Krzewy wprawdzie trudniej się przytula, ale pod pewnymi względami mogą one być pożyteczniejsze niż drzewa. Z badania opisanego na łamach czasopisma „Atmospheric Environment” wynika, że wykazują one wyższą skuteczność w usuwaniu smogu ulicznego niż ich roślejsi koledzy.
Sprawa w zasadzie rozbija się o odpowiednie warunki wentylacji. Przy zabudowie określanej jako miejski kanion (ulice z wysokimi budynkami po obu stronach) krzewy znacznie lepiej niż drzewa sprawdzają się w redukowaniu stężenia smogu. Co więcej, drzewa mogą nawet sprzyjać kumulacji zanieczyszczeń. Wiele zależy od gęstości nasadzenia i korony drzew, jednak zasadniczo, ze względu na swoje rozmiary, rośliny te tworzą barierę utrudniającą przepływ powietrza – a zatem rozpraszanie szkodliwych pyłów i gazów. Niskie krzewy zatrzymują natomiast część pyłów w obrębie drogi, tuż nad jezdnią, ale ze względu na swoje niewielkie gabaryty nie utrudniają wentylacji. Nieco inaczej sytuacja wygląda w „luźniejszej” przestrzeni – gdy droga nie wcina się w gęstą zabudowę. W takich warunkach drzewa rosnące wzdłuż jezdni, przy odpowiednim natężeniu wiatru, sprzyjają redukcji zanieczyszczeń.
Wentylują czy blokują?
Powyższe wnioski to efekt badania przeprowadzonego pod kierownictwem prof. Prashanta Kumara z Uniwersytetu w Surrey. Przedsięwzięcie zostało zrealizowane w ramach iSCAPE (Improving Smart Control of Air Pollution in Europe) – finansowanego ze środków unijnych projektu obliczonego na poprawę kontroli jakości powietrza i redukcji emisji węgla w europejskich miastach. Choć przytoczone wyniki wydają się naruszać „wizerunek” drzew jako jednej z niewielu broni antysmogowych, którymi dysponujemy, to jednak wątpliwości w tym zakresie rozwiewa inne badanie. W 2015 r. naukowcy z Wydziału Fizyki i Astronomii na Uniwersytecie w Leicester wykazali, że drzewa – w ogólnym rozrachunku – mają korzystny wpływ na jakość miejskiej atmosfery. Pobudzają one ruchy powietrza i zmniejszają stężenia zanieczyszczeń pochodzących z ruchu drogowego. Według pomiarów dokonanych w Leicester drzewa obniżały ilość smogu na wysokości odpowiadającej przeciętnemu wzrostowi pieszych średnio o siedem procent.
Wyniki te wydają się być rozbieżne z danymi zaprezentowanymi przez naukowców z University of Surrey. Również wcześniejsze badania na ten temat dowodziły, że drzewa mogą ograniczać przepływ powietrza i powodować kumulację smogu. Prof. Antoine Jeanjean kierująca zespołem z University of Leicester zaznacza, że faktycznie w niektórych okolicznościach drzewa mogą zwiększać ilość pyłów i szkodliwych gazów w powietrzu. Jednak tego typu wzrosty mają charakter lokalny, dotyczą wspomnianych wcześniej miejskich kanionów, i często także tymczasowy: zależą od aktualnych warunków atmosferycznych, m.in. natężenia wiatru. – Nasze obawy związane z tym, że drzewa mogą zatrzymywać zanieczyszczenia w obrębie ulic okazały się bezpodstawne. W ujęciu całościowym mają one korzystny wpływ na rozpraszanie zanieczyszczeń – przekonuje badaczka. Wynika to z faktu, że choć drzewa mogą ograniczać prędkość wiatru, to jednocześnie powodują drobne, „chaotyczne” ruchy powietrza, które rozpraszają smog uliczny.
Jak chroni nas zieleń
Wpływ na przepływy powietrza i „rozrzedzanie” smogu to oczywiście tylko jeden z licznych aspektów pozytywnego oddziaływanie zieleni – o różnych gabarytach – na przestrzeń miejską i zdrowie mieszkańców. Zarówno drzewa, jak i krzewy usuwają z powietrza szkodliwe gazy, wchłaniając je za pomocą tzw. aparatów szparkowych. Są to drobne struktury znajdujące się w skórce liści i łodyg, które służą roślinie do wymiany gazowej. Szparki pochłaniają głównie dwutlenek węgla, ale także gazy toksyczne dla ludzi, takie jak dwutlenek siarki, dwutlenek azotu, ozon czy tlenek węgla. Substancje te łączą się z wodą zawartą w tkankach roślinnych i ulegają przekształceniu w inne związki chemiczne. Część „smogowych” pierwiastków wykorzystywana jest przez rośliny w charakterze pożywienia. Drzewa i krzewy zapewniają nam również mechaniczną osłonę przed pyłami zawieszonymi. Cząstki zanieczyszczeń osadzają się na liściach, igliwiu oraz gałęziach, z których spłukuje je deszcz.
Listę pożytków związanych z wysokim „zadrzewieniem” – ale i „zakrzewieniem” – obszarów miejskich można ciągnąć bardzo długo. Poczynając od faktów powszechnie znanych, jak to, że drzewa stanowią źródło tlenu, zmniejszają natężenie hałasu, chronią przed słońcem upalne dni czy stanowią schronienie dla zwierząt, po mniej oczywiste. Na przykład takie, że ograniczają zachowania agresywne. Badanie opisane kilka lat temu na łamach czasopisma „Environment and Behavior” dowodzi, że w okolicach o bujnych drzewostanach znacznie rzadziej dochodzi do przypadków napaści oraz włamań niż na terenach o skąpej zieleni. Z innych badań wynika, że obecność drzew sprzyjają szybszemu powrotowi do zdrowia pacjentów szpitali, zmniejsza objawy ADHD u dzieci, dodaje energii i wzmaga sprawność umysłu.
Jeśli więc ktoś chciałby się pochylić nad pytaniem, czy lepiej sadzić krzewy czy drzewa, odpowiedź jest następująca: najlepiej sadzić jedne i drugie w jak największej ilości. Z poprawką na to, że krzewy mogą lepiej sprawdzać się wzdłuż gęsto zabudowanych ulic, więc warto zadbać o ich przewagę w takich miejscach. Pozytywny przykład takich działań dał w zeszłym roku krakowski Zarząd Zieleni Miejskiej, inicjując akcję sadzenia krzewów przy Alejach Trzech Wieszczów. Impreza odbyła się z udziałem mieszkańców i „znanych osobistości”. W sumie aleje – i przechodniów – ma „ochraniać” 2 tys. krzewów.