Polski rząd zapowiedział, że będzie walczył o odkrywkę i rozmawiał z czeskimi władzami na temat odejścia od swoich roszczeń. Kopalnia Turów miała być jednym z tematów dyskusji Mateusza Morawieckiego z czeskim premierem Andrejem Babisem podczas trwającego od poniedziałku szczytu Rady Europejskiej.
W nocy z poniedziałku na wtorek polski premier zadeklarował, że osiągnięcie porozumienia jest bliskie, a Republika Czeska zdecydowała się wycofać pozew z Trybunału Sprawiedliwości. Potwierdził też, że nasz rząd zgodził się współfinansować przedsięwzięcia na łączną kwotę 45 milionów euro mające zabezpieczyć Czechów przed dalszymi konsekwencjami działania odkrywki. Według deklaracji Morawieckiego swoje inwestycje miałaby również przyspieszyć Polska Grupa Energetyczna. Chodzi między innymi o budowę podziemnego ekranu ograniczającego odpływ wody.
„Wydaje się, że jesteśmy już bardzo bliscy porozumienia. W wyniku tego porozumienia Czechy zgodziły się wycofać wniosek do TSUE” – można było przeczytać w twitterowym wpisie Kancelarii Premiera. Za pośrednictwem tego samego portalu minister klimatu Michał Kurtyka poinformował, że „udało się osiągnąć konsensus z Czechami”.
Czeski premier: „Nie cofamy pozwu”
Takie deklaracje mocno odbiegały od odpowiedzi czeskiego premiera Andreja Babisa na pytania dziennikarzy. Podczas porannego briefingu szef praskiego rządu stwierdził, że nie ma na razie porozumienia, a kopalnia Turów nadal jest dla Czechów problemem. Dodał, że Czesi próbują zwrócić uwagę Polski na skutki działania odkrywki od 2016 roku. „Cieszy mnie, że Polska wreszcie zauważyła problemy Czechów” – powiedział.
Wyjaśnił, że na razie nie ma planów dotyczących porzucenia wniosku do TSUE. „Nie wycofamy żadnego pozwu. Nic takiego nie będzie” – stwierdził Babis w Brukseli.
Rzecznik polskiego rządu Piotr Müller powiedział z kolei, że doszło do nieporozumienia. Potwierdził, że rozmowy wciąż trwają, i że Czesi zadeklarowali porzucenie roszczeń dopiero po podpisaniu ostatecznej wersji międzyrządowej umowy. Jej treść nadal jest ustalana.
Jednocześnie wicepremier i minister aktywów państwowych Jacek Sasin zapowiedział, że kopalnia odkrywkowa ma nadal działać. „Nie ma mowy, żeby wyłączyć pracę kopalni, żeby takie postanowienie zostało wykonane. Wykonanie go byłoby katastrofalnym ciosem w polską energetykę, w polską gospodarkę” – podkreślał Sasin podczas konferencji prasowej w Bogatyni.
Kopalnia Turów kością niezgody
Przypomnijmy: 26 lutego Czesi pozwali Polskę do Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości za działalność odkrywki znajdującej się na trójstyku granic. Skarżą się, że kopalnia Turów wysysa wody podziemne i osusza studnie. Dodatkowymi problemami jest hałas maszyn i zanieczyszczenie powietrza.
Czesi sprzeciwiają się wydłużaniu koncesji dla Turowa i domagają się zastosowania środków, które ograniczą negatywne skutki odkrywki. Negocjacje, które trwały przez niemal cały 2020 rok nie przyniosły żadnych skutków. Czesi zwrócili się do Komisji Europejskiej po opinię. KE w grudniu przyznała, że przedłużanie koncesji dla kopalni do 2026 roku jest niezgodne z unijnymi dyrektywami. Dała też zielone światło dla postawienia Polski przed TSUE.
Czeska strona domagała się również zastosowania tzw. środka tymczasowego. Chodzi o zatrzymanie wydobycia węgla brunatnego do momentu wydania wyroku przez TSUE. 21 maja Trybunał zdecydował, że wprowadzi ten środek, a kopalnia Turów musi natychmiast zatrzymać pracę.
Polska nie posłucha TSUE
“Żadne decyzje Trybunału Sprawiedliwości UE nie mogą naruszać obszarów związanych z podstawowym bezpieczeństwem krajów członkowskich. Bezpieczeństwo energetyczne należy właśnie do tego obszaru” – oświadczył premier Mateusz Morawiecki. Według niego TSUE nie powinno decydować o zamknięciu “tak skomplikowanego mechanizmu energetycznego” w ramach środka tymczasowego, na długo przed rozstrzygnięciem sporu. Kopalnia Turów na razie działa tak, jak działała przed decyzją Trybunału.
Rząd przekonuje, że wyłączenie odkrywki wiązałoby się z zamknięciem elektrowni Turów. Węgla brunatnego, ze względu na jego właściwości nie można transportować na dalekie odległości, dlatego nie można go kupić albo przewieźć np. z Bełchatowa. Przy dalekim transporcie kolejowym, pod wpływem wilgoci, węgiel się zbryla i jest trudny do rozładunku.
Czy wyłączenie elektrowni spowodowałoby problemy z dostawami energii?
Wyliczenia analityków Fundacji Instrat pokazują, że nie. W ubiegłym roku Turów wyprodukował jedynie 3,3 proc. energii. Zamknięcie elektrowni wiązałoby się z 11-procentowym wzrostem importu energii, ale – zdaniem ekspertów – nie powodowałoby przerw w dostawie prądu.
Bardziej dotkliwym skutkiem zawieszenia prac w kopalni Turów będzie wzrost bezrobocia w regionie i upadek branż związanych z wydobyciem. „I za to winę ponoszą PGE i rząd, które swoją polityką i utrzymywaniem za wszelką cenę działalności kopalni doprowadziły do tego, że ten rejon nie może liczyć na unijne pieniądze na transformację energetyczną – podkreślił w rozmowie z „Wyborczą” analityk z Instratu Paweł Czyżak.
Autorzy: Katarzyna Kojzar, Marcel Wandas
Zdjęcie: fotokon/Shutterstock