„Lasy nie uratują nas przed katastrofą klimatyczną, ale dadzą nam więcej czasu – jakieś 20-25 lat” – przewidują naukowcy badający klimat. Prof. dr hab. Janusz Olejnik z Uniwersytetu Przyrodniczego w Poznaniu wyjaśnił w rozmowie ze SmogLabem, w jaki sposób las może sprawić, że klimat będzie ocieplał się wolniej. Jednak nie wszystkie propozycje są pozytywnie oceniane przez ekspertów.
Lasy ratują klimat pochłaniając dwutlenek węgla
– Tak długo jak nie zmniejszymy emisji CO2 do atmosfery, nic nie pomoże w walce ze zmianą klimatu. Natomiast lasy dają nam ewentualnie dodatkowy czas na dojście do zeroemisyjnej Polski, Europy i świata w przyszłości. Jest to dość odległą perspektywą, więc wszystko co może wydłużyć ten czas jest na wagę złota – powiedział prof. Olejnik.
Klimat ocieplił się już o ponad 1 st. C. Stężenie CO2 w atmosferze przekroczyło 400 ppm (części na milion). Przed rewolucją wynosiło ono 280 ppm.
– Łatwo więc policzyć, że podbiliśmy zawartość CO2 o 50 proc. Ten dwutlenek węgla, który bezkarnie emitujemy do atmosfery ma kilka dróg „ucieczki”.
Pierwsza, bardzo istotna droga to oceany, które pochłaniają CO2. Tutaj jednak zrodził się proces, który wcześniej – gdy wszystko było bardzo zrównoważone – nie był nauce znany. Woda w połączeniu z dwutlenkiem węgla tworzy kwas. Zmienia się więc kwasowość oceanów, umierają rafy koralowe i dziesiątki różnych biologicznych procesów, o których wcześniej nie mieliśmy pojęcia. W związku z tym na oceany możemy liczyć coraz mniej.
Druga to tzw. ekosystemy lądowe. One na skutek procesu fotosyntezy (czyli absorpcji CO2, wbudowywaniu węgla w biomasę, a wyrzucaniu z siebie tlenu) pochłaniają ok. 29-30 proc. CO2, który emitujemy. A cala reszta zostaje w atmosferze, stąd ten wzrost stężenia CO2. Jak wiadomo, lądy stanowią ok. ¼ powierzchni planety, a ¾ to woda. 30 proc. z lądów to lasy, stąd ich rola jest olbrzymia.
– Panuje błędne przekonanie, że jak się posadzi las, to on od razu pochlania CO2. To nie jest prawda, co udowadnia cały szereg pomiarów i analiz. Las świeżo po posadzeniu ma, kolokwialnie mówiąc, zbyt małe drzewka, żeby proces fotosyntezy był istotniejszy od procesu oddychania.
Lasy potrzebują kilku lat, żeby rzeczywiście pochłaniać CO2
Las oddycha, a ten proces, tak jak oddychanie człowieka, powoduje emisje CO2. Jeśli las jest bardzo młody – ma rok, dwa czy pięć lat, to oddychanie jest wyższe niż pochłanianie. W związku z tym, na samym początku życia lasu jest on niestety emiterem (per saldo).
– Dopiero po iluś latach w lesie zaczyna przeważać pochłaniane. Sosna potrzebuje na to ok. 7-8 lat, Wtedy przechodzi w pochłanianie, w pewnym momencie bardzo intensywne. Szczyt pochłaniania przypada na wiek drzewostanu 30-40 lat. Następnie proces ten zwalnia, wraz ze starzeniem się lasu coraz mniejsze jest pochłanianie, aż dochodzi do saldo zerowego. W związku z tym dokonaliśmy obliczeń (trwa to od ok. 10 lat), pokazano krzywą chronosekwencyjną. Jesteśmy o krok od zdobycia wiedzy jak las pochłania w funkcji swojego wieku. Mówiąc krótko: jak las ma x lat to pochłania tyle, jak y lat pochłania tyle. Mówimy o sośnie – wyjaśnia SmogLabowi prof. Olejnik.
Naukowiec dodaje, że wśród zwykłych ludzi chcących coś zrobić dla klimatu funkcjonuje olbrzymie nieporozumienie. Mówi, że mają oni poglądy, a nie mają wiedzy.
– Jak gdzieś w Polsce zniknie jakiś starszy las, podnosi się niebotyczne larum, że niszczymy starodrzew. Stare lasy z punktu widzenia walki z ociepleniem klimatu są już mało przydatne – tłumaczy.
Czytaj także: Strategia Leśna UE. Czy unijny dokument pomoże w ochronie lasów?
Dwa 60-letnie lasy chronią klimat lepiej, niż jeden 120-letniego las?
Profesor porównuje pochłanianie CO2 przez lasy z tankowaniem auta: „Jeśli chcemy jak najwięcej zatankować, to przyjeżdżamy na stację z pustym czy pełnym bakiem? Z lasami jest podobnie. Im las jest straszy, tym większą ma zawartość węgla. Stary las ma tak dużą zawartość węgla w drzewostanie i glebie, że trudno mu dokładać kolejne porcje. Tym bardziej, że to, co już jest w środowisku zaczyna się rozkładać”. Co w takim razie należy robić?
– Moja koncepcja jest taka, że w okresie 120 lat zdecydowanie lepiej hodować dwa lasy po 60 lat, niż jeden 120-letni las, który później wytniemy. Dużo korzystniej wypadają dwa lasy następujące zaraz po sobie – wycinka i zaraz drugi las. Jak wynika z naszych obliczeń, te dwa lasy pochłoną dużo więcej, bo o 40 proc. więcej CO2, niż jedna generacja 120-letniego lasu. Nie mówiąc już o tym, że pozyskalibyśmy o wiele więcej drewna.
Kontrargumenty do wycinania starych lasów
Augustyn Mikoś z Pracowni na rzecz Wszystkich Istot mówi, że wycinanie starych lasów jest szkodliwe z punktu widzenia mitygacji i adaptacji do zmian klimatu. Oto argumenty:
– Lasy pierwotne i starodrzewy magazynują więcej węgla na tej samej powierzchni niż inne lasy w podobnych warunkach. Kiedy drzewa są wycinane, węgiel ten przestaje być związany w ekosystemie lasu; częściowo jest on potem związany w wytworzonych z pozyskanego drewna produktach (domy, meble etc.) – powiedział SmogLabowi.
Jak dodał, średnio połowa pozyskanego drewna jest palona w celu wyprodukowania energii (w postaci drewna energetycznego np. opałowego oraz przetworzonych na pellet, brykiety czy zrębki produktów ubocznych przemysłu drzewnego). To z kolei prowadzi do natychmiastowego uwolnienia węgla (w postaci CO2) do atmosfery przyczyniając się do podgrzewania planety.
Po drugie, w starych lasach strefy umiarkowanej 50-66 proc. węgla znajduje się w glebie. – Jest to wynik gromadzenia się węgla przez stulecia lub w niektórych przypadkach tysiąclecia. Działania związane z gospodarką leśną (m.in. wycinka, zrywka, uprzątanie, przygotowanie gleby pod nasadzenia) powoduje uwalnianie nawet 8 proc. węgla skumulowanego w glebie do atmosfery – wyjaśnia Mikoś.
Kolejnym argumentem Pracowni jest fakt, że wiele badań z ostatnich lat wskazuje na to, iż stare lasy nie przestają wiązać dwutlenku węgla z atmosfery. Produktywność netto starych lasów jest dodatnia, węgiel gromadzony jest m.in. w martwym drewnie i glebie. Ilość węgla zmagazynowana w starych lasach i lasach pierwotnych wzrasta przez stulecia.
– Lasy pierwotne i starodrzewy są bardziej odporne na zaburzenia (m.in. te związane ze zmianami klimatu jak coraz częściej pojawiające się gradacje owadów takich jak kornik drukach) niż lasy przekształcone i plantacje, przez co są bardziej stabilnymi rezerwuarami węgla – powiedział Mikoś w rozmowie ze SmogLabem.
Dodatkowo ochrona starych lasów jest kluczowa z punktu widzenia ochrony różnorodności biologicznej. W starych lasach swoje ostoje mają rzadkie, często zagrożone gatunki (m.in. mchów, porostów, owadów czy ptaków) wrażliwe na działalność człowieka, które w bardziej przekształconych lasach nie znajdują odpowiednich warunków do życia. Jak wyjaśnia Pracownia, z punktu widzenia przeciwdziałania kryzysowi klimatyczno-ekologicznemu, najrozsądniejszym rozwiązaniem jest obejmowanie ścisłą ochroną wszystkich lasów pierwotnych i starodrzewów a także tych lasów, które mają potencjał do renaturalizacji.
Budowanie z drewna jest ekonomiczne i lepsze dla klimatu
Budownictwo z drewna jest tańsze. Drewniane domy są dużo oszczędniejsze. Dużo łatwiej utrzymać je „w odpowiednim reżimie termicznym” Można wybudować je modułowo w 2-3 miesiące, tak jak w Ameryce, w której 90 proc. domów jest z drewna. Dodatkowo przestalibyśmy produkować tak dużo cementu.
Prof. Olejnik zaznaczył, że produkcja cementu jest bardzo znaczącym źródłem emisji CO2. Jak można to ograniczyć?
– Około 5-7 proc. emisji CO2 w Europie wynika z produkcji cementu. Zacznijmy budować nie cementowe, a drewniane stropy i domy. Dzięki temu mielibyśmy także oszczędności emisji CO2. – To jest moje zalecenie od lat, żeby Polska wreszcie przestawiła się na budownictwo drewniane. Jest to nasza koncepcja, którą planujemy udowodnić badaniami.
Kilka miesięcy temu naukowcy rozpoczęli pierwsze w Polsce badania nad starodrzewiem. Konkretnie nad lasem sosnowym, który w momencie zakończenia badań będzie miał 100 lat. Po ich zakończeniu chcieliby poczynić zalecenia dla zmiany strategii budownictwa w przyszłości.
– Co najważniejsze, należy uświadomić ludziom, że to nie jest nic strasznego jak gdzieś hodujemy na drewno lasy i wytniemy je. Za 10 lat już znowu mamy las, grzyby, bioróżnorodność, a jednocześnie nie produkujemy plastiku. Otaczamy się cudownym, naturalnym materiałem, jakim jest drewno – przekonuje prof. Olejnik.
Polska jest na 2. miejscu na świecie pod względem odzyskiwania powierzchni leśnej
Naukowiec wspomniał, jak przed rokiem przypadkowo natknął się na strajk klimatyczny. Jak mówi, młodzi ludzie, z którymi rozmawiał byli jakby przez kogoś „nakręceni”, bez wiedzy przeciwko czemu protestują. Utrzymywali, że po II wojnie światowej w Polsce ubyło lasów. Jak tłumaczy prof. Olejnik, przed wojną prawie 40 proc. powierzchni kraju było zalesione. Był to jeden z najwyższych pułapów w Europie, który po wojnie spadł do 20 proc. Obecnie mamy lesistość 30 proc. Polska, pod względem odzyskiwania powierzchni leśnej, jest na 2. miejscu na świecie. Wyprzedza nas tylko Korea (procentowo).
– Ja pochodzę z pokolenia studentów strajkujących. Strajki przeciwko komunizmowi były naszym chlebem powszednim. Zanim jednak wyszliśmy na ulicę, dużo się naczytaliśmy. Protestując przeciwko czemuś trzeba mieć wiedzę. Inaczej jest się tylko marionetką w czyichś rękach. Ja jestem po ich stronie, ale nie mogę znieść ich niewiedzy i tego jak są zmanipulowani. Nie interesuje mnie polityka, ale martwię się o swoje wnuczki i chciałbym, żeby żyły na sensownym świecie, a nie na takim, jaki szykuje nam rozwój cywilizacji. Od 1986 r., kiedy napisałem pierwszy artykuł o zmianach klimatu, ilość CO2 prawie się potroiła.
Czytaj także: Wycinka ma zły wpływ na klimat i na samopoczucie. Lasy dają nam ulgę
Polskę obwinia się za emisje CO2
Jak mówi naukowiec, szuka się kozłów ofiarnych. Jako że Polska nie jest zbyt silnym krajem, obwinia się ją za emisje.
– Polska emituje 0,7 proc. CO2 w skali świata, a według niektórych jesteśmy głównym trucicielem. Niestety nasze Ministerstwo Klimatu kiepsko działa. Jesteśmy biednym krajem, trudno żeby od biednych oczekiwać największych postępów.
Dlatego właśnie badacze skoncentrowali się na lasach i metodzie polegającej na hodowaniu dwóch lasów jeden po drugim, po 60 lat każdy.
– Nie mamy wielkiego poparcia w UE, ale mam nadzieję, że nasi leśnicy dadzą sobie z tym radę. W 2027 r. będą skończone badania, nie da się tego przyśpieszyć. Naszym laboratorium jest natura i to my musimy się do niej dostosować. Lasy nie uratują nas przed katastrofą klimatyczną, ale dadzą nam więcej czasu – jakieś 20-25 lat. W skrajnym przypadku, pod wpływem zmian klimatu część polskich lasów może po prostu zniknąć – podsumowuje prof. Olejnik.
–
Zdjęcie: Fotema/Shutterstock