Klaster energetyczny to pojęcie, które wciąż przewija się jako wizja bezpieczniejszej, przyjaznej mieszkańcom i środowisku energetyki. Zrzesza on lokalne podmioty mające ten sam cel: zielona, stabilna energia niosąca same zyski. Na podstawie rozmów z ekspertami prezentujemy studium przypadku oraz zalety jeszcze szerszej opcji – społeczności energetycznych.
Przykładem dobrej praktyki może być wciąż rozwijający się Słupski Klaster Bioenergetyczny i projekt Słupska Wyspa Bioenergetyczna. Miasto Słupsk ma ambitne plany i aspiruje do stania się zeroemsyjnym. Od lat wdraża praktyki, które mają mu to umożliwić. Osobom zainteresowanym ma przynieść szereg korzyści – w tym tanią, zieloną energię.
- Czytaj także: Tańszy prąd i przewidywalność. Czym są spółdzielnie energetyczne i dlaczego warto je tworzyć?
Klaster a społeczność energetyczna
Dariusz Szwed z Zielonego Instytutu wyjaśnia SmogLabowi, że społeczności energetyczne to pojęcie szersze, niż klaster czy spółdzielnia energetyczna.
Obywatelskie społeczności energetyczne, zapisane w unijnej dyrektywie IEMD nt. wewnętrznego rynku energii, dzięki podnoszeniu efektywności energetycznej i własnym odnawialnym źródłom energii (OZE), a w przyszłości magazynowaniu czy sprzedaży energii, wpływają na jakość życia mieszkańców.
Jeśli ktokolwiek ma jeszcze co do tego wątpliwości, na podstawie rozmowy z Dariuszem Szwedem, przedstawiamy szereg korzyści, które czerpie z tego społeczność oraz środowisko.
Po pierwsze społeczności energetyczne obniżają koszty energii elektrycznej i zwiększają dostępność usług oraz urządzeń elektrycznych. Dzięki temu wpływają na likwidowanie zjawiska tak powszechnego dziś ubóstwa energetycznego. Społeczności energetyczne podnoszą bezpieczeństwo mieszkańców. – Dzieje się to np. poprzez ograniczenie importu surowców energetycznych i finansowanie w ten sposób wojen Putina ale także takie rozwiązania, jak bezdotykowa obsługa urządzeń – usunięcie gniazd ściennych i oświetlenie z czujnikami ruchu, najnowocześniejsze zabezpieczenia w sprzęcie AGD.
Ponadto społeczności energetyczne podnoszą aktywność, wiedzę, świadomość i kompetencje energetyczne mieszkańców oraz pracowników. – To skutkuje m.in. eliminacją „analfabetyzmu energetycznego” i podniesieniem kapitału finansowego w dyspozycji współwłaścicieli/akcjonariuszy. Realizują też zadania w zakresie edukacji ekonomicznej, ekologicznej aktywizacji społecznej oraz ekonomicznej mieszkańców – zauważa nasz rozmówca.
Wdrażają także, jak nazywa to Szwed, ekonomię społeczną, integrującą cele społeczne, ekologiczne i ekonomiczne na rzecz zrównoważonego rozwoju. Co ważne, społeczności energetyczne podnoszą efektywność energetyczną m.in. budynków odciążając miejski, regionalny i ogólnopolski system energetyczny.
– Podnosząc w ten sposób bezpieczeństwo energetyczne: własne, miasta, regionu i kraju, unijne i globalne. Zwiększają też udział energii odnawialnej w miksie energetycznym budynku- docelowo 100 proc. OZE; zaczynając od podnoszenia efektywności w obszarze energii elektrycznej. To prostsze i szybciej zwracające się inwestycje – tłumaczy nam ekspert z Zielonego Instytutu.
Społeczności energetyczne. To się opłaca
Ale to nie wszystko, bo społeczności energetyczne obniżają tez koszty instalacji OZE koniecznej do zbilansowania 100 proc. zużycia energii elektrycznej nawet o połowę. – Dzięki efektywności energetycznej potrzebujemy niższą (o około połowę) zainstalowaną moc OZE – dodaje Szwed. Dodatkowo społeczności te obniżają koszty magazynów energii elektrycznej koniecznych do uniezależnienia budynku od zewnętrznych dostaw energii elektrycznej w przyszłości.
Spośród wymienionych przez specjalistę zalet społeczności energetycznych należy także wyróżnić:
– obniżenie kosztów obsługi bardziej „inteligentnych” urządzeń,
– zmniejszenie tempa zużywania infrastruktury elektrycznej i kosztów jej utrzymania (np. niższe natężenia prądu w instalacjach dzięki niższej mocy LED i innych sprzętów AGD),
– przynoszenie stałych, corocznych oszczędności. – W schronisku dla bezdomnych Towarzystwa Pomocy im. św. Brata Alberta udało się zmniejszyć o ponad połowę pierwotne koszty energii elektrycznej po 2 latach reinwestycji (rewolwing) pieniędzy uzyskanych z wcześniejszego obniżenia zużycia energii elektrycznej. – Pozostałe ok. 50 proc. zapewnią własne instalacje OZE (w przyszłości z magazynami energii) – wyjaśnia Szwed.
– wprowadzają najnowsze, zielone technologie do budynku (smart building), przedsiębiorstwa (smart company), a co za tym idzie – wspierają ich rozwój m.in. na rynku krajowym i europejskim,
– zwiększają akceptację (poprzez partycypację) dla transformacji energetycznej 3D – decentralizacji, demokratyzacji, dekarbonizacji,
– chronią klimat i poprawiają lokalną jakość powietrza,
– ograniczają tzw. wysoką emisję zanieczyszczeń oraz emisję gazów cieplarnianych z kominów wielkoskalowych elektrowni na paliwa kopalne,
– lepiej przygotowują do zmian klimatu (działania adaptacyjne),
– poprawiają wizerunek instytucji oraz dają pozytywny przykład lokalnej społeczności.
„Rząd broni węglozy”
Przed laty Słupsk aspirował do zrealizowania podobnych przedsięwzięć. Co się w Słupsku udało, do czego nie doszło, a na co czekamy?
– Koncepcja była taka, żeby w ramach wodociągów rozbudować spółkę w kierunku energetycznym, czyli, że będzie to miejska spółka wodociągowo-energetyczna. Jako doradca prezydenta Słupska proponowałem stworzenie obywatelskiej społeczności energetycznej, z włączeniem mieszkańców Słupska. Niestety rząd Mateusza Morawieckiego od lat broni węglozy i blokuje przepisy unijne dotyczące społeczności energetycznych a jednocześnie co kilka miesięcy obiecuje „walkę ze smogiem”, podczas gdy naprawdę walczy z Unią Europejską, w której na nasze, obywatelskie projekty energetyczne czekają dziesiątki miliardów euro. W tej trudnej sytuacji Słupsk, podobnie jak wiele innych samorządów, próbuje z mieszkańcami osiągnąć unijny cel neutralności klimatycznej. Trzymam kciuki za ten projekt i za energetykę w rękach obywateli – mówi nam Szwed.
Nasz rozmówca opowiada, że rozważano bardzo ważne połączenie ciepłownicze pomiędzy oczyszczalnią ścieków a parkiem wodnym. Żeby poprawić ekonomikę tego obiektu dostarczając lokalne ciepło budując magistralę cieplną.
Klaster dostał nagrodę. Co udało się stworzyć?
Sprawdziliśmy więc u źródła, co już udało się zrobić, a co się planuje w ramach Słupskiego Klastra Bioenergetycznego, który w maju 2018 r. zdobył wyróżnienie w konkursie ówczesnego Ministerstwa Energii. Dotyczył on właśnie klastrów. Spośród nich wyróżniono wtedy ten słupski.
Piotr Lidzbarski, pełnomocnik zarządu do spraw rozwoju inicjatyw energetycznych „Wodociągi Słupsk” sp. z o.o., mówi SmogLabowi: – Przez lata przebiegały prace, były robione różne analizy i część elementów udało się wcielić w życie. Czyli jest rozbudowany węzeł ko generacyjny w samych wodociągach. Powstało połączenie linią kablową 15 kV i ciepłociągiem z Parkiem Wodnym Trzy Fale.
– Do Parku Wodnego od zeszłego roku jest ciepło odpadowe wytwarzane w naszych kogeneratorach. W tej chwili pracujemy też nad tym, żeby móc uruchomić sprzedaż nadmiarowej energii elektrycznej.
Tłumaczy, że rozbudował się sam skład klastra, ponieważ przyjęto nowych członków. W tej chwili jest ich w nim już pięcioro: miasto Słupsk, miasto Ustka, gmina Słupsk, gmina Ustka oraz gmina Kobylnica.
Klaster rośnie w siłę. Co ze słupską spółdzielnią energetyczną?
Czy to tylko plany? A jeśli tak, dlaczego nie są wcielane?
– Co do spółdzielni – nie rozpatrujemy tego tematu dlatego, że dotyczy on tylko gmin wiejskich, a mamy też gminy miejskie – mówi nam Lidzbarski. – Chyba, że okazałoby się, że w jakimś fragmencie warto spółdzielnię wprowadzić. Na ten moment ciężko jest wyrokować, bo prawo jest dość mocno zmienne. Wszystko, co będziemy robić, musi być przede wszystkim dostosowane do bieżących wymagań prawnych.
Czy prawo nie sprzyja zakładaniu spółdzielni energetycznych? – To może nie jest tak, że nie sprzyja. Generalnie to są dość trudne twory i generalnie dotyczą terenów wiejskich. Gminy miejskie po prostu nie mogą w tym uczestniczyć, bo to nie do tego celu zostało stworzone.
– W tej chwili składamy wniosek do programu wsparcia dotyczącego właśnie takiej koncepcji strategii, która pozwoliłaby na dalszy rozwój i ewentualne wcielenie w życie idei np. spółki zarządzającej i wdrożenia któregoś wybranego modelu. Wcześniej pracowaliśmy tylko nad modelem OSDN (operator sieci dystrybucyjnej niezależnej), czyli coś niezależnego od sieci, dystrybutora działającego na terenie tej energetyki oficjalnej, natomiast to wymaga dalszych działań. W tej chwili bierzemy pod uwagę możliwość rozwoju handlu ponad siecią, ale to wymaga dopracowania.
Słupsk przewiduje wiele innowacyjnych rozwiązań
Mówiąc o projekcie Słupska Wyspa Bioenergetyczna, wspomina o najambitniejszych planach. – To jest cały czas realizacja tego samego tematu, ale w zaktualizowanej wersji dotyczącej tego, co obecne prawo umożliwia. Rozpatrujemy kilka koncepcji – OSDN to jedna. Handel ponad siecią, który mógłby obejmować nie tylko tereny przyległe wodociągom, ale większy, w tym nowoprzyjętych gmin (…). Oczywiście docelowo powstanie spółki, która by obsługiwała członków klastra w różnych formach. Jeśli chodzi o wersje, które rozpatrujemy, to mamy już kogenerację gazową, przystępujemy do budowy pompy ciepła na terenie oczyszczalni ścieków, rozpatrujemy też wejście w wodór. Wytwórców wiatrakowych mamy już na terenie, więc bardziej jest to kwestia wypracowania metody biznesowej i wcielenia w życie tego handlu – wyjaśnia Lidzbarski.
***
„Klastry a elastyczność sieci” to jeden z warsztatów na odbywającym się I Kongresie Energetyki Rozproszonej. SmogLab objął nad nim patronat medialny. Zapraszamy do śledzenia wydarzenia jeszcze dziś i jutro.
–