Większość kluczowych wskaźników pokazujących wpływ zmian klimatu na zdrowie ludzi osiągnęła bezprecedensowy poziom. – Kwestie te należą dziś do najważniejszych wyzwań zdrowia publicznego również w Polsce – mówi w rozmowie ze SmogLabem dr Alicja Baska, lekarka specjalizująca się w medycynie stylu życia i zdrowiu publicznym. Jest współzałożycielką i dyrektorką organizacyjną Polskiego Towarzystwa Medycyny Stylu Życia.
Lancet Countdown Report on Health and Climate Change to cykliczny raport wydawany przez prestiżowe czasopismo medyczne The Lancet. Powstaje po to, by pokazać, jak zmiana klimatu wpływa na zdrowie, życie i źródła utrzymania ludzi na całym świecie. Jakie wnioski płyną z tegorocznej, dziewiątej już edycji?
Czytaj także: Smog pogarsza wzrok dzieci. Winne już nie tylko ekrany i geny
Zmiany klimatu zbierają żniwo
Ten najważniejszy wniosek jest zarazem najbardziej niepokojącym: 13 z 20 kluczowych wskaźników śledzących zagrożenia związane ze zdrowiem osiągnęło bezprecedensowy poziom.
I tak np. w wyniku ocieplenia klimatu liczba zgonów na świecie związanych z upałami wzrosła od lat 90. o 23 proc. (do 546 tys. rocznie). Z kolei wynikające z ciągłego wykorzystywania paliw kopalnych zanieczyszczenie powietrza powoduje aż 2,5 miliona zgonów rocznie. Do tego dochodzi kolejne 154 tys. osób, które zmarły z powodu wdychania smogu powstałego w wyniku pożarów lasów (to wzrost o 36 proc. względem lat 2003-2012).
Wzrost temperatur i zmiany w opadach spowodowały zaś zwiększenie ryzyka rozprzestrzeniania się niektórych chorób, w tym niebezpiecznego wirusa denga. Jak wynika z raportu, średni globalny potencjał przenoszenia dengi wzrósł o 49 proc. od lat 50. XX w.
Zmiana klimatu wpływa też na produkcję żywności i dostęp do niej. Susze i fale upałów sprawiły, że w 2023 r. liczba osób, które musiały czasami lub regularnie rezygnować z posiłków, wzrosła aż o 123 mln (względem rocznej średniej z lat 1981-2010).
Czytaj także: Światowi przywódcy o czystym powietrzu. G20 ma zająć się globalnym kryzysem
Polacy też cierpią
Szymon Bujalski, SmogLab: Wpływ degradacji środowiska na zdrowie ludzi jest w polskiej debacie mocno ignorowany. Może to zrozumiałe, bo przecież Polska nie jest na pierwszej linii „klimatycznego frontu”?
Dr Alicja Baska, Polskie Towarzystwo Medycyny Stylu Życia: Raport The Lancet Countdown on Health and Climate Change jednoznacznie pokazuje, że Polska już teraz ponosi bardzo wysokie koszty zdrowotne kryzysu klimatycznego i degradacji środowiska. W latach 2012–2021 notowano u nas około 2300 zgonów rocznie związanych z upałami, czyli ponad dwa razy więcej niż w latach 1990–1999. Mówimy nie tylko o kosztach zdrowotnych, ale też gospodarczych. Oszacowano, że w 2024 roku w Polsce wysokie temperatury spowodowały utratę ponad 50 mln potencjalnych godzin pracy, czyli o 61 proc. więcej niż w latach 1990–1999.
Polska należy również do krajów UE o najbardziej zanieczyszczonym powietrzu. W 2022 r. zanieczyszczenie powietrza PM2,5 było przyczyną ponad 45 tys. przedwczesnych zgonów.
Danych na temat środowiskowych uwarunkowań zdrowia Polek i Polaków jest znacznie więcej i nie mam wątpliwości co do tego, że kwestie te należą dziś do najważniejszych wyzwań zdrowia publicznego w Polsce. Ich marginalizacja w debacie publicznej nie wynika z braku zagrożeń, lecz między innymi z niedostatecznej komunikacji i dominacji narracji politycznych nad tym, co powinno być w centrum – zdrowiem ludzi.
Choć kryzys klimatyczny jest tematem nagłaśnianym od lat, związane z nim wskaźniki zdrowotne cały czas się pogarszają. Czy mamy do czynienia z epidemią bierności wobec zdrowia publicznego?
Myślę, że dość wyraźnie widać, że źródłem bierności nie jest brak troski obywateli, lecz systemowa inercja oraz sposób, w jaki temat klimatu funkcjonuje w polityce. Kryzys klimatyczny stał się polem ideologicznego sporu, a nie obszarem wspólnego działania, co podkopuje zaufanie społeczne i rozmywa odpowiedzialność. Denializm klimatyczny, obecny również wśród części klasy politycznej, utrwala narrację, że czasu jest dużo, że zagrożenia są przesadzone lub że działania prozdrowotne „zagrażają gospodarce”.
W takiej atmosferze trudno oczekiwać mobilizacji społecznej: jeśli politycy wysyłają sprzeczne sygnały, społeczeństwo reaguje zmęczeniem, poczuciem chaosu i brakiem sprawczości. Bierność jest więc przede wszystkim efektem braku spójnego przywództwa, które uznałoby zdrowie i klimat za wspólny, ponadpartyjny interes publiczny.
Czytaj także: Paliwa kopalne szkodzą zdrowiu od kołyski do ostatnich dni [RAPORT]
Co mogą zrobić jednostki?
W samym raporcie również jasno wskazano, że główne zagrożenia to systemowe zaniedbania i brak politycznych decyzji. Czy mimo to jednostki mogą i powinny działać? A jeżeli tak, to jakie zmiany warto przemyśleć w pierwszej kolejności?
Raport wyraźnie pokazuje, że największe zagrożenia mają charakter systemowy: opóźniona transformacja energetyczna, subsydiowanie paliw kopalnych, nieskuteczna polityka transportowa czy niewystarczające działania dotyczące transformacji systemu żywnościowego. Nie oznacza to jednak, że działania jednostek są bez znaczenia. Nasze codzienne wybory mogą wzmacniać presję społeczną na decydentów, tworzyć nowe normy i kształtować popyt, a więc realnie wspierać kierunek zmian.
Warto zacząć od obszarów, które mają zarówno udokumentowane korzyści zdrowotne, jak i wyraźny wpływ środowiskowy. To na przykład zwiększanie udziału produktów roślinnych w diecie (zwłaszcza roślin strączkowych, takich jak fasola, soczewica czy ciecierzyca), ograniczanie spożycia mięsa przetworzonego i czerwonego (najlepiej do ok. 100 g tygodniowo) oraz zmniejszanie marnowania żywności. Tam, gdzie to możliwe, wybierajmy także aktywne formy transportu i dbajmy o efektywność energetyczną naszych domów.
Istotne jest również zaangażowanie społeczne – wspieranie polityk opartych na dowodach, reagowanie na dezinformację czy odpowiedzialne korzystanie z prawa wyborczego. Indywidualne działania nie zastąpią decyzji systemowych, ale mogą je wzmacniać, przyspieszać i nadawać im kierunek, jednocześnie poprawiając nasze zdrowie i jakość życia.
Czy lekarze i pracownicy ochrony zdrowia mają w ogóle wystarczającą wiedzę i wsparcie, by reprezentować głos nauki i lobbować za realnymi zmianami klimatyczno-zdrowotnymi?
Uważam, że temat zdrowia środowiskowego wciąż nie jest wystarczająco obecny w edukacji medycznej; ani przed-, ani podyplomowej. Jednocześnie widzę pozytywne zmiany. Zagadnienia te coraz częściej pojawiają się na konferencjach medycznych, w wytycznych, a organizacje takie jak HEAL Polska integrują i wspierają profesjonalistów ochrony zdrowia zainteresowanych tym obszarem.
Jako środowisko mamy ogromny potencjał i realne zobowiązanie, aby włączać się w działania na rzecz zdrowia środowiskowego i klimatu. Mam nadzieję, że w kolejnych latach zobaczymy coraz większą aktywność medyków. Wierzę, że nasz głos może pomóc przesuwać dyskusję z poziomu sporów politycznych na to, co jest dla nas wszystkich wspólną i niepodważalną wartością: zdrowie ludzi.
–
Zdjęcie tytułowe: Bilanol/Shutterstock



















