Korea Południowa przedstawiła w ubiegłym tygodniu plan „tarczy antykryzysowej”. New deal południowoazjatyckiego tygrysa przykuł uwagę światowej opinii publicznej głównie za sprawą informacji o wielomiliardowych inwestycjach w zielone technologie. Chodzi w tym jednak o coś więcej, co i my moglibyśmy podpatrzeć u Koreańczyków.
Koreański New deal będzie wart ponad 100 miliardów dolarów i został oparty na dwóch filarach. Jednym są technologie cyfrowe, w tym na przykład związane z rozwojem zdalnego nauczania opierającego się o technologię 5G. Drugim tzw. zielone inwestycje, które mają pozwolić Koreańczykom odejść od węgla i osiągnąć neutralność dla klimatu do 2050 roku. A wcześniej zwiększyć udział słońca i wiatru w miksie energetycznym.
W planach jest więc zwiększenie mocy zainstalowanej odnawialnych źródeł energii z obecnych 12,7 GW do 42,7 GW w 2025 roku – głównie z energetyki słonecznej i wiatrowej. Duże pieniądze zostaną przeznaczone na rozwój elektromobilności – Koreańczycy z Południa planują, że w 2025 roku na drogach będą mieć około 1,13 mln aut elektrycznych i sporo wodorowych. W planach jest także modernizacja budynków użyteczności publicznej oraz bloków komunalnych do standardu budownictwa zeroemisyjnego. Ma pojawić się podatek węglowy. Realizacja całego planu ma w najbliższych kilku latach zapewnić 1,9 mln nowych miejsc pracy.
Z troski o pieniądze
W kontekście planu dużo się mówi o zielonym zwrocie azjatyckiego tygrysa oraz odpowiedzialności jego władz za klimat. Poniekąd słusznie, bo są to kroki, które środowisku z pewnością nie zaszkodzą. Motywacja do ich stawiania jest jednak inna: to pieniądze.
„W erze popandemicznej, oczekuje się, że kraje będą agresywnie inwestować w przyszłe silniki wzrostu. Korea Południowa uznaje za niezbędne to, by dbać o nowe gałęzie gospodarki i zmieniać swoje gospodarcze paradygmaty w sposób, który pozwoli przyspieszyć spowalniający wzrost gospodarczy. By to osiągnąć, rząd przedstawił projekt New Deal” – tłumaczył Lee In-Chul z Real Good Economy Institute w jednym z biznesowych programów radia KBS World.
Chodzi w tym bowiem przede wszystkim o to, że Koreńczycy postanowili wykorzystać kryzys, by zadbać o przyszły dobrobyt i konkurencyjność gospodarki. I próbują to zrobić w sposób, który wydaje się mądry i dalekowzroczny. Zaczęli od określenia, które gałęzie gospodarki mają w przyszłości szansę na dynamiczny rozwój oraz, gdzie są w stanie rywalizować na globalnym rynku. Wybrali technologie cyfrowe, co nie może dziwić, kiedy pamięta się, że chodzi między innymi o kraj, w którym powstał Samsung. Oraz zieloną energetykę, w której wyścig technologiczny wciąż jest do wygrania i nowoczesną motoryzację. Co – podobnie jak w przypadku Samsunga i elektroniki – nie powinno zaskakiwać, kiedy zważy się, że mówimy o kraju, który zbudował imperium Hyundaia i Kia.
Elektryczne Hyundai i Kia
Koreańczycy planują więc zainwestować miliardy dolarów w technologie cyfrowe oraz zielone nie dlatego, że jakoś szczególnie troszczą się o zmiany klimatu. Zrobią to, ponieważ policzyli, że takie inwestycje zapewnią największy zwrot. Na przykład koncerny motoryzacyjne znalazły się bardzo wysoko na liście beneficjentów programu, ponieważ dostrzeżono, że sytuacja na tym rynku przypomina nieco tę, z którą mieliśmy do czynienia około 100 lat temu, kiedy zaczynała się masowa produkcja samochodów.
Podobnie jest pod tym względem, że pojawiają się nowe rozwiązania i nowe technologie, a o tym, kto za 20, 30 i 50 lat utrzyma lub wzmocni swoją obecność na rynku, w dużym stopniu zdecyduje pozycja w technologicznym wyścigu. A w tym można brać udział od początku i skorzystać z forów, które daje wczesny start lub później gonić innych i ewentualnie bić się o zlokalizowanie u siebie fabryk-montowni globalnych gigantów.
Koreańczycy wybrali tę pierwszą możliwość.
Hyundai i Kia mają bardzo dobrą pozycję startową i szanse na to, że po włożeniu odpowiednio dużych pieniędzy w badania i rozwój, wzmocnią ją jeszcze w nadchodzących latach. Pomóc powinno im nie tylko państwowe finansowanie badań i rozwoju, ale też regulacje, które stworzą krajowy rynek zbytu. Ten pozwoli testować produkty w warunkach bojowych i poprawiać je w taki sposób, by mogły rywalizować na globalnych rynkach.
Oprócz samochodów elektrycznych, duży nacisk ma być położony też na ciężarówki oraz statki napędzane wodorem. Korea chce być dużym eksporterem we wszystkich tych dziedzinach.
Nowoczesne budynki
Sporo pieniędzy ma pójść także na transformację energetyczną, która również ma być poligonem doświadczalnym dla koreańskich firm. Szybka zmiana ma im dać możliwości rozwoju technologii, które będą mogły zapewnić krajowi ważne miejsce na jednym z najważniejszych rynków nadchodzących dekad – rynku tak zwanej „zielonej energii”.
Podobnie sprawa ma się z inwestycjami w budownictwo zeroemisyjne, bo często zapomina się o tym, że w zielonej energetyce chodzi nie tylko o wytwarzanie, ale też oszczędzanie energii. Duże programy skupione na nowoczesnym budownictwie i zmuszające na przykład do szukania nowych materiałów oraz metod ogrzewania, mają wzmocnić koreańskie firmy działające w tym obszarze. I pomóc im w walce na globalnym rynku.
Jak będzie, oczywiście dopiero zobaczymy. Natomiast sposób myślenia Koreańczyków jest bardzo ciekawy i wart obserwowania. Tym bardziej, że są to dziedziny – być może z wyjątkiem motoryzacji, gdzie możliwości są dziś nieporównywalne, a mimo to plany naszego rządu były ambitniejszej niż koreańskie – w których także mamy bardzo duży potencjał gospodarczy. By go wykorzystać, trzeba jednak o Polsce myśleć w odważny sposób.
Zdjęcie: Jonathan Weiss / Shutterstock