Setki śniętych ryb, opieszałe działania służb i przerzucanie się odpowiedzialnością. Taki krajobraz wyłania się z kolejnej katastrofy ekologicznej. Tym razem chodzi o Wisłę, a skutki jej zatrucia są widoczne do dzisiaj – przekonują wędkarze, którzy znajdują śnięte ryby. Tym razem najprawdopodobniej winna jest oczyszczalnia w podkrakowskich Niepołomicach. „Tysiące martwych ryb spłynęło w dół Wisły” – relacjonuje Paweł Chodkiewicz, Strażnik Rzek WWF.
Sytuację odnotowano na kilkudziesięciu kilometrach rzeki. „Ryby próbowały uciekać z wody, wychodziły na brzeg” relacjonują nam mieszkańcy. Podobne zjawisko zaobserwowano nawet w odległym Sandomierzu. Według wspomnianego Chodkiewicza łącznie odnotowano dziesiątki tysięcy martwych ryb, był to zarówno narybek, małe osobniki i dorosłe ryby. Sytuację licznie relacjonują wędkarze i mieszkańcy w mediach społecznościowych, a obrazki są podobne do tych znanych znad Odry.
Zatrucie rzeki potwierdził na konferencji zwołanej po sztabie kryzysowym Wojewoda Małopolski Krzysztof Klęczar. – Wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują, że nastąpiło zanieczyszczenie rzeki Wisły, prawdopodobnie ściekami o charakterze głównie bytowym, co spowodowało pogorszenie się jakości wody. To z kolei przełożyło się na śnięcia ryb – mówił wojewoda.
Pierwsze zgłoszenie trafiło do służb we wtorek 10 września. – O godz. 21:51 do WIOŚ w Krakowie wpłynęło telefoniczne zgłoszenie osoby fizycznej o śniętych rybach w dużej ilości na brzegach rzeki Wisły pomiędzy mostem w Nowym Brzesku a klasztorem w m. Hebdów – czytamy w notatce Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska.
Według wojewody została podjęta „natychmiastowa interwencja”.
- Czytaj także: Polskie rzeki to ściek: „jak w kraju Trzeciego Świata”
Mieszkaniec zgłosił martwe ryby w Wiśle. Służby miały pretensje i odmówiły interwencji
Pierwsze sygnały o trwającej katastrofie docierały jednak już od wczesnego popołudnia. O pierwszych martwych rybach wędkarze informowali już od godz. 14:00. – Od razu powiadomiono służby – zapewnia Paweł Chodkiewicz.
– Dostaliśmy informację, że do zatrucia doszło już w godzinach popołudniowych. Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska pojawił się koło godziny 17:00 i nie stwierdził nic. Wędkarze zaczęli alarmować, że dziesiątki kilometrów Wisły są zatrute, ryby wyskakują z wody, rzeką płyną martwe ryby, osadzają się na brzegach i zacząłem wydzwaniać do centrum zarządzenia kryzysowego. Tam usłyszałem, że WIOŚ o godzinie 17:00 nic nie stwierdził, co jest absurdalne, bo martwych ryb była masa. Od Centrum Zarządzania Kryzysowego Województwa Małopolskiego dowiedziałem się, że nie podejmie żadnej interwencji w tej sprawie i kim ja jestem, żeby podważać to, co mówi WIOŚ – relacjonuje Chodkiewicz.
Alarmują o tysiącach śniętych ryb. „Nie zostałem potraktowany poważnie”
– Ja byłem w Hebdowie. Na miejscu zastałem setki ryb, które uciekały z wody. Najpierw zadzwoniłem na Centrum Zarządzania Kryzysowego, ale po tym telefonie poczułem, że nie zostałem potraktowany poważnie. Była to dokładnie 21:12, zaraz po tym wykonałem telefon na 112 i tam już Pani zajęła się sprawą fachowo – wyjaśnia nam jeden z wędkarzy zaangażowanych w sprawę. – Dopiero po tym fakcie o 21:36 zadzwonił do mnie WIOŚ. Na miejscu w Hebdowie pojawiła się jako pierwsza policja i straż pożarna – dodaje.
Finalnie źródło zanieczyszczenia wody odnalazła grupa wędkarzy znajdująca się w Niepołomicach.
Pierwsze próbki z odpływu, do którego podpięta jest Strefa Gospodarcza i oczyszczalnia miejska, inspekcja pobrała o godz. 1:10 w nocy – przyznaje Paweł Chodkiewicz. Do Wisły wpadał tam wodospad ścieków. Jak dodaje aktywista w produkcji dziennikarza RMF MAXX. Próbki te raczej się już do niczego nie przydadzą, ponieważ życia biologicznego w Wiśle już w tym miejscu nie ma.
–
Zdjęcie tytułowe: shutterstock/Longfin Media