– Znajomość rzeczywistych przyczyn zmiany klimatu jest kluczowa dla skutecznego radzenia sobie z zagrożeniami, ponieważ umożliwia działanie bezpośrednio na przyczynę zmiany klimatu. Zresztą podobnie jak z chorobami. Wiemy, jak ważne dla skuteczności leczenia jest to, żeby diagnoza lekarska była prawidłowa i trafnie wskazywała źródło choroby – mówi dr Marzena Cypryańska-Nezlek z Centrum Działań dla Klimatu i Transformacji Społecznych USWPS w wywiadzie dla SmogLabu.
Percepcja zmian klimatu
Klaudia Urban, SmogLab: Zmiany klimatu są faktem. Jak odbiera je polskie społeczeństwo?
Marzena Cypryańska-Nezlek: Wyniki badań wskazują, że większość ludzi przyznaje, że wie o tym fakcie i widzi zmianę klimatu jako poważne zagrożenie. Ludzie obserwują, że na świecie coś się zmieniło i to jest widoczne gołym okiem. Tym bardziej, im bardziej widoczne są konsekwencje zmian klimatu i ekstremalne zjawiska pogodowe, pożary, powodzie. Ale to wcale nie znaczy, że mają głębszą świadomość zmiany klimatu.
Na przykład większość ludzi nie ma wystarczającej wiedzy na temat przyczyn zmiany klimatu. Choć dane naukowe nie pozostawiają wątpliwości, że obecna gwałtowna zmiana klimatu wynika z działalności człowieka, to nadal powszechne jest w społeczeństwie przekonanie, że wynikają z przyczyn naturalnych. Ewentualnie zarówno z przyczyn naturalnych jak i z działalności człowieka.
Znajomość rzeczywistych przyczyn zmiany klimatu jest kluczowa dla skutecznego radzenia sobie z zagrożeniami, ponieważ umożliwia działanie bezpośrednio na przyczynę zmiany klimatu. Zresztą podobnie jak z chorobami. Wiemy, jak ważne dla skuteczności leczenia jest to, żeby diagnoza lekarska była prawidłowa i trafnie wskazywała źródło choroby.
Tekst jest częścią naszego nowego cyklu „Żyć wolniej”, w którym przyglądamy się idei „slow life”, polskiej kulturze pracy, alternatywnym formom edukacji i spędzania wolnego czasu. Pokazujemy miejsca, które opierają się tradycyjnym procesom, rozmawiamy z ekspertami i ludźmi, którzy postanowili zwolnić i iść wbrew głównemu nurtowi. Wszystkie teksty będzie można znaleźć pod TYM LINKIEM. Cykl we współpracy z Fundacją Better Future.
Jeśli już jesteśmy świadomi poważnego zagrożenia i jego źródła, to jak sobie z tym radzimy?
Wyniki badań wskazują, że większość osób przyznaje konieczność działań już teraz aby uniknąć najgorszych konsekwencji zmiany klimatu. To optymistyczne, ponieważ działanie w kierunku usunięcia lub przynajmniej złagodzenia zagrożenia jest teraz kluczowe. Problem jednak w tym, że większość ludzi albo nie wie, co właściwie może zrobić aby przeciwdziałać zmianie klimatu, albo nie ma poczucia wpływu i nie widzi sensu takich działań. To z kolei sprzyja ignorowaniu lub unikaniu informacji wywołujących niepokój. Poczucie bezradności przy jednoczesnej świadomości powagi zagrożeń może wywoływać niepokój i inne nieprzyjemne emocje, które dają poczucie dyskomfortu lub wręcz cierpienia psychicznego. Stan ten jest często określany jako lęk klimatyczny.
- Czytaj także: „Kąpiele leśne absolutnie dla każdego” [ROZMOWA]
Nie lęk i nie depresja klimatyczna
Lęk kojarzy się ze stanami lękowymi i atakami paniki. A chyba mało kto nie może wyjść z domu, bo tak bardzo boi się i martwi np. aktualną suszą.
Tak, takie skrajne reakcje nie są powszechne. Jednocześnie chcę podkreślić, że lęk klimatyczny nie jest zaburzeniem psychicznym. Ja osobiście wolę używać terminu dystres związany ze zmianą klimatu lub w skrócie dystres klimatyczny – po to właśnie, aby nie tworzyć skojarzeń z zaburzeniami psychicznymi. Odczuwając dystres człowiek czuje się przygnębiony, zaniepokojony, opada z sił, może mieć poczucie, że nic nie ma sensu. Jednak te nieprzyjemne stany emocjonalne są naturalną reakcją na zagrożenie i stratę. Czy myślisz, że w sytuacji zagrożenia lub straty tego rodzaju reakcje emocjonalne są nieprawidłowe?
Myślę, że to sama natura i fizjologia.
Właśnie. Te reakcje są naturalne i potencjalnie adaptacyjne. Generalnie ich funkcją jest zwrócenie uwagi na zagrożenie oraz mobilizacja do działania, aby tego zagrożenia uniknąć. Problem w tym, że ludzie często nie wiedzą co można zrobić i nie mają poczucia kontroli w obliczu zagrożeń środowiskowych. Podstawowym problemem nie jest więc to, że świadomość zagrożeń związanych ze zmianą klimatu wywołuje lęk klimatyczny. Jest nim to, że człowiek czuje bezradność i niemoc wobec tego, czego tak bardzo się obawia.
Słyszy się o dwóch skrajnych postawach: lęku klimatycznym (dystresie) oraz negowaniu zachodzenia tych zmian.
Może rzeczywiście o tych dwóch postawach jest najgłośniej. Takie skrajne postawy przyciągają uwagę. W rzeczywistości część ludzi odczuwa silny niepokój o przyszłość, a część neguje problem, ale to nie jest większość. Tylko niewielki odsetek ludzi twierdzi, że nie ma zmiany klimatu. Nie jest też tak, że większość ludzi odczuwa bardzo silny lęk klimatyczny.
Zjawisko abstrakcyjne
Zatem czy działanie w odpowiedzi na lęk jest dobrym odruchem? Przecież nie wszystko może naprawić jednostka.
Można powiedzieć, że najlepszym lekarstwem na lęk i obawy jest działanie. Tylko to świetnie wygląda na papierze, bo nie jest tak proste w praktyce. Działanie przywraca poczucie kontroli, łagodzi obawy i jest jedyną szansą dla nas wszystkich, żeby uniknąć katastrofy. Tyle tylko, że kierowanie apeli o działanie do przeciętnego człowieka, który nie wie co zrobić lub nie ma możliwości adekwatnej reakcji może go wprowadzać w stan bezradności. Podsumowując, niepokój związany z uświadomieniem sobie zagrożenia związanego ze zmianą klimatu może motywować do działania, gdy człowiek wie, jakie działanie podjąć i jest w stanie to zrobić oraz wierzy, że to działanie ma sens. Kiedy natomiast działanie nie jest dostępne lub jedynie takim się wydaje, to człowiek zwykle wycofuje się i ignoruje informacje o zagrożeniu, aby pozbyć się nieprzyjemnych emocji. Lub – kiedy jednak nie chce ignorować zagrożenia – wzrasta u niego napięcie, frustracja, złość i przygnębienie.
Kiedy mówimy o tym, co może zrobić przeciętny człowiek, to kluczowe jest zwrócenie uwagi na to, że zmiana klimatu jest wyzwaniem globalnym, bardzo złożonym i dla wielu ludzi bardzo abstrakcyjnym. Choć skutki są widoczne już teraz gołym okiem, to wiele osób nie dostrzega jeszcze powagi zagrożenia, a przynajmniej nie widzi tego w najbliższej przyszłości. Choć faktem jest, że każdy może coś zrobić, aby zapobiec negatywnym skutkom zmiany klimatu i każde działanie ma znaczenie, to jednak ta odpowiedzialność i realny wpływ nie rozkłada się równomiernie na każdego. Inna jest odpowiedzialność korporacji, inna nas jako konsumentów. Faktem jest też ogromna potrzeba zmian systemowych i regulacji prawnych. Czasami można usłyszeć, że to korporacje najwięcej szkodzą i one powinny wziąć odpowiedzialność. Faktycznie, powinny. Z drugiej jednak strony to od wyborów konsumentów zależy na przykład to, czy ta nieetyczna produkcja będzie dla producenta opłacalna.
„My” zamiast „ja”
Co może zrobić jednostka?
Przede wszystkim odpowiednia definicja celów. Nie chodzi o to, aby w pojedynkę zatrzymać zmiany klimatu. Chodzi o to, aby wpływać tam, gdzie człowiek ma wpływ. Wiele działań lokalnych, które dają korzyść dla jakości życia tu i teraz ma też konsekwencje dla globalnych wyzwań, nawet jeśli ten wpływ nie jest oczywisty. Na początek, można nie szkodzić. Marnowanie jedzenia, śmiecenie, niszczenie zieleni, betonowanie, impulsywne i bezsensowne zakupy rzeczy, których człowiek wcale nie potrzebuje i nawet nie dają mi głębszego zadowolenia. Zmiana zachowania w tym zakresie nie tylko pomaga przyrodzie, ale ma też potencjał pozytywnego wpływu na jakość życia tu i teraz.
Ważna jest też zmiana perspektywy z „ja” na „my”. Jednostkowe działanie może nie dać oczekiwanego efektu, ale suma tych działań już tak, zwłaszcza gdy są to działania zintegrowane. Ważne jest więc współdziałanie, współpraca i wzmacnianie normy społecznej „chronimy klimat i przyrodę” a jeszcze lepiej „chronimy i dbamy o nasz dom”
Ludzi mobilizuje to, co bezpośrednio ich dotyka i dotyczy.
Tak. Człowiek działa, gdy coś dotyczy go osobiście. Mówimy o zmianie stylu życia, więc trzeba realnie spojrzeć na psychologiczne mechanizmy i czynniki, które z jednej strony ułatwiają zmianę zachowania i te, które tę zmianę utrudniają.
Zdrowie psychiczne jest w głębokim kryzysie
Susze, zmniejszenie plonów, wysokie ceny jedzenia, nagłe zjawiska pogodowe. To widać, ale często nie widać tego, co mamy w środku. Z jakimi trudnościami psychicznymi będziemy się przez to mierzyć? W szerokości geograficznej, w której mieszkamy, też odczuwamy i jeszcze odczujemy zmiany klimatu.
Zapytałaś mnie o kryzys zdrowia psychicznego. A jak jest teraz?
Źle. Szczególnie ze skalą depresji.
Właśnie. Wiemy, że wskaźniki kryzysu zdrowia psychicznego rosną, zwłaszcza wśród osób młodych. To, co destrukcyjnie wpływa na środowisko, tak samo wpływa na ludzi. Mówię o presji na szybciej i więcejoraz modelach ekonomicznych opartych na maksymalizacji zysku bez uwzględniania kosztów środowiskowych i społecznych. Już teraz ludzie czują się coraz bardziej wycieńczeni, sfrustrowani, zagubieni i zestresowani. Dodatkowo, zanieczyszczenie środowiska, złej jakości powietrze, niezdrowa żywność, za mało aktywności fizycznej – wszystko to przecież wpływa negatywnie na stan zdrowia i samopoczucie.
Powinno być wolniej i mniej?
I lepiej. Więcej i szybciej nie musi oznaczać lepiej. To nie jest tak, że ratujemy tylko planetę. Tak naprawdę ratujemy samych siebie. Mamy mentalny problem, bo oddzieliliśmy się od natury, której jesteśmy częścią. Kiedy mówimy, że konieczna jest zmiana stylu życiu, to jest historia nie tylko o ochronie planety. To jest historia o ochronie ludzi.
–
Zdjęcie tytułowe: shutterstock/Antony Matthews Films