Czasami, żeby postawić diagnozę, że coś nie działa tak jak powinno, potrzeba długotrwałych i fachowych analiz. Niekiedy wystarczy po prostu wejść do internetu. Tak jest w przypadku rządowego programu „Czyste Powietrze”, gdzie w zrozumieniu tego, co jest z nim nie tak, najlepiej pomaga lektura wpisów uczestników internetowej grupy wsparcia jego użytkowników.
Nie trzeba się nawet bardzo wczytywać, ponieważ wpisy – pomijając te, które dotyczą prób zrozumienia szczegółowych zasad udzielania dofinansowań – są do znudzenia powtarzalne i dotyczą czasu. Czasu, który dzieli złożenie wniosku i podpisanie umowy, do którego – nawiasem mówiąc – jak na razie dochodzi wyjątkowo rzadko.
Na przykład, kiedy pani Małgorzata 5. lipca zadała pytanie „Kochani czy jest tu ktoś z pomorskiego? Jak długo czekaliście na rozpatrzenie wniosku?”, to natychmiast posypały się odpowiedzi.
Pomorskie nie wydaje się być wyjątkiem, bo w lubelskim:
Albo w łódzkim:
I podkarpackim:
I w kilku jeszcze innych.
Co ciekawe, kiedy ktoś już jakąś umowę podpisze, to zwykle jest z obsługi zadowolony.
Być może rzecz w mechanizmie, który w socjologii nosi nazwę redukcji dysonansu poznawczego, a polega z grubsza na tym, że jak już w coś zaangażujemy dużo środków lub czasu i w końcu to dostaniemy, to prawie zawsze jesteśmy zadowoleni. Musimy być, bo inaczej mielibyśmy poczucie dyskomfortu, że zmarnowaliśmy jedno i drugie, a przed tym nasza głowa się broni.
Ale być może po prostu pokazuje zdrowy fatalizm związany z działaniem polskiej administracji, który każe zakładać wielomiesięczne czekanie po złożeniu jakiegokolwiek wniosku. A wiadomo przecież, że niskie oczekiwania są jedną z najlepszych metod na osiągnięcie w życiu spokoju i szczęścia. Pozwalają bowiem na to, by człowiek nie czuł się zawiedziony.
Wracając jednak z poziomu rozważań psychologicznych – jakoś właściwych w wypadku lektury grupy wsparcia dla osób korzystających z rządowego programu – na poziom samego programu, to wskazywane terminy jasno pokazują, że administracja z tym programem zwyczajnie „nie wyrabia”. Co ciekawe są propozycje, jak to zmienić – włączając do obsługi banki oraz samorządy, koniecznie z zapewnieniem im środków – ale jeszcze do niedawna nie padały na podatny grunt.
Teraz ma się to podobno zmienić, ale jak będzie naprawdę, to dopiero zobaczymy.
Ja pozostaje sceptyczny.
Fot. Shutterstock.