Zdobywca K2 apeluje o ochronę klimatu. Bez niej górskie lodowce sobie nie poradzą

Podziel się:

Zimowy zdobywca K2 apeluje o ochronę klimatu w dobie cofania się wysokogórskich lodowców. O wspólnym działaniu na rzecz powstrzymania globalnego ocieplenia napisał Nirmal „Nims” Purja. Na umieszczonym na Instagramie wideo widać go z idącymi ręka w rękę członkami nepalskiej grupy wspinaczy. „Jeśli się zjednoczymy, wszystko jest możliwe” – czytamy we wpisie. Bez ograniczania emisji gazów cieplarnianych lodowce mogą zniknąć, a ośmiotysięczniki zmienią się nie do poznania – komentuje dla Smoglabu glacjolog dr Jakub Małecki.

Na zdjęciach z K2 widać srogą zimę. Ale to chyba wcale nie znaczy, że kryzys klimatyczny nie dosięga najwyższych gór, jak tych w Himalajach i Karakorum?

Jakub Małecki: Cały ten obszar jest ogromny, rozciąga się na długości kilku tysięcy kilometrów. Zmiany w jednej jego części mogą być zupełnie inne niż kilkaset kilometrów dalej. Tak mamy w paśmie Himalajów i sąsiadującego z nimi Karakorum, gdzie znajduje się K2. Na łuku Himalajów od Butanu, przez Nepal do Indii klimat szybko się ociepla, a lodowce kurczą. W Karakorum sytuacja nie zmienia się wcale tak szybko, jak mogłoby się wydawać. W przypadku K2 i otaczających ten masyw lodowców ocieplenie nawet wyhamowało. Statystyki pokazują, że zimy wydają się coraz bardziej śnieżne, a lodowce okalające masyw są względnie stabilne.

Nirmal „Nims” Purja/Instagram

Ocieplenie wokół K2 mniejsze, ale to nie nasza zasługa

Czyli ludzkość odniosła sukces? Czy może sytuacja z Karakorum zależy od zupełnie niezależnych od nas zjawisk?

Ludzkość nie odniosła żadnego sukcesu. Ocieplenie klimatu jest zjawiskiem globalnym, ale mogą zachodzić w nim pewne anomalie. W glacjologii mówimy o czymś takim jak anomalia Karakorum. Sytuacja w paśmie obejmującym K2 panuje również na fragmentach sąsiednich gór Pamir i Kunlun. W przypadku tego obszaru zmiana klimatu doprowadziła do zaburzenia dawnej, oryginalnej cyrkulacji powietrza. Nad Karakorum w lecie nie dociera już tyle ciepłego powietrza, co dawniej. W zimie pasmo dalej jest smagane porywistymi wiatrami i obfitszymi niż dawniej opadami śniegu. Człowiek nie ma na to jednak wpływu. Chodzi o całą sieć skomplikowanych powiązań atmosferycznych. Sto kilometrów na południe czy wschód widać ciągłe ocieplenie i proces topnienia lodowców.


Mimo wszystko migawki w telewizji pokazują, że niezależnie od pory roku w wysokich górach mamy śnieg. Niektórzy może pomyślą, że to dowód na zatrzymanie ocieplenia. Przypuszczam jednak, że niektórych zmian nie widać gołym okiem.

Lód i mróz odgrywają fundamentalną rolę w krajobrazie wysokogórskim. Zamarznięte stoki górskie są dzięki nim stabilne. Jeśli temperatura idzie w górę, a lód topnieje, zdarzają się coraz częstsze osunięcia, spływy błotne, lawiny kamienne. Obserwujemy to niemal we wszystkich bardzo zimnych łańcuchach górskich, również w Alpach. Sytuację pogarsza podnoszenie się izotermy 0 stopni oraz linii wieloletniego śniegu. To granica wysokości, powyżej której śnieg występuje przez cały rok. Lodowce, które wyrzeźbiły gigantyczne obszary stref wysokogórskich, wycofują się coraz szybciej. One są niezwykle wrażliwe na ocieplenie klimatu, wystarczy jeden stopień różnicy, by czoło cofnęło się drastycznie – o kilometr, dwa, trzy kilometry w górę doliny. Wszystko zależy od lokalnych uwarunkowań, dynamiki całego systemu lodowcowego. To są konsekwencje widoczne gołym okiem.

Niedobór lodu oznacza niedobór wody

Co to oznacza dla ludzi mieszkających w tamtych rejonach?

Jeśli mieszkalibyśmy w wysokich górach, to zauważylibyśmy również zaburzenia cyklu hydrologicznego – na przykład przepływu wody w rzekach. One zaczynają płynąć wcześniej w ciągu roku, dłużej się utrzymują. Na krótszą metę wody jest więcej, ale ona bierze się z lodowców. Jeśli te za bardzo się skurczą, będziemy zauważać niedostatki wody. Widać to już teraz w wielu pasmach wysokogórskich. To niezwykle niebezpieczna sytuacja dla lokalnych społeczności – między innymi pasterzy i rolników.


Czytaj również: Lodowce Svalbardu coraz bardziej podatne na topnienie

Wyobrażam sobie, że kolejną konsekwencją mogłoby być załamanie się turystyki. Na niestabilną górę, gdzie lodu i śniegu jest coraz mniej, pewnie coraz trudniej będzie wejść.

Stabilność stoków górskich zależy nie tylko od tego, jak szybko wytapia się wieloletnia zmarzlina. W znacznym stopniu chodzi o geologię danego masywu. Niektóre zupełnie nie odczują zmian. W tym samym czasie sąsiednie góry mogą sypać się jak oszalałe. Nie ma prostej reguły. Potrafię jednak wyobrazić sobie sytuację, w której niektóre popularne trasy wspinaczkowe stają się zbyt niebezpieczne. Wtedy trzeba będzie na przykład szukać zastępczych szlaków.

Najgorszy scenariusz? Lodowce w Alpach praktycznie znikną


W jaki tempie teraz topnieją lodowce? Czy idzie to równomiernie, czy różni się w zależności od tego, gdzie się one znajdują?

Różnice są duże. Każdy lodowiec jest inny. Tempo topnienia zależy nie tylko od globalnych i regionalnych warunków klimatycznych, ale i od charakteru zmiany klimatu na mniejszym, lokalnym obszarze. Lodowce położone wyżej mają z reguły większe możliwości wyłapywania śniegu z wyższych partii swoich matczynych gór. Szybciej wycofują się zazwyczaj lodowce znajdujące się niżej. Każdy ma jednak swój własny charakter. Ważne jest ukształtowanie terenu: głębokość doliny, jej nachylenie. Uśredniając, można jednak powiedzieć, że tempo topnienia postępuje. Obserwuje to Światowa Służba Monitoringu Lodowców. To grupa glacjologów zbierających dane z całego świata, między innymi z lodowców referencyjnych – czyli tych najlepiej zbadanych, służących za obiekty odniesienia w pomiarach straty masy lodu. Kilkadziesiąt lodowców referencyjnych, rozsianych po całym świecie, w latach 70. traciło ok. 20 cm grubości rocznie. Teraz wartości te sięgają jednego metra. Uśredniając, można więc powiedzieć, że sytuacja pogorszyła się pięciokrotnie w ciągu pięciu dekad.

Da się to jeszcze zatrzymać i odwrócić? Czy pomoże powstrzymanie ocieplenia na poziomie 1,5 stopnia w stosunku do ery przedindustrialnej? Tak zaleca Międzyrządowy Panel ds. Zmiany Klimatu.

Gdyby klimat teraz nagle przestał się ocieplać, to i tak stracilibyśmy dużą część małych lodowców. One potrzebują czasu, by dostosować się do nowych warunków. Dla wielu z nich jest za późno, ten klimat, który mamy dziś, jest dla nich zabójczy. Kilkukilometrowe lodowce, jak te w Alpach, mogą i tak nie przetrwać. Te większe, wyżej położone, wciąż mogą istnieć.  W kontekście zmiany klimatu mówi się o tak zwanym scenariuszu RCP 8.5. W nim nie przejmujemy się ociepleniem i nie pracujemy nad ograniczeniem emisji. Gdyby miał się on spełnić, to stracimy również duże, górskie lodowce. W Himalajach, Karakorum, w okolicach do końca XXI wieku zostanie jedynie jedna czwarta do jednej trzeciej obecnej objętości lodu. W przypadku Alp ostałoby się jakieś 5-10 proc. powierzchni lodu. Nawet największe alpejskie lodowce mogłyby zniknąć przez następnych kilkadziesiąt lat. Jest więc o co walczyć.

Dr Jakub Małecki

Glacjolog z Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu, autora bloga Glacjoblogia, współautor książki „Początek końca? Rozmowy o lodzie i zmianie klimatu”.

Zdjęcie: JossK / Shutterstock

Podziel się: