Powietrze w Polsce jest nadal fatalne, coraz więcej osób zakłada maseczki, żeby się chronić. I w tych maseczkach wychodzi na spacery ze swoimi psami. Ale czy zdaje sobie sprawę, że smog też szkodzi zwierzakom – i to nawet bardziej niż nam? O tym, co smog robi naszym braciom mniejszym mówi weterynarz, dr Paweł Stefanowicz.
Panie doktorze, jak to jest z naszymi zwierzakami? Tyle się mówi o tym, jak chronić siebie przed smogiem, ale przecież koty i psy też muszą być narażone.
Niestety, nie ma wielu metod. Możemy instalować w domach systemy rekuperacyjne do mechanicznej wentylacji i filtrowania powietrza. No i to mniej więcej tyle. Nie ma maseczek dla zwierząt, nie uchronimy ich.
Ale też mogą odczuwać negatywne skutki zanieczyszczenia, tak?
Oczywiście, narażone są wszystkie zwierzęta domowe mieszkające z nami w naszym zanieczyszczonym środowisku. Czyli szczególnie te przebywające na stałe w miastach. Dodatkowo, ponieważ zagęszczenie zanieczyszczeń jest większe przy powierzchni gruntu – żeby sobie to wyobrazić, wystarczy popatrzeć na to, jak wyglądają ulice i auta zabrudzone pyłem, zwierzęta domowe mogą odczuwać to bardziej niż my. Są małe, a więc cały czas przebywają blisko gruntu.
Pan to widzi w swojej przychodni? Macie więcej pacjentów z objawami, które mogą sugerować wpływ smogu?
Ja specjalizuję się w okulistyce i od dwóch albo trzech lat widzę częstsze występowanie zapaleń spojówek i objawów łzawienia. Wiele z tych przypadków nie daje się wytłumaczyć innymi pozaśrodowiskowymi czynnikami. Nasza przychodnia ma także profil ogólny, więc mamy pod opieką zwierzęta z różnymi chorobami, nie tylko oczu. I rzeczywiście – jest więcej zachorowań na nowotwory, zapalenia płuc i inne problemy ze strony górnych i dolnych dróg oddechowych.
Astma?
Astma występuje u kotów. Koty mają inną budowę drzewa oskrzelowego, ich rusztowanie chrzęstne kończy się bliżej tchawicy. Mają więcej receptorów w drzewie oskrzelowym i silniejszą mięśniówkę oskrzeli. To predysponuje do astmy. Nie znam danych liczbowych, ale mam wrażenie, że chorych kotów jest obecnie więcej niż kiedyś.
Mówi Pan, że zwierzaki są narażone, bo znajdują się blisko gruntu. W takim razie może nie wyprowadzać ich na spacery w czasie wysokich stężeń pyłów? Nauczyć, że zamiast spaceru można szybko wybiec na balkon?
Są właściciele, którzy mają małe psy – Ratlerki albo Yorkshire Terriery, które są nauczone korzystania z kuwety właśnie na balkonie. Wydaje mi się jednak, że to jest rozwiązanie wygodne dla właściciela ale niezbyt zgodne z psim behawiorem. Wręcz przeciwnie, pies potrzebuje ruchu, musi zaznaczać swój teren. To jest prozdrowotne, bo dzięki bieganiu po podwórku czy parku pies ćwiczy mięśnie. A że wdycha tym samym zanieczyszczone powietrze? Tu nie ma dobrego rozwiązania. Unikamy braku ruchu, ale narażamy się na oddychanie złym powietrzem. Nie ruszamy się, więc mamy nadwagę i słabą kondycję. Tak samo jest w przypadku psów. I dla nich ruch jest zbyt ważny, żeby z niego rezygnować.
Po spacerze kąpiemy psa?
Ja moim pacjentom zalecam zakrapianie oczu sztucznymi łzami każdorazowo po spacerze, żeby wypłukać czynniki mechaniczne, które mogą powodować podrażnienie worka spojówkowego. Pacjentom dermatologicznym zalecamy kąpiele, żeby spłukiwać z powierzchni sierści i ciała alergeny i zanieczyszczenia. Ale tak szczerze powiedziawszy, musimy robić wszystko, żeby walczyć nie z objawami, a przyczyną smogu. Nie jest rozwiązaniem spłukanie zanieczyszczeń, a zwalczenie ich źródła. To pomoże nam wszystkim – także naszym zwierzętom.
Paweł Stefanowicz – właściciel i kierownik Przychodni Weterynaryjnej RETINA. Członek Europejskiego Stowarzyszenia Okulistów Weterynaryjnych. Skończył Wydział Medycyny Weterynaryjnej Akademii Rolniczej we Wrocławiu. Specjalizuje się w leczeniu chorób wewnętrznych i chirurgii małych zwierząt domowych – ze szczególnym uwzględnieniem chorób narządu wzroku.