Aktywista Lechosław Lerczak pozwał prezydenta Poznania za smog. Domaga się 10 tysięcy zł, które przeznaczyłby na zakup czujek. – W Poznaniu mamy tylko jedną – w ogrodzie botanicznym. On nie jest w stanie pokazać miarodajnych wyników. A ludzie, wychodząc na spacer, czy uprawiając sport, chcą wiedzieć, czy to dla nich bezpieczne i czym oddychają – mówi.
Jest pan kolejną osobą, która będzie się sądzić o smog. Tym razem z Poznaniem.
Zainspirowała mnie pani Grażyna Wolszczak, choć po rozmowie z prezydentem Trzaskowskim zrezygnowała z pozwu przeciwko miastu i sądziła się ze skarbem państwa. Ja uważam, że za wszystkie decyzje dotyczące naszego miasta odpowiada pan prezydent Jacek Jaśkowiak, dlatego postanowiłem złożyć pozew przeciwko niemu. Prezydent wywodzi się z ruchów miejskich. Mimo tego od początku swojej działalności na tym stanowisku pomija temat poprawy jakości powietrza. Poznań jest wymieniany w czołówkach rankingów najbardziej zanieczyszczonych miast. A kiedy normy PM 2,5 były przekraczane o 400 proc., miasto milczało, nie wydało żadnego komunikatu, nie dostaliśmy informacji od służb, że lepiej nie wychodzić z domu. Tak nie powinno być.
Walki ze smogiem w Poznaniu nie ma?
Nie ma. Jedyna nadzieja to ruchy społeczne, mamy na przykład Koalicję Antysmogową Bye bye Smog, do której włączają się mieszkańcy, rady dzielnic. Sam działam w ośmiu organizacjach ekologicznych, w tym w Polskim Klubie Ekologicznym. Dzięki mojemu pozwowi sprawą zainteresowały się lokalne media i w nich pokładam nadzieję, że trochę przymuszą władze miasta do działania. Ile macie w Krakowie czujników smogu?
Osiem.
No właśnie, w Poznaniu jest jeden – w ogrodzie botanicznym. On nie jest w stanie pokazać miarodajnych wyników. A ludzie, wychodząc na spacer, czy uprawiając sport, chcą wiedzieć, czy to dla nich bezpieczne i czym oddychają. Oczywiście, korzystamy z aplikacji, mamy chociażby czujki Airly. Ale to przecież WIOŚ powinien podawać oficjalne i godne zaufania pomiary.
Jeśli uda się panu wygrać, zadośćuczynienie przekaże pan na zakup czujek?
Tak, wnioskuję o 10 tysięcy złotych zadośćuczynienia od miasta. Nie robię tego dla pieniędzy, nie zachowam dla siebie ani grosza z tej sumy. Wszystko pójdzie na zakup czujników, które chciałbym umieścić w najbardziej newralgicznych częściach miasta.
Co jeszcze znalazło się w pozwie?
Żądam w nim „zaniechania naruszania dóbr osobistych przez miasto w postaci zmuszania mieszkańców do przebywania w warunkach szkodliwych dla życia i zdrowia”. Zawarłem tam też prośbę do prezydenta, aby „zobowiązał się do podjęcia skutecznych działań prowadzących do poprawy jakości powietrza w mieście i do bardziej skutecznej walki ze smogiem”.
Dlaczego akurat pan pozywa miasto?
Zostałem nominowany przez „Głos Wielkopolski” do tytułu Osobowości Roku, bo działam jako aktywista od lat. Kiedy nominacja się ukazała, mnóstwo osób zaczęło do mnie dzwonić i mówić „zrób coś w sprawie smogu, my się dusimy”! To był pierwszy „kopniak”, żeby coś zrobić. Poza tym sprawa smogu jest dla mnie także osobista. Odczułem skutki zanieczyszczonego powietrza na samym sobie. Choruję na to samo, co nasz pan prezydent, który rok temu przeszedł operację wycięcia guza krtani. Nie wiedziałem, że teraz również trafił do szpitala, na dzień przed złożeniem pozwu. Gdybym wiedział, poczekałbym. Trzecim czynnikiem, dlaczego akurat ja się tym zająłem, jest moja działalność w różnych ruchach społecznych. Mamy pomysły na to, jak polepszyć jakość powietrza w Poznaniu i chcemy na to zwrócić uwagę.
Dajmy przykład. Jakie to pomysły?
Chociażby wprowadzenie darmowej komunikacji publicznej w dniach, kiedy stężenia smogu są wysokie. Budowa park&ride. Wnioskowaliśmy o większe środki na wymianę pieców – zaproponowaliśmy 5 mln zł, ale rada miasta to odrzuciła. Finansowanie zostało na poziomie 2 mln zł. Obliczyliśmy, że w takim tempie to wszystkie piece zostaną wymienione najszybciej za 50 lat. Ważna jest też sprawa profilaktyki zdrowotnej, współpraca na tym polu ze szpitalami i uczelniami. U nas tego nie ma, nie ma badań, nie ma akcji informacyjnych. Świadomość społeczeństwa jest bardzo mała. Było pod Poznaniem, w Puszczykowie, ostatnio spotkanie w sprawie smogu. Przyszło dziewięć osób! To dramatycznie mało! Byliśmy w Gdańsku, w Warszawie na konferencjach dotyczących wpływu smogu na zdrowie – w Poznaniu nikt czegoś takiego nie organizuje. Działamy też w sprawie spalarni śmieci, już od lat, bo boimy się zanieczyszczeń, które emituje. Wygrałem nawet sprawę w sądzie, domagając się upublicznienia umowy gminy ze spalarnią. Do tej pory jej nie zobaczyłem. Spalarnia, naszym zdaniem musi być kontrolowana, a nie jest.
Myśli pan, że pozew przyspieszy prace miasta w temacie smogu?
Jednym z celów Poznania ma być, według zapowiedzi władz, „poprawa warunków życia mieszkańców i stanu środowiska”. A tymczasem ludzie boją się wychodzić z domu, żeby się nie dusić. Pewności nie mogę mieć, ale mam nadzieję, że ten pozew zmusi prezydenta do efektywnych działań.
Fot. Shutterstock/Daniel Jedzura