleanor Scriven/Shutterstock