Trzy lata temu mieszkaniec Krakowa, Bogdan Achimescu, wygrał z Zakopanem sprawę o opłatę klimatyczną. To był przełomowy wyrok, który – jak się okazuje – przetarł szlaki kolejnym osobom niezgadzającym się na płacenie dodatkowej opłaty za pobyt w zanieczyszczonej miejscowości. W ubiegłym tygodniu podobną sprawę wygrał aktywista Beniamin Łuczyński w procesie z Toruniem.
– Z pomocą prawną ClientEarth udało się wygrać proces, ale to wciąż mało. Najgorsze, co można robić, to siedzieć przed Facebookiem i klikać w smutne buźki. To usypia czujność, wydaje nam się, że już jakoś zareagowaliśmy. A tak nie jest – mówił w rozmowie ze SmogLabem Bogdan Achimescu, który wygrał pierwszą sprawę o opłatę klimatyczną. Jak się okazuje, przykład z Zakopanego przetarł szlaki dla kolejnych turystów. Prawnicy przekonują, że uchwały o pobieraniu opłat klimatycznych można coraz łatwiej zaskarżać, a wyroki zapadają coraz szybciej.
Rzeczywiście – sprawa z Zakopanem toczyła się przez dwa lata. Najnowsza – wygrana przed tygodniem – przeciwko Toruniowi, rozstrzygnęła się w nieco ponad pół roku.
Toruń nielegalnie pobiera opłatę?
Opłatę klimatyczną z Torunia zaskarżył w styczniu aktywista warszawskiego ruchu Miasto Jest Nasze, Beniamin Łuczyński. Skarga wpłynęła 13 stycznia do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Bydgoszczy, a wyrok został wydany 21 lipca. Sąd orzekł, że opłata w Toruniu została pobrana nielegalnie.
– Pojechałem do Torunia na kilka dni i w momencie, kiedy wyszedłem z dworca, uderzył mnie smog. W centrum było go czuć nieco mniej, na przedmieściu było znacznie gorzej – mówi Beniamin Łuczyński w rozmowie ze SmogLabem. – To piękne miasto, warto je odwiedzać, ale odbiór psuje kiepskie powietrze. Smog jest w większości miast i nie chcę ich oskarżać, że nic z tym nie robią. Nie o to chodzi. Chodzi o pobieranie opłaty za „walory krajobrazowe, bazę turystyczną i walory klimatyczne”, kiedy ostatni z tych wymogów nie jest spełniony. Nie można powiedzieć, że mamy w mieście ładne kamienice, więc pobierzemy od turystów opłatę, mimo że jakość powietrza jest fatalna. To musi być traktowane razem – dodaje.
Jak zaznacza, ta sprawa nie dotyczy dwóch złotych pobranych za pobyt w Toruniu. – Chodzi o sprawiedliwość. Sytuacja jest czarno-biała: mamy smog – nie pobieramy opłaty. Nie mamy smogu – pobieramy. Mam nadzieję, że takie pozwy mają jakąś moc wpływania na samorządy i sprawią, że gminy zaczną z tym problemem walczyć – podkreśla.
Miasto teraz czeka na uzasadnienie wyroku. Dopiero kiedy je dostanie, zadecyduje, czy zaskarży decyzję. „W 2018 roku nie odnotowaliśmy przekroczeń dopuszczalnego rocznego poziomu pyłu zawieszonego PM 10. (…) Powietrze z roku na rok jest coraz lepsze, miasto w tym celu podejmuje szereg działań. Uznaliśmy, że jakość powietrza jest na tyle dobra, że taką opłatę można pobierać” – komentowała w radiu PIK Anna Kulbicka-Tondel, rzeczniczka prezydenta Torunia.
Magistrat na razie nie rozważa rezygnacji z pobierania opłaty klimatycznej. Dla miasta taka opłata to dodatkowy zysk. Do toruńskiej kasy w ubiegłym roku z tego tytułu wpadło 300 tys. złotych.
W Sandomierzu płacić nie trzeba
Tymczasem z opłaty zrezygnował Sandomierz. Decyzja radnych była związana z podobnym pozwem do tego toruńskiego. Powodem był… również Beniamin Łuczyński.
Opłata klimatyczna w Sandomierzu wynosiła 2 zł za dobę i obowiązywała od maja 2017 roku. Rocznie miała przynosić do budżetu około 80 tys. zł, choć w efekcie okazało się, że zysk dla miasta był mniejszy.
Po zaskarżeniu legalności pobierania opłaty, radni głosowali nad jej zniesieniem.
Radny Marcin Świerkula w rozmowie z Radiem Kielce powiedział, że jego zdaniem opłata powinna zostać zlikwidowana, mając na uwadze ewentualne kolejne pozwy. Z kolei sekretarz miasta, Aneta Przyłucka tłumaczyła, że lepiej, jeżeli miasto samo podejmie taką decyzję, niż będzie musiało to zrobić przez wyrok sądu. Za zniesieniem opłaty zagłosowało 10 radnych, dwóch było przeciw. Decyzja zapadła pod koniec stycznia tego roku.
Będą kolejne pozwy?
Podobna sprawa toczy się także przeciwko Szczyrkowi. Beniamin Łuczyński nie wyklucza, że pozwów będzie przybywać. – W tym roku wiele osób spędzi wakacje w Polsce i pewnie natknie się na opłatę klimatyczną w miejscowości, gdzie oddycha się zanieczyszczonym powietrzem. To jest coś, nad czym oczywiście można przejść do porządku dziennego. Ale można się też nie zgodzić za płacenie pieniędzy komuś, kto karmi nas smogiem – mówi.
Jego zdaniem opłaty mogłyby być nawet wyższe, ale powinny być przeznaczane właśnie na walkę ze smogiem. – Nie widziałbym problemu, gdyby miasta brały te pieniądze i wrzucały do koszyczka z napisem „walka ze smogiem”. Problem jest taki, że teraz trafiają do wielkiego kosza „budżet”. Gdyby to działało inaczej, opłata klimatyczna mogłaby być mądrym narzędziem – tłumaczy Łuczyński.
Opłaty klimatyczne pobierają setki miast w Polsce. Jej maksymalna wysokość to 4,40 zł za dobę. Ministerstwo Sportu i Turystyki rozważa jednak likwidację takiej opłaty i wprowadzenie podatku turystycznego. Pieniądze pobierane od turystów trafiałyby do Centralnego Funduszu Promocji Turystyki, który wykorzysta je na cele rozwoju branży. Według założeń, niewielka część pieniędzy, czyli 1/10 trafiałaby do hoteli. Resztę mogłaby rozdysponować gmina.
Zdjęcie: taranchic/Shutterstock