Większość żywności marnujemy nie w gastronomii czy handlu, a w naszych domach. Wynika to z badań, które Najwyższa Izba Kontroli przytacza w swoim najnowszym raporcie. Urzędnicy NIK twierdzą, że prawo przeciwdziałające marnotrawstwu jest w Polsce nieskuteczne.
Marnowanie żywności w Polsce to duży problem, a co roku wyrzucamy 5 mln ton artykułów spożywczych. Wynika to z danych Programu Racjonalizacji i Ograniczania Marnotrawstwa Żywności (PROM). 60 proc. z niej pozbywamy się w gospodarstwach domowych. Handel odpowiada za jedynie 7 proc. tej masy. W przetwórstwie i produkcji rolniczej marnuje się z kolei około 15,5 proc. wszystkich produktów spożywczych.
Marnowanie żywności: często przez pomyłkę
Z domowych lodówek najczęściej pozbywamy się nieświeżej i zepsutej żywności. Taki powód podało 60 proc. zapytanych w ankiecie PROM. Produkty spożywcze wyrzucamy również przez przeoczenie daty ważności (42 proc.) i przecenienie swoich możliwości – przygotowanie lub zakup zbyt dużej ilości jedzenia. Według kontrolerów NIK sporą jej część można by było jeszcze wykorzystać. Często wyrzucamy ją popełniając prosty błąd.
„Nie wszyscy znają bowiem różnice między określeniem najlepiej spożyć przed, a określeniem: należy spożyć do. Pierwszy oznacza jedynie termin gwarantowanej przez producenta jakości żywności, drugi datę jej przydatność do spożycia” – czytamy w opracowaniu raportu.
Z badań PROM wynika jednak, że w handlu marnowanie żywności także osiąga ogromną skalę. Rocznie chodzi o 337 tys. ton jedzenia. Dzieje się tak mimo ustawy umożliwiającą sklepom przekazywanie produktów spożywczych organizacjom pozarządowym, które otrzymały dzięki niej jedynie 18,5 tys. ton jedzenia.
„To oznacza, że w ubiegłym roku organizacje te otrzymały ok. 5,5% żywności marnowanej w handlu i ok. 0,4% całej żywności marnowanej w Polsce (z blisko 5 mln ton)” – czytamy w raporcie.
Sklepy nie mogą oddawać jedzenia domom dziecka
Wynikać to może ze słabości ustawy, która pozwala przekazywać żywność jedynie wąskiemu gronu organizacji charytatywnych. Poza tą listą są między innymi domy dziecka czy domy pomocy społecznej. Przeszkadzać mogą również formalności, których dopełnić trzeba przy odbieraniu produktów spożywczych. Organizacje pozarządowe muszą informować o sposobie jej wykorzystania odpowiedni dla miejsca siedziby wojewódzki fundusz ochrony środowiska.
Fundusze mają też zbierać dane o ilości jedzenia wyrzuconego przez sieci handlowe i zbierać odpowiednie do niej opłaty. „Tyle teoria. W praktyce, jak pokazała kontrola NIK, przekazywane dane są niepełne i niejednolite, a do GIOŚ trafiają z opóźnieniem, co uniemożliwia ich rzetelną weryfikację” – piszą przedstawiciele Izby.
Kontrolerzy zwrócili też uwagę na niedofinansowanie Federacji Banków Żywności, jednej z największych organizacji otrzymującą produkty spożywcze w ramach umów z sieciami handlowymi. To między innymi do nich powinna trafiać część z wpłat przekazywanych przez sklepy WFOŚ-om. Pieniędzy jest jednak bardzo niewiele. Najlepiej sfinansowany Bank Żywności w Krakowie otrzymał w ciągu roku 88 tys. złotych. Bankowi w Opolu nie przyznano z kolei żadnej kwoty.
Zdaniem urzędników prawo mające w zamierzeniu zatrzymać marnowanie żywności musi pójść do poprawy. Sieci handlowe powinny być zobowiązane do obejmowania umowami o przekazywaniu jedzenia organizacjom wszystkich swoich sklepów. Sklepy nie powinny też czekać do ostatniej chwili na przekazanie produktów. W takiej sytuacji i tak trafiają one do śmieci – przekonują przedstawiciele NIK.
Źródło zdjęcia: johngerbhardt68 / Shutterstock