Jair Bolsonaro na początku roku objął urząd prezydenta Brazylii. Wkrótce po tym przyspieszyły wycinki Puszczy Amazońskiej. Ich poziom jest w tym roku bardzo wysoki, towarzyszy im też wypalanie lasów deszczowych, na które – jak donoszą Brazylijczycy – jest przyzwolenie administracji. A jedno i drugie jest uważane za powód pożarów w Amazonii.
Doniesienia o rekordowych wycinkach powodują, że od dłuższego czasu Jair Bolsonaro jest w ogniu krytyki międzynarodowej opinii publicznej, która obawia się, że skutki jego polityki środowiskowej odczuje cały świat. Istnieje bowiem na przykład ryzyko, że degradacja lasów deszczowych w Brazylii spowoduje przekroczenie jednego z punktów przełomowych prowadzących do klimatycznej katastrofy.
Bolsonaro na krytykę odpowiada na ogół tak: „Rozumiemy znaczenie Amazonii dla świata, ale Amazonia jest nasza. Nie będzie już więcej polityki takiej, jaką widzieliśmy w przeszłości. Ta była katastrofą dla wszystkich. Zachowujemy więcej lasów deszczowych niż ktokolwiek inny na świecie. Żaden kraj nie ma moralnego prawa mówić o Amazonii. Zniszczyliście swoje własne ekosystemy.”
Ostatnio jednak, dokładnie w drugim tygodniu sierpnia, zdecydował się podejść do sprawy od innej strony. Dziennikarzowi, który zacytował mu dane o wylesianiu Amazonii i zwracał uwagę na skutki dla zmian klimatycznych, powiedział tak: „Wystarczy mniej jeść. Mówisz o zanieczyszczeniu środowiska. Wystarczy robić kupę każdego dnia. Tak będzie lepiej dla całego świata.”
Co przywodzi na myśl stare dowcipy o szczycie bezczelności.
I każe napisać, że Bolsonaro zawstydził ich bohaterów.
Z tym tylko, że nie bardzo jest się z czego śmiać, bo między innymi od niego zależy to, w jakim świecie przyjdzie żyć naszym dzieciakom. A być może także nam.
Fot. Antonio Scorza / Shutterstock.