Wyniki niedawno zakończonego badania pokazują, że hipopotamy w Kolumbii są liczniejsze, niż do tej pory sądzono. Jest ich już około 200 i stanowią coraz większe zagrożenie dla kolumbijskiej fauny i flory. Wielu naukowców uważa, że najprostszym i najbardziej humanitarnym rozwiązaniem byłby odstrzał.
W tym miejscu mogą być Państwo nieco skonfundowani. Przecież ze szkoły pamiętamy, że hipopotamy na wolności żyją w Afryce. Kolumbia leży zaś w Ameryce Południowej. Skąd więc dwie setki tych zwierząt wzięły się w kolumbijskiej dżungli? Jak to często bywa, ich historia jest jednocześnie niezwykła i prozaiczna.
Kaprys narkotykowego barona
Kolumbijskie hipopotamy to potomkowie czterech sztuk sprowadzonych przez niejakiego Pablo Escobara. Zapewne kojarzą Państwo, kto to taki. Mówi się o nim, że był najpotężniejszym, najbogatszym i najbardziej bezwzględnym przestępcą XX w. To oczywiście opinia, choć dobrze uzasadniona. Natomiast fakty są takie, że Escobar był „baronem narkotykowym” – szefem wielkiego międzynarodowego kartelu kokainowego, odpowiedzialnym za porwania i zabójstwa setek osób. W tym wysokich rangą kolumbijskich urzędników i polityków.
- Czytaj także: „Smród jest niesamowity. Czuć palony plastik, styren, metale ciężkie”. Takich miejsc jest więcej
Szef kartelu narkotykowego to jak wiadomo zawód wysoce nieetyczny i ryzykowny, ale bardzo intratny. We wczesnych latach 90-tych majątek Escobara szacowano na około 30 miliardów dolarów, ale wcześniej mafiozo też bynajmniej nie klepał biedy. A gdy się ma dużo pieniędzy, to można realizować różne dziwne pomysły, bo „któż bogatemu zabroni?”. Pablo Escobar miał fantazję mieć prywatną menażerię z hipopotamami, więc pod koniec lat 70-tych sprowadził sobie małe stadko – trzy samice i jednego samca gatunku Hippopotamus amphibius. Oczywiście nielegalnie, ale na tle innych przestępstw, które popełnił, to akurat nie robi chyba na nikim wrażenia.
Hipopotamy wybierają wolność
Po zabiciu Escobara w 1993 roku „kokainowymi hipopotamami” nikt się już nie zajmował. Uciekły więc i osiedliły się w dolinie rzeki Magdalena. Znalazły tam idealne warunki, lepsze nawet niż na Czarnym Lądzie. Lepsze, bo bez naturalnych drapieżników i bez zagrożenia suszą. Podejrzewa się też, że w Kolumbii hipopotamy osiągają dojrzałość płciową wcześniej niż w Afryce i odnoszą większy sukces reprodukcyjny, ponieważ rzadziej dochodzi między nimi do walk o terytorium i zasoby. Tak czy inaczej, hipopotamy zaczęły się szybko rozmnażać, tworząc największą populację tych zwierząt poza Afryką.
Sytuacja trochę przypomina tą z dzikami w Polsce w ostatnich dekadach. Choć jest tu kilka istotnych różnic, z których najważniejsza to fakt, że oczywiście dzik jest u nas gatunkiem rodzimym, a hipopotam w Kolumbii – inwazyjnym. Są to zresztą największe inwazyjne zwierzęta na świecie.
Poważne zagrożenie dla ekosystemu
Naukowcy od dawna byli zaniepokojeni tym, że hipopotamy zagrażają rodzimej kolumbijskiej faunie i florze, konkurując z innymi zwierzętami o siedliska i zasoby. Wyniki niedawnego spisu hipopotamów tylko zwiększyły te obawy.
Najbardziej zagrożone są manat zachodnioindyjski (Trichechus manatus), wydra neotropikalna (Lontra longicaudis) i znana w popkulturze jako symbol wyluzowania kapibara (Hydrochoerus hydrochaeris). Gdy hipopotamy przemieszczają swoje ogromne cielska do i z rzek, powodują erozję brzegów rzek i wytyczają błotniste ścieżki, które dzielą las na fragmenty.
Szybko rosnąca populacja
Kilka lat temu naukowcy szacowali, jak szybko rozmnażają się hipopotamy. Przewidywali, że w 2020 r. wzdłuż rzeki Magdalena i jej dopływów będzie żyło około stu tych zwierząt. Jednak wyniki nowego badania, w ramach którego zespół badawczy policzył zwierzęta osobiście, za pomocą drona, jak i przy użyciu innych metod śledzenia pokazują, że w Kolumbii żyje obecnie między 181 a 215 hipopotamów. Okazało się, że ponad jedna trzecia z nich to młode osobniki. Jeśli te liczby nie robią na Państwu wrażenia, warto dodać, że jeszcze w roku 2007 populację kolumbijskich hipopotamów szacowano na szesnaście sztuk.
Nie można dłużej zasłaniać się niewiedzą
Do niedawna jednym z argumentów przeciwko zajmowaniu się na poważnie problemem kolumbijskich hipopotamów było to, że informacje na ich temat były niepełne. Najnowsze badania dają jednak kompletny obraz sytuacji i pokazują, że państwo kolumbijskie musi pilnie podjąć działania.
Wielkie i niebezpieczne
Sytuacja jest tym poważniejsza, że poza zagrożeniami dla rodzimych ekosystemów, hipopotamy są bezpośrednio niebezpieczne dla ludzi. Hipopotamy są bowiem zwierzętami terytorialnymi. Dorosłe ważą średnio 1500 kg (samce, samice niewiele mniej) i bywają bardzo agresywne. W Afryce mają zwyczaj szarżowania na łodzie rybackie i wywracania ich, w wyniku czego ludzie na pokładzie często toną, albo są zabijani przez hipopotamy. Rocznie na Świecie (na razie oczywiście głównie w Afryce) ofiarą hipopotamów pada ok. pół tysiąca osób. To – ex aequo ze słoniami – „najlepszy” wyniki wśród dzikich ssaków lądowych. Dla porównania, lwy zabijają kilkadziesiąt osób rocznie.
W Kolumbii doszło już do poważnych ataków hipopotamów na ludzi oraz do wypadku samochodowego na autostradzie, w wyniku którego zginął hipopotam. Także dlatego coraz silniej słychać w tym kraju głosy o potrzebie szybkiego i skutecznego rozwiązania problemu z tym inwazyjnym gatunkiem.
Co można zrobić?
Jedną z obecnie testowanych strategii jest podawanie zwierzętom środków antykoncepcyjnych. To jednak metoda powolna, kosztowna, a w dodatku nie była wcześniej testowana na taką skalę. Oszacowano, że w ten sposób można by wyeliminować hipopotamy w ciągu 45 lat. Koszt? Co najmniej 850 tysięcy dolarów amerykańskich.
Inny sposób to chwytanie, znieczulanie i transportowanie hipopotamów helikopterem do ośrodka w celu kastracji. To kosztowałaby co najmniej pół miliona dolarów, a wyeliminowanie całej populacji zajęłoby nawet około pół wieku.
Co ważne, oba szacunki – ten dotyczący kastracji i ten dotyczący podawania środków antykoncepcyjnych – są zbyt optymistyczne. Do otrzymania przytoczonych liczb użyto bowiem wcześniejszych (sprzed opublikowania wyników spisu), znacznie niższych szacunków liczebności populacji hipopotamów.
Tymczasem regionalna agencja odpowiedzialna za walkę z hipopotamami ma ograniczone fundusze i polega na środkach antykoncepcyjnych z darowizn ze Stanów Zjednoczonych. Urzędnicy agencji negocjują z innymi krajami, w tym z Indiami i Meksykiem, eksport niektórych zwierząt do sanktuariów za granicą. Ale to kosztowałoby ok. 3,5 miliona dolarów.
Wybrać mniejsze zło
Wielu naukowców opowiada się jednak za odstrzałem hipopotamów. Podkreślają, że finansowy i etyczny koszt ich wybicia należy porównać z kosztem utraty rodzimej flory i fauny Kolumbii. Zwolennicy zabicia hipopotamów twierdzą, że jest to najszybsze i najbardziej humanitarne rozwiązanie problemu – póki w ogóle można go jeszcze rozwiązać.
Korzystałem z artykułu Colombia’s ‘cocaine hippo’ population is even bigger than scientists thought