Minister klimatu Michał Kurtyka zezwolił na dalsze działanie kopalni odkrywkowej „Turów”. Złoże znajduje się na trójstyku polskiej, niemieckiej i czeskiej granicy. Decyzję Kurtyki krytykują organizacje ekologiczne.
Koncesja przyznana grupie PGE będzie obowiązywać do 2026 roku. Właściciele kopalni mają w przyszłości nadzieję na jej przedłużenie aż do 2044 roku. Według ich planów w ciągu najbliższych dziesięciu lat kopalnia miałaby wydobywać od 9 do 11,5 milionów ton węgla brunatnego rocznie. Czesi protestowali przeciwko dalszej działalności odkrywki od niemal roku. Obawiają się niedoborów wody pitnej, które według szacunków mogą dotknąć nawet 30 tys. osób. To dlatego, że odkrywka tworzy tak zwany lej depresyjny, a poziom wód gruntowych wokół niej dramatycznie się obniża. Swoje uwagi do inwestycji mają też Niemcy. Kopalnia może negatywnie wpływać na jakość powietrza po ich stronie granicy.
– Należy się liczyć ze wzrostem pozwów zagranicznych wobec PGE pochodzących z sąsiadujących z odkrywką i elektrownią Turów regionów Czech i Niemiec – uważa Kuba Gogolewski z Fundacji „Rozwój TAK – Odkrywki NIE”, jednej z polskich organizacji sprzeciwiającej się dalszemu wydobyciu w „Turowie”.
Minister klimatu, zatwierdzając koncesję, zignorował petycję złożoną do Parlamentu Europejskiego, podpisaną przez 13 tys. mieszkańców Polski, Niemiec i Czech. Wzywają oni unijne organy do pilnego zajęcia się sprawą. W połowie lutego swoje zaniepokojenie wyraziła też grupa europarlamentarzystów, którzy w związku z odkrywką wysłali list do Komisarza UE ds. środowiska. Na skargę do Komisji Europejskiej zdecydował się również czeski minister środowiska Richard Brabec oraz hetman przygranicznego kraju libereckiego Martin Puta (odpowiednik marszałka województwa).
Rzeczniczka spółki PGE Górnictwo i Energetyka Konwencjonalna Sandra Apanasionek zapewniała do niedawna, że kopalnia wcale nie poszerzy swojego obszaru. Zacznie jedynie eksploatację w miejscu, które należy do polskiego giganta energetycznego od 1994 roku. Faktyczny obszar, na którym spółka wydobywałaby węgiel, mógłby jednak być większy niż do tej pory. Tego obawiali się nasi południowi sąsiedzi. Jeden z planów zakładał dociągnięcie odkrywki w bliską okolicę czeskiej granicy.
Dziś przedstawiciele Polskiego Grupy Energetycznej twierdzą, że przedłużona koncesja dotyczy mniej niż połowy wyznaczonego 26 lat temu obszaru. Na razie brak jest informacji, jaka jego część będzie w rzeczywistości objęta wydobyciem. W praktyce teren ten wciąż może się powiększyć. Władze grupy zapewniają również, że po czeskiej stronie granicy zagrożone jest jedynie ujęcie wody we wsi Uhelna. Również i ono ma być zachowane po wprowadzeniu „technicznych środków”, nad którymi pracują polscy specjaliści.
– To rażące obchodzenie zasad. Jeśli decyzje te przejdą w Polsce, będą stanowić precedens dla innych państw zależnych od węgla. – komentował dla czeskiego Greenpeace’u Milan Starec, protestujący mieszkaniec Uhelnej. Według niego polskie władze zignorowały głosy sprzeciwu z Czech i Niemiec, pomijając opinie naszych sąsiadów z procesu konsultacji społecznych. Działacze Greenpeace’u będą namawiać rząd w Pradze, by bronił interesu mieszkańców przygranicznych miejscowości w Europejskim Trybunale Sprawiedliwości.
Zdjęcie: Mark Agnor / Shutterstock