34 miliony euro rocznie – z takiej kwoty, według ustaleń Europejskiego Biura Ochrony Środowiska, zwolnione są w Polsce spółki węglowe. Choć, jak wynika z unijnej Dyrektywy Wodnej, powinny odprowadzać opłatę za korzystanie z wód. Tak, jak robią to inne przedsiębiorstwa oraz mieszkańcy.
„To niedopuszczalne, że polskie kopalnie i elektrownie, które pobierają na swoje potrzeby kolosalne ilości wody, są zwolnione z opłat!” -mówi Katarzyna Czupryniak z Fundacji Rozwój TAK- Odkrywki NIE. „A jednocześnie każdy szary obywatel za wodę płacić musi. Tymczasem zgodnie z danymi zawartymi w Programie Przeciwdziałania Skutkom Suszy, odwodnienia górnicze stanowią aż 36% całego poboru wód podziemnych w Polsce! W kraju, którego zasoby wodne, są bardzo skromne – 1400 m³ na mieszkańca, podczas gdy średnia w Unii wynosi niemal 3000 m³” – dodaje.
Do danych dotyczących opłat za korzystanie z wód gruntowych dotarła organizacja European Environmental Bureau (Europejskie Biuro Ochrony Środowiska, EEB). W raporcie „Mind the gap” przeanalizowała politykę wodną Polski, Czech i Niemiec – czyli krajów, które są największymi producentami węgla brunatnego.
W sumie te trzy kraje straciły aż 54 mln euro. Choć, jak podkreślają autorzy raportu, wyliczenia wynikają z dostępnych danych. W rzeczywistości strata może być jeszcze większa.
Kopalnie nie płacą
Autorzy raportu przypominają: w 2010, według postanowień Ramowej Dyrektywy Wodnej, rządy krajów członkowskich miały wprowadzić nową politykę cen wody. To miało zachęcić do jej oszczędzania i zapobiec zanieczyszczaniu. Od 10 lat płacimy więc średnio 2,75 euro za metr sześcienny wody. My – mieszkańcy. Płacą też przedsiębiorstwa. Kopalnie są z opłaty zwolnione.
„Trzy kraje UE, które w największym stopniu zajmują się wydobyciem węgla brunatnego, zwalniają pobór wód podziemnych z odkrywkowych kopalń z opłat. Pomimo negatywnego wpływu zarówno na wody gruntowe, jak i powierzchniowe” – czytamy na stronie organizacji EEB. „Tak jest w Polsce oraz w krajach związkowych Saksonia i Saksonia-Anhalt w Niemczech (w Brandenburgii odwadnianie kopalni jest zwolnione z opłat, jeżeli odprowadzona woda nie jest dalej wykorzystywana). Jedynie kraj związkowy Nadrenia Północna-Westfalia wprowadził w 2011 roku opłatę w wysokości 0,05 euro / m3” – dodają autorzy. Jak zaznaczają, w Czechach, w związku z przestarzałym prawem górniczym z lat 80., operatorzy kopalni mogą bezpłatnie korzystać z wody wydobywanej z kopalni.
Na czym polega odwadnianie kopalni?
Żeby można było wydobywać węgiel, teren musi być suchy. Cała woda jest więc odpompowywana – a to wpływa na stosunki wodne w okolicy. Właśnie przez odwadnianie pod kopalnie węgla brunatnego, jeziora na Pojezierzu Gnieźnieńskim wysychają. Przy granicy odkrywki tworzy się lej depresyjny, czyli obniżenie lustra wód gruntowych.
Jak zaznaczają twórcy raportu, elektrownie spalające węgiel brunatny również pobierają duże ilości wody, która służy do chłodzenia. „Pobór i zrzut wody ma negatywny wpływ na stan ekologiczny zbiorników wodnych źródłowych/odbiorczych” – piszą, zaznaczają, że spalanie węgla jest głównym źródłem zanieczyszczenia wód rtęcią.
34 mln euro starty
Ceny za pobór wody gruntowej w euro za m3 przedstawili w tabeli:
Sprawa z wodą wykorzystywaną do chłodzenia elektrowni nie jest jednak tak prosta – płaci się tylko za wodę „skonsumowaną” przez zakład. Jeśli więc system chłodzący jest otwarty i „oddaje” później wodę, nie musi uiszczać opłaty.
Autorzy raportu zaznaczają, że inne użycie wody przez kopalnie – niezwiązane z drenażem – jest objęte opłatą. Osuszanie terenu pod wydobycie jest za to darmowe.
Jak wyliczyła organizacja EEB, w 2017 roku z kopalni węgla brunatnego odprowadzono 445 mln m3 wody, a 289 mln m3 dla kopalń węgla kamiennego. Jeśli spółki węglowe płaciłyby takie stawki, jak inni przedsiębiorcy, czyli 0,03 euro/m3, do polskiego budżetu wpłynęłoby dodatkowe 22 mln euro.
PGE Górnictwo i Energetyka Konwencjonalna informuje, że w 2018 pobrało 917 mln m3 wody do chłodzenia elektrowni na węgiel brunatny. Autorzy raportu wyliczają, że za wodę „oddaną”, która jest zwolniona z opłat, spółka zapłaciłaby dodatkowe 12 mln euro.
To w sumie daje stratę 34 mln euro – najwięcej spośród trzech badanych krajów. 2 mln euro tracą Czesi, a Niemcy – 18 mln.
„Istnieje pilna potrzeba większej przejrzystości w zakresie ilości wód gruntowych i powierzchniowych pobieranych przez przemysł węglowy i inne gałęzie przemysłu” – komentuje Michael Bender, Ekspert ds. Wody w GRÜNE LIGA. „Władze odpowiedzialne za gospodarkę wodną znają zakres wpływu przemysłu węglowego. Jednak nie wywiązują się ze swoich zadań zbierania danych i zmuszania zanieczyszczających do płacenia. Instrumenty ekonomiczne, takie jak opłaty za wodę i podatki, powinny być stosowane w całej Europie i zapewniać niezbędne finansowanie w celu poprawy stanu ekologicznego rzek, jezior i wód podziemnych” – dodaje.
O komentarz do sprawy poprosiliśmy Wody Polskie. Na razie nie dostaliśmy odpowiedzi.
Zdjęcie: Michael von Aichberger/Shutterstock