„Medialne przekazy są krzywdzące dla miasta, a działania Nowotarskiego Alarmu Smogowego nie są lojalne wobec miasta. Oni doskonale wiedzieli, ile działań podejmowaliśmy i w jakiś sposób mogliby obronić Nowy Targ” – stwierdziła w rozmowie z Tygodnikiem Podhalańskim wiceburmistrz Nowego Targu Joanna Iskrzyńska-Steg.
Słowa zastępczyni burmistrza zdziwiły mnie tak bardzo, że chciałem je potwierdzić u źródła. Czy na pewno dziennikarze Tygodnika Podhalańskiego dobrze zastępczynię burmistrza zrozumieli?
Niestety pani wiceburmistrz idzie w ślady swojego szefa. Grzegorz Watycha, burmistrz Nowego Targu konsekwentnie odrzuca wszystkie prośby o spotkania, nie odpowiada też na nasze dziennikarskie pytania. Zamiast burmistrza na maile odpisuje ekodoradca, który powinien w tym czasie doradzać mieszkańcom jak wymieniać trujące kopciuchy, a nie redagować kolejne wymijające stanowiska.
Nowy Targ i smogowy kryzys
Wszystko zaczęło się od raportu. W urzędzie z pewnością nie nazwą go lojalnym wobec władz Nowego Targu. Okazało się, że stolica Podhala wygrywa we wszystkich trzech kategoriach. Nie tylko odnotowano tam największą liczbę dni smogowych, ale też najwyższą roczną średnią rakotwórczego benzo(a)pirenu. Norma WHO to 0,12 ng/m3, niestety nielojalne wobec władz miasta czujniki jakości powietrza odnotowały średnioroczne (!) zanieczyszczenie na poziomie 18 ng/m3. Czyli jedynie 150 razy więcej niż światowa norma.
Do tego Nowy Targ miał najwięcej dni z przekroczoną normą dla pyłów PM10. Po tych informacjach w mediach pojawiły się informacje, że mieszkańcy coraz częściej myślą o wyprowadzce poza trujące miasto. Choć pewnie ktoś mógłby stwierdzić, że nie byłoby to lojalne zachowanie.
Jakby tego było mało kilka dni przed ogłoszeniem wspomnianego rankingu, na wniosek burmistrza Watychy stację pomiarową przeniesiono. Wylądowała na obrzeżach miasta, poza gęstą zabudową. Jaki był oficjalny powód? Kolizja z planowaną ścieżką ekologiczną.
Lokalne i krajowe media zdawały się nie wierzyć tej wersji. Nowy Targ znalazł się na językach, a na Podhale zjechały ogólnopolskie stacje telewizyjne, radio i prasa.
Okrągły Stół dla Podhala
To nie spodobało się włodarzom, którzy kolejno odrzucali lub unikali odpowiedzi na wszystkie propozycje wsparcia w tej sytuacji. Pełnomocnik premiera proponował nawet dorzucenie się do ekologicznej ścieżki, jeśli stacja wróci na swoje miejsce. Lojalnie? Moim zdaniem tak.
Stacja jednak nie wróci, a władze miasta nie widzą problemu w całej sytuacji. Widzą za to medialną nagonkę.
Lokalni działacze antysmogowi postanowili działać i wykorzystać ten kryzys do wspólnej walki o czyste powietrze. W myśl zasady wszystkie ręce na pokład zwołali Podhalański Okrągły Stół dla Czystego Powietrza. Odzew był bardzo pozytywny, zaproszono wszystkich podhalańskich i tatrzańskich samorządowców, a patronat nad wydarzeniem objął Urząd Marszałkowski.
Wszyscy kluczowi gracze przyjęli zaproszenie. Z wyjątkiem jednego. Burmistrz smogowego epicentrum – Grzegorz Watycha unika odpowiedzi. Konferencję przeniesiono na przełom lutego i marca, ze względu na pandemię, a lokalni dziennikarze wciąż Watychę dopytują: – będzie pan, czy nie?
Czytaj również: GIOŚ składa propozycję władzom Nowego Targu propozycję nie do odrzucenia
Nielojalni mieszkańcy
Okrągły stół to brzmi, jakbyśmy mieli sprzeczne interesy. A przecież powinniśmy mieć ten sam cel – poprawę jakości powietrza – powiedział burmistrz Tygodnikowi Podhalańskiemu. To nie zwiastuje jego obecności. Jeszcze dobitniej propozycję wielopłaszczyznowego dialogu podsumowała jego zastępczyni, Joanna Iskrzyńska-Steg.
– Te medialne przekazy są krzywdzące dla miasta, a działania Nowotarskiego Alarmu Smogowego nie są lojalne wobec miasta. Oni doskonale wiedzieli, ile działań podejmowaliśmy i w jakiś sposób mogliby obronić Nowy Targ – stwierdziła w rozmowie z Tygodnikiem wiceburmistrz Iskrzyńska-Steg.
Wygląda na to, że Nowy Targ posiada całą paletę antysmogowych działań. Jest ich tyle, że można się pogubić.
Zlikwidowano już stację pomiarową w centrum miasta, aby wybudować w jej miejsce ścieżkę ekologiczną. Z dnia na dzień, bez podawania przyczyn, zwolniono urzędnika z 25-letnim doświadczeniem, który odpowiadał za antysmogowe działania i prężnie współpracował z mieszkańcami. Odrzucono kilka korzystnych dla miasta propozycji, w tym rządową dotację. Nie będzie też nowych programów edukacyjnych i całej sieci nowych czujników przy nowotarskich szkołach, które mogły w ramach tych programów powstać.
Do tej palety dodajmy unikanie odpowiedzi na pytania dziennikarzy, ignorowanie zaproszeń do samorządowego dialogu i szukania rozwiązań oraz publiczne obrażanie mieszkańców, którzy o smogu informują, chcą o nim rozmawiać i z nim walczyć. W zamian zostają nazwani nielojalnymi wobec władz miasta.
Ciekawe, jak miała by ta lojalność wyglądać? Macie jakieś pomysły?
Mieszkasz na Podhalu i masz dość rakotwórczego powietrza?
Napisz do autora -> maciej.fijak@smoglab.pl
–
Zdjęcie: Konrad Krajewski/Shutterstock