Ministerstwo Klimatu i Środowiska jasno zapowiadało, że jego działania zmierzają do tego, by zlikwidować transport konny do Morskiego Oka. Dziś przedstawiciele resortu dopytywani o tę deklarację odpowiadają wymijająco. I przekonują, że ostatnie zmiany są historyczne. Chodzi o to, że konie ciągnące fasiągi mają pokonywać krótszą trasę.
Ostatnie miesiące przyniosły spore zmiany na trasie do Morskiego Oka: ważne z punktu widzenia blisko 300 koni, które tam pracują. W czerwcu ubiegłego roku limit osób na fasiągu obniżono o dwie osoby dorosłe i dwójkę dzieci. Zwierzętom, jak możemy się domyślać, nieco ulżyło. Tuż po tym, jak zmiany weszły w życie, pojechaliśmy na miejsce by sprawdzić, czy fiakrzy przestrzegają nowych wytycznych. Okazało się, że tak. Podczas naszej pieszej podróży w górę i w dół nie zauważyliśmy, by limit był przekraczany. Jednocześnie nie dostrzegliśmy, by ktokolwiek to kontrolował. Ludzi na wozach liczyliśmy chyba tylko my…
- Czytaj także: Ważna deklaracja ministerstwa w sprawie koni z Morskiego Oka. „Będziemy działali dalej”
Konie przestaną się męczyć?
W ostatnim czasie Tatrzański Park Narodowy poinformował o kolejnych zmianach, które niektórzy określają historycznymi. Choć dla społeczników, o czym napiszemy nieco później, są niewystarczające. Ale od początku. Fiakrzy nadal będą mogli świadczyć usługi, jednak na znacznie skróconym odcinku. Mianowicie: tylko między Palenicą Białczańską a Wodogrzmotami Mickiewicza (2,7 km). Transport na dalszym, około 7-kilometrowym fragmencie do Włosienicy przejmą autobusy elektryczne. Te, jak zapowiada TPN, „będą funkcjonować w formie przewozów edukacyjnych”. „Podczas przejazdu podróżni będą mieli okazję wysłuchać informacji o przyrodzie Tatrzańskiego Parku Narodowego, ochronie środowiska i dziedzictwie kulturowym regionu” – czytamy w komunikacie parku. Ale to nie koniec. Fasiągi mają być zmodyfikowane w taki sposób, by były mniejsze i lżejsze.
– Jest to moment niewątpliwie historyczny, który – co ważne – jest wynikiem porozumienia. Konie będą od tej pory elementem kulturowym, a nie środkiem komunikacji. Wielu turystów mówiło, że konie to naturalny element krajobrazu i to postanowiliśmy uszanować. A jednocześnie będą pracowały znacznie lżej – komentowała Paulina Hennig-Kloska, minister klimatu i środowiska. Słowa te padły po spotkaniu z 28 lutego tego roku, w którym brali udział m.in. przedstawiciele TPN-u, powiatu tatrzańskiego oraz Stowarzyszenia Przewoźników do Morskiego Oka. W jego trakcie podpisano list intencyjny w sprawie zmian, które Tatrzański Park Narodowy określa mianem historycznych.

– List intencyjny kończy etap napięć w naszych stosunkach. Dziękuję przede wszystkim wozakom za to, że wykazali się dobrą wolą. Proszę docenić to, że Podhale jest miejscem, gdzie zachowała się żywa regionalna kultura. My jako zarządca drogi zadbamy o jej stan. A jednocześnie pozostawimy przestrzeń dla koni jako elementu lokalnej tożsamości – dodał Andrzej Skupień, starosta tatrzański.
– Walczyliśmy nie tylko o swoje. Zależało nam na zachowaniu naszych koni, ale też na możliwości zarobkowania liczniejszej grupy niż tylko fiakrzy. To rymarze, kowale, weterynarze. Będziemy teraz trzymać tu zebranych za słowo – powiedział z kolei Władysław Nowobilski, prezes Stowarzyszenia Przewoźników do Morskiego Oka.
Działacze: „Jesteśmy zszokowani”. Busy nie będą konkurować z wozami?
Głos w sprawie zabrała strona społeczna, która tym razem poczuła się pominięta przy podejmowaniu decyzji w sprawie przyszłości transportu do Morskiego Oka. Gdy doszło do poprzednich zmian, czyli do obniżenia limitu na fasiągu, aktywistów wzięto pod uwagę i uczestniczyli w spotkaniu w siedzibie TPN-u. Zapadały wtedy ważne decyzje w sprawie pracy koni. Na tym, które odbyło się 28 lutego br., społeczników nie było.
„Jesteśmy zszokowani decyzją o pozostawieniu koni na trasie do Morskiego Oka i takiej organizacji transportu, że busy nie będą stanowiły konkurencji dla wozów ciągniętych przez konie. Ministerstwo środowiska pominęło nas przy rozmowach na ten temat. Czy dlatego, że było pewne, że na taki kształt transportu się nie zgodzimy? Czy rozmowy ze stroną społeczną, obiecywane nam w kampanii wyborczej, były tylko pustymi słowami? Widać tak…” – skomentowała Fundacja Międzynarodowy Ruch na Rzecz Zwierząt – Viva!.
Zapytaliśmy ministerstwo, czy ostatnio wypracowane zmiany były konsultowane z organizacjami społecznymi. Jednak na tak postawione pytanie nie otrzymaliśmy odpowiedzi. Resort klimatu i środowiska zapewnił nas natomiast, że „rozmowy w sprawie transportu konnego na drodze do Morskiego Oka trwały wiele miesięcy, a decyzja o skróceniu trasy dla koni i wprowadzeniu autobusów elektrycznych jest odpowiedzią na liczne apele organizacji społecznych, ekologów i ekolożek w związku z warunkami pracy zwierząt”.
Przypomnijmy, że te budzą wiele emocji i są krytykowane przez część ekspertów.
– Pracę zaprzęgową koni na trasie do Morskiego Oka oceniam jednoznacznie negatywnie. Argumentacja neuronaukowa nie pozostawia wątpliwości. Konie ciągnące tzw. fasiągi są stale zestresowane i przebodźcowane otaczającym je ruchem, krzykiem, hałasem, nawet zapachami, z uwagi na duży ruch turystyczny – komentował dla portalu OKO.press.pl prof. Marcin Urbaniak z Katedry Etyki Ogólnej Uniwersytetu Pedagogicznego w Krakowie.
Ministerstwo deklarowało: „Będziemy działali aby docelowo odejść od transportu konnego na trasie do Morskiego Oka„
Wróćmy jednak do ministerstwa i jego zapowiedzi. Gdy końcem maja ubiegłego roku, a więc już po tym, jak zapadła decyzja, że limit osób na fasiągu zostanie obniżony, pytaliśmy przedstawicieli resortu o przyszłość transportu konnego do Morskiego Oka, zadeklarowali: „Będziemy działali dalej. Tak aby docelowo odejść od transportu konnego na trasie do Morskiego Oka. Oczekiwania społeczne w tej kwestii są jasne. Jednocześnie mamy nadzieję, że zmiany wypracujemy wspólnie ze wszystkimi zainteresowanymi grupami”. Czy ta deklaracja jest nadal aktualna? Czy ministerstwo będzie dążyło do tego, by całkowicie zlikwidować transport konny do Morskiego Oka? Takie pytania postawiliśmy kierowanemu przez Paulinę Hennig-Kloskę resortowi w ostatnich dniach. Ale odpowiedź jest wymijająca.
Ministerstwo napisało: „Transport konny na trasie do Morskiego Oka będzie wykonywany wozami o mniejszych gabarytach i na krótszej trasie (zamiast 7 km, transport konny będzie wykonywany na odcinku 2,5 km). Zgodnie z listem intencyjnym, fiakrzy będą realizowali przewozy kulturowe na najbardziej płaskim odcinku: od Palenicy Białczańskiej do Wodogrzmotów Mickiewicza. Całą trasę z Palenicy Białczańskiej do Włosienicy będzie można pokonać autobusami elektrycznymi. Turyści sami będą mogli zdecydować, czy i z której usługi zechcą skorzystać”.
Między wierszami można więc wywnioskować, że ostatnie zmiany są dla ministerstwa satysfakcjonujące. I kolejnych w najbliższym czasie nie należy się raczej spodziewać. Kiedy najnowsze wytyczne wejdą w życie? Ministra klimatu zapowiedziała: – Już w tym sezonie turyści będą mieli wybór – będą mogli pójść do Morskiego Oka, skorzystać z transportu busami elektrycznymi lub podjechać do Wodogrzmotów Mickiewicza zaprzęgiem.
–
Zdjęcie tytułowe: Lyudmila Lucienne/Shutterstock