Po wielu latach, dzięki projektowi rozporządzenia, które powstało w ministerstwie rozwoju, w Polsce pojawiła się szansa na uporządkowanie rynku kotłów węglowych. Zmieni ono patologiczną sytuację, w której znajdujemy się teraz. Zmieni, ale dopiero w drugiej połowie 2018 roku, kiedy ma zacząć obowiązywać. Obecna sytuacja jest patologiczna, ponieważ do polskich domów od zawsze sprzedaje się kotły nie spełniające żadnych standardów emisyjnych. Sprzedaż większości urządzeń dostępnych w polskich marketach budowlanych jest nielegalna w Czechach, Austrii lub Niemczech.
Są to tzw. „śmieciuchy” i „kopciuchy”. Zmiana cieszy, bo od kilku lat, jako Polski Alarm Smogowy, aktywnie zabiegaliśmy o to, żeby wreszcie uregulować ten rynek i zakazać sprzedaży najbardziej trujących i najmniej wydajnych kotłów. Nasza troska dotyczyła przede wszystkim zdrowia ludzi, bo to ono jest tutaj najważniejsze. Ale nie tylko, bo dotyczyła także publicznych pieniędzy. Było bowiem widać, że przez brak regulacji doprowadziliśmy do absurdalnej sytuacji.
Z jednej strony są tworzone systemy dotacji. Zachęca się ludzi do wymiany kotłów na nowe. Z drugiej – w sprzedaży są urządzenia, które nie spełniają żadnych standardów i zamontowane będą nas truć przez kolejne 15, 20 lat. To powoduje, że walka z niską emisją jest prowadzona w sposób bardzo nieefektywny i ogranicza skuteczność programów takich jak KAWKA lub te prowadzone przez Wojewódzkie Fundusze Ochrony Środowiska. Odwleka także osiągnięcie pożądanego celu.
Celu, którym jest poprawa jakości powietrza. Sytuacja jest teraz taka, że jeżeli to rozporządzenie wejdzie w życie, zgodnie z zapowiedziami, w 2017 roku, to od 2018 roku z polskich sklepów znikną najgorsze kotły. Tym sposobem zrobimy wreszcie krok do przodu i sprzedaż kotłów, która jest nielegalna na przykład w Czechach, będzie też nielegalna u nas. Nowe paleniska montowane w domach będą efektywniejsze i bardziej ekologiczne. A przez to powietrze stanie się czystsze.
Rzecz ważna i dobra. Jednak wciąż pozostaje jeden problem. Okres przejściowy poprzedzający wejście w życie przepisów to cały rok 2017 i ponad połowa kolejnego, 2018. Można się więc spodziewać, że w tej chwili zacznie się masowa wyprzedaż kopciuchów i Polacy skuszeni niskimi cenami, zaczną montować w domach nowe kotły. Nowe, ale fatalne i trujące. Jeżeli tak się stanie, jeżeli „wpompujemy” je do polskich domów, to za kilka lat i tak trzeba będzie je usuwać.
Dlatego opłacałoby się skrócić okres przejściowy, a także zacząć działać w kierunku zmobilizowania ludzi do zakupu lepszych urządzeń i biznesu do tego, by wcześniej przestał je sprzedawać. Opłacałoby się, bo jest to jedna z tych sytuacji, kiedy inwestycja w prewencję pozwoli uniknąć w przyszłości bardzo kosztownej choroby. Usuwanie i wymiana tych kotłów będzie bowiem droga.
A to, że trzeba je będzie wymieniać jest w zasadzie pewne. Są już plany wprowadzenia zakazów nie tylko sprzedaży, ale też używania takich kotłów. W wielu europejskich krajach to normalność. Jeżeli my także będziemy do niej zmierzać i rozumieć ją jako czyste powietrze, także będziemy musieli sięgnąć po zakaz używania pozastandardowych urządzeń. W tych miejscach kraju, gdzie powietrze jest najgorsze, takie zakazy mogą zacząć obowiązywać w perspektywie kilku lat.
Kiedy wejdą w życie trzeba będzie wymienić zakupione dzisiaj „kopciuchy” i „śmieciuchy”. Zamiast wymieniać kocioł raz, trzeba będzie to zrobić dwa razy – a to oznacza dodatkowe koszty. Tak niemal z pewnością będzie w Małopolsce, ale trzeba zakładać, że także w wielu innych miejscach kraju. Problemu może się nie udać uniknąć, nie tylko przez zbyt długi okres przejściowy. Także przez brak świadomości nadchodzących zmian oraz tego, jak będą one wyglądać. Wielu ludzi nie wie, że decydując się dzisiaj na tanie urządzenia, skazuje się na to, iż za kilka lat i tak będzie musiało kupić kotły lepsze, bardziej ekologiczne. To trzeba zmienić.
I trzeba to zmienić jeszcze zanim zaczną się „jesienne wyprzedaże” kopciuchów. A wietrzący magazyny przedsiębiorcy, zaczną je sprzedawać klientom nieświadomym tego, że dokonując takiego zakupu krzywdę robią nie tylko innym, ale także sobie. Oraz, że oszczędność jest pozorna.