Zanieczyszczenia londyńskiego powietrza były jedną ze spraw podnoszonych w kampanii wyborczej Sadiqa Khana. Ten po wyborze na stanowisko burmistrza Londynu energicznie zabrał się do działania. Plany samorządu są obecnie na etapie konsultacji społecznych. Intensywnie lobbuje także na rzecz zmian w prawie krajowym i uchwalenia nowej Ustawy o Czystym Powietrzu. Kampanię rozpoczął od przemówienia wygłoszonego 5 lipca w szpitalu Great Ormond Street.
Warto je przeczytać. Mając w głowie to co robią lub czego nie robią nasze samorządy.
Oto, co mówił burmistrz Londynu:
To wspaniale być dzisiaj z wami w instytucji, która jest prawdziwą ikoną Londynu.
Great Ormond Street to jeden z najlepszych szpitali świata.
Każdego dnia zmienia życia małych dzieci.
Zapewnia im wspaniałą opiekę i wsparcie.
Nie będzie przesadą, kiedy powiem, że tylko dzięki opiece zdrowotnej zapewnianej przez wspaniałych lekarzy oraz personel, który tutaj pracuje, tysiące ludzi wciąż są dzisiaj między nami.
W imieniu wszystkich zebranych chcę złożyć hołd pracującym tutaj i ich doskonałej pracy.
A także podziękować szpitalowi za to, że gości nas tego ranka.
Jednakże nie przyszedłem tutaj dzisiaj, by opowiadać o naszym systemie opieki zdrowotnej lub naszych niesamowitych szpitalach, w tym Great Ormond Street – to opowieść na inny dzień.
Jestem tutaj, by mówić o zagrażającym naszemu zdrowiu niebezpieczeństwie.
Sprawie życia i śmierci.
Sprawie, która już teraz każdego dnia niszczy zdrowie londyńczyków – wliczając w to nasze dzieci i nasze wnuki.
Sprawie, które będzie coraz większym obciążeniem dla naszych szpitali – takich jak ten – dopóki nie przeciwstawimy się jej z podniesioną przyłbicą.
Mówię oczywiście o niebezpiecznym i zanieczyszczonym londyńskim powietrzu.
Sześćdziesiąt lat temu, w ten sam dzień roku – 5 lipca 1956 – Ustawa o Czystym Powietrzu stała się prawem.
Uchwalono ją po wielkich londyńskich smogach lat 50.
Spowodowała wielkie zmiany w życiu londyńczyków – uratowała niezliczoną liczbę żyć.
Była jednym z wielkich politycznych osiągnięć ubiegłego stulecia.
Jednak dzisiaj w Londynie mierzymy się z innym zagrożeniem związanym z zanieczyszczeniem środowiska.
Dzisiejsza rocznica wypada w dobry czas, by przypomnieć nam, że można zrobić różnicę, jeżeli tylko będziemy zdecydowani i odważni.
Pomimo ogromnej presji ze strony grup interesów, brytyjscy politycy w latach 50. dokonali wspaniałej rzeczy i odpowiedzieli na zagrożenia z rozmachem, który był wówczas konieczny.
Sprzeciwili się im wtedy i powiedzieli: to co jest, nie wystarczy – nie jesteśmy gotowi na to, by pozwolić londyńczykom umierać bez powodu.
Teraz przyszedł czas na nas.
Dla dobra dzisiejszych londyńczyków i kolejnych generacji.
Jest tak, ponieważ tak samo jak w latach 50. zanieczyszczenie powietrza w Londynie powoduje, że mieszkańcy miasta bez potrzeby umierają.
To jedno z największych wyzwań stojących przed naszym miastem.
I inaczej niż było z dymem w przeszłości, dzisiejsze zanieczyszczenie to niewidoczny i ukryty zabójca.
Nie można go zobaczyć.
Nie można go poczuć.
Nie można go posmakować.
Ale wiemy, że niszczy nasze zdrowie.
I wiemy, że prawie 10 tys. londyńczyków ginie każdego roku z powodu długotrwałej ekspozycji.
Szczególnie niebezpieczny jest poziom dwóch zanieczyszczeń:
Pierwsze z nich to dwutlenek azotu – toksyczny gaz, który powoduje zapalenia płuc, wstrzymuje ich rozwój i zaostrza przebieg chorób takich jak astma.
W wielu częściach Londynu poziom tlenku azotu trzykrotnie przekracza dopuszczalny prawem poziom.
Jest tak źle, że na Putney High Street roczny dopuszczalny limit emisji został przekroczony w ósmym dniu nowego roku. Oxford Street, Earls Court i Brixton zdążyły go przekroczyć jeszcze w styczniu.
I tak źle, że całoroczna dopuszczalna norma godzinnych przekroczeń stężenia dwutlenku azotu została przekroczona zanim minęły dwa tygodnie tego roku.
Drugie niebezpieczne zanieczyszczenie jest znane jako PM10 i PM2,5.
To rakotwórcze cząsteczki powodujące także problemy z układem krążenia oraz choroby układu oddechowego, których stężenie przekracza poziom bezpieczeństwa w Londynie.
Jako miasto – i jako kraj – nie możemy schować głów w piasek i udawać, że wszystko jest w porządku.
Czas na działanie był wczoraj.
Jak możemy stać obok kiedy wiele z miejsc, gdzie zanieczyszczenie jest najgorsze, znajduje się koło szkół?
Jak możemy stać obok, kiedy nasze dzieci są narażone na niebezpiecznie zanieczyszczone powietrze, narażać całe pokolenie na problemy zdrowotne?
I jak możemy stać obok, kiedy wiemy, że jest w naszej mocy, by coś z tym problemem zrobić?
Prosta odpowiedź brzmi – nie możemy.
I nie będziemy.
Wierzę, że mam odpowiedzialność – i święty obowiązek – oraz mandat do działania.
Jest to dokładnie to, co zamierzam zrobić.
***
Gdy chodzi o zanieczyszczenie pyłem PM2,5 i PM10 Londyn należałby do najczystszych polskich miast.
Na powyższej mapie zaznaczono Kraków, ale równie dobrze mogłaby się tam znaleźć większość polskich miast.
Bardzo wysoki poziom dwutlenku azotu rejestrowany w Londynie jest wiązany z ruchem samochodowym i dużą liczbą aut wyposażonych w silniki diesla, które poruszają się po nim. Gdy chodzi o niego, to w brytyjskiej stolicy jest wyjątkowo źle i nawet gorzej niż u nas.
Więcej o Ustawach o Czystym Powietrzu z 1956 roku znajdziecie tutaj:
Fot. Canary Wharf. Matt Buck/Flickr.