Odnawialne źródła energii wytworzyły w czerwcu więcej prądu niż węgiel kamienny i brunatny razem wzięte. Początek lipca przyniósł zaś ogromne wykorzystanie potencjału fotowoltaiki, która stała się źródłem energii numer 1.
W ostatnich dniach najwięcej prądu w Polsce pochodzi nie z węgla brunatnego, węgla kamiennego czy gazu ziemnego, lecz z fotowoltaiki.
Jak wynika z danych think tanku Instrat, w okresie od 30 czerwca do 3 lipca panele słoneczne wytwarzały mniej więcej od 25 do 29 proc. energii elektrycznej w polskim miksie. Co więcej, w najbardziej słonecznych godzinach udział fotowoltaiki zbliżał się nawet do 60 proc.
Z perspektywy trwającej transformacji energetycznej jeszcze ciekawsze dane pokazuje jednak dłuższy okres.
Więcej z OZE niż z węgla
Jak wynika z szacunkowych danych think-tanku Forum Energii, w czerwcu po raz pierwszy w historii OZE przebiły węgiel w produkcji energii elektrycznej. W tym czasie wytworzyły one 44,1 proc. prądu w Polsce, podczas gdy węgiel kamienny i brunatny – 43,7 proc.

Ale na tym nie koniec przełomowych momentów, bo w drugim kwartale 2025 r. udział węgla w miksie wyniósł 45,2 proc. Był to więc pierwszy kwartał w historii polskiej energetyki, w którym węgiel wytworzył mniej niż połowę prądu. Do tej pory najmniejszy udział węgla – na poziomie 53,6 proc. – przypadał drugiemu kwartałowi roku 2024.
Uwagę na przełomowy moment zwrócił m.in. „Financial Times”. „Jest to kluczowy moment w działaniach kraju zmierzającego do zmniejszenia uzależnienia od najbardziej zanieczyszczających środowisko paliw kopalnych” – komentuje brytyjski dziennik.
Według Tobiasza Adamczewskiego, wiceprezesa Forum Energii, najnowsze dane oznaczają „dużą zmianę dla Polski” i mogą wywołać „prawdziwy efekt kuli śnieżnej”.
Dekadę temu byłby problem
Jak zauważa Fryderyk Karp z Instratu, obecny rok nie zaczął się dla OZE zbyt dobrze. Pierwszy kwartał był mniej wietrzny niż w 2024 r., a z oczywistych przyczyn korzyści z fotowoltaiki były znikome. Coraz bardziej słoneczne miesiące przełożyły się jednak na wysoki poziom produkcji ze źródeł fotowoltaicznych (ok. 2,5 TWh miesięcznie). „Dzięki temu już w kwietniu całkowity miesięczny udział węgla w produkcji energii elektrycznej po raz pierwszy spadł poniżej 50 proc.” – mówi Karp w wypowiedzi zapytany przez SmogLab.
I dodaje: „Moc OZE w Polsce stale rośnie, więc przy odpowiedniej pogodzie możemy bić kolejne rekordy.”
Karp podkreśla przy tym, że jeszcze dziesięć lat temu przy takiej pogodzie, jaką mamy w ostatnich dniach, europejskie systemy energetyczne walczyłyby o przetrwanie. „Upały podnoszą zapotrzebowanie na prąd, a jednocześnie wraz z suszami utrudniają pracę elektrowni konwencjonalnych. Energetyka słoneczna stanowi cenne wsparcie dla systemu w tych trudnych momentach” – wyjaśnia ekspert.
Według niego sytuacja ulegnie dalszej poprawie po uzupełnieniu systemu o bateryjne magazyny energii, gdyż główne technologie OZE częściowo się uzupełniają.
„Generacja z PV w Polsce cechuje się oczywiście dużą dobową i sezonową zmiennością, jest jednak w miarę przewidywalna. Natomiast okresy wysokiej i niskiej wietrzności mogą pojawić się w każdej porze roku, a poziom generacji może być stabilny przez kilka dni. Dalszy rozwój energetyki wiatrowej jest więc kluczem do zmniejszenia zużycia węgla i gazu także w okresie zimowym” – podsumowuje Karp.
Wiatraki pilnie potrzebne
Podobnie widzi to Marek Józefiak z Greenpeace Polska, który zwrócił uwagę na dane Forum Energii na portalu X. Według niego doniesienia o rosnącej ilości prądu wytworzonego przez OZE to „bardzo pozytywne informacje”, gdyż źródła te produkują tanią energię.
„Pamiętajmy jednak, że o takich wynikach możemy tylko pomarzyć jesienią i zimą. Więcej energii produkują w tym czasie co prawda wiatraki, jednak ich moc jest obecnie zbyt mała w stosunku do potrzeb. Aby długofalowo obniżyć ceny energii i wypełnić lukę po zamykanych elektrowniach węglowych, musimy rozwijać elektrownie wiatrowe” – podkreśla rzecznik Greenpeace.
Polska posiada obecnie elektrownie słoneczne o mocy 23 gigawatów (GW) i elektrownie wiatrowe na lądzie o mocy 11 GW. Jak odnotowuje Greenpeace, w okresie jesienno-zimowym elektrownie słoneczne produkują niewiele energii, a zapotrzebowanie na prąd jest nawet o jedną trzecią wyższe niż latem.
OZE czy gaz z Kataru?
Dlatego organizacja liczy, że prezydent Andrzej Duda podpisze przegłosowaną ostatnio przez parlament ustawę, która ma ułatwić budowę wiatraków.
„Prezydent Andrzej Duda mówił niedawno, że nie jest fanem wiatraków. Miejmy nadzieję, że wsłucha się w głos polskiego przemysłu, energetyki i samorządów, które widzą w nich szansę. Warto też przypomnieć, że nowa ustawa wiatrakowa wprowadza mechanizm wsparcia dla osób mieszkających w pobliżu wiatraków w wysokości do 20 tysięcy złotych rocznie. Wiatraki przyniosą także znaczne dochody z dzierżawy rolnikom, a gminom wiejskim – wylicza Józefiak korzyści z liberalizacji przepisów.
Ekspert Greenpeace zwraca przy tym uwagę, że w ciągu najbliższej dekady polskie elektrownie węglowe przejdą na zasłużoną emeryturę. I trzeba będzie je czymś zastąpić.
„Jeśli nie zbudujemy w tym czasie wystarczającej ilości wiatraków i innych źródeł odnawialnych, lukę po węglu wypełni gaz, czyli drogie paliwo z importu. Zamiast wzmacniać naszą suwerenność energetyczną i rozwijać polską wieś, będziemy wysyłać miliardy do Kataru, Norwegii czy USA. To byłby strzał w stopę. Pamiętajmy, że ewentualnego uruchomienia elektrowni atomowej możemy się spodziewać dopiero za kilkanaście lat” – komentuje Józefiak.
Zdjęcie główne: shutterstock.