Mimo możliwości żadne słowackie miasto nie wprowadziło strefy ograniczonej emisji komunikacyjnej

Podziel się:

Zamierzenia dobre, ale na efekty trzeba jeszcze poczekać: tak można skomentować pierwsze miesiące obowiązywania słowackiej ustawy antysmogowej. Przykład Słowacji pokazuje, jak bardzo brakuje nam wymiany doświadczeń w walce ze smogiem. Zarówno Polska, jak i Słowacja popełniają błędy, których można było uniknąć, gdybyśmy lepiej ze sobą współpracowali.

Nowa ustawa antysmogowa w błyskawicznym tempie

W styczniu i lutym 2017 roku światowe media obiegły nagłówki z podkrakowskiej Skały i innych polskich miejscowości, które zanotowały rekordowe wskaźniki smogu – godzinne przekroczenia wskazań pyłu zawieszonego sięgały nawet 1000% dobowej normy. Gdy Polska dusiła się w smogu, nasz rząd bagatelizował problem, a wiele gmin uzdrowiskowych wciąż odmawiało zainstalowania czujników oraz groziło pozwami wobec aktywistów, którzy pisali o problemie.
W tym samym czasie rząd Słowacji sam z siebie ogłosił alarm smogowy i błyskawicznie podjął prace nad nową ustawą antysmogową, reagując w ten sposób na przekroczenia rzędu 150 – w porywach 200% dopuszczalnej normy pyłu zawieszonego. Mianem klęski żywiołowej wymagającej natychmiastowej reakcji u naszych sąsiadów uznano utrzymujące się dobowe stężenia PM10 na poziomie rzędu 70 – 100 mikrogramów na metr sześcienny. W wielu polskich miejscowościach podczas sezonu grzewczego uznano by taką sytuację za niemal krystalicznie czyste powietrze.
Efektem tych działań były prace nad nową ustawą antysmogową, o czym pisaliśmy w tekście „Słowacja walczy ze smogiem. Działania podjęto po epizodzie smogowym, który w Polsce skwitowano by wzruszeniem ramion”.
Nacisk położono jednak na inne kwestie, niż ogrzewanie. Ustawodawca skoncentrował się na ograniczaniu smogu pochodzącego z ruchu samochodowego i przemysłu – stąd ostrzejsze normy dla zakładów przemysłowych oraz możliwość wprowadzania stref niskoemisyjnych w miastach. Ministerstwo Środowiska koncentruje się także na rozszerzeniu sieci monitoringu oraz informowania o smogu. – Nowa ustawa nakłada obowiązek informowania o przekroczonych normach przez media publiczne i gminy. W przypadku wystąpienia epizodów smogowych na terenach przygranicznych, nasze Ministerstwo będzie mieć obowiązek informowania także Polski, Węgier i Czech – mówi Tomáš Ferenčák, rzecznik słowackiego Ministerstwa Środowiska.

Strefy ograniczonej emisji komunikacyjnej

Najważniejszą zmianą było jednak wprowadzenie możliwości ustanawiania przez samorządy stref ograniczonej emisji komunikacyjnej w miastach. Ministerstwo przedstawiało to jako rewolucyjną zmianę i jeden z istotnych sposobów na ograniczenie smogu. Warto dodać, że Słowacja jest jednym z największych światowych producentów samochodów w przeliczeniu na mieszkańca, a branża samochodowa i kooperujące z nią przedsiębiorstwa tworzą prawie jedną trzecią słowackiego PKB. Rząd wspólnie z biznesem w różny sposób stymuluje rozwój elektromobilności, wiele strategii gospodarczych zmierza do tego, by to właśnie słowackie fabryki wyznaczały nowe trendy w tej dziedzinie. Ograniczanie wjazdu starych samochodów do centrów miast ma nie tylko aspekt ekologiczny, ale przede wszystkim gospodarczy: ma to skłonić do zakupu nowych samochodów, na czym skorzystają ulokowane na Słowacji koncerny.
Nowa ustawa obowiązuje już kilka miesięcy (od grudnia 2017 roku). Zapytaliśmy więc wszystkie słowackie miasta większe niż 20 tysięcy mieszkańców, czy zamierzają skorzystać z możliwości, jakie daje nowa ustawa i jakie działania antysmogowe prowadzą. Włącznie wysłaliśmy zapytania do 52 miast, od 430-tysięcznej Bratysławy (dane oficjalne, faktycznie mieszka tam ponad 500 tys. ludzi) i 240-tysięczne Koszyce po 15-tysięczną Galantę.
Odpowiedzi przyszły od wszystkich miast powyżej 50 tysięcy mieszkańców i przeważającej większości pozostałych. Sprowadzają się do jednego, powtarzającego się stwierdzenia: „tak, smog jest dużym problemem i staramy się z nim walczyć, również poprzez rozwój alternatywnych niż samochód form transportu, ale na wprowadzenie stref niskoemisyjnych jest jeszcze za wcześnie”.

Może kiedyś

– Smog jest w Bańskiej Bystrzycy poważnym problemem i często zdarzają się przekroczenia poziomu PM10. Brakuje jednak wiarygodnych badań, jakie są jego główne źródła i jaki udział ma ogrzewanie, przemysł, transport czy immisje z zewnątrz, w tym globalne tło zanieczyszczeń. W tej sytuacji musimy konstatować, że błyskawiczne i efektywne rozwiązania nie istnieją i nie można oczekiwać, że bez dokładniejszych analiz wprowadzimy np. całkowity zakaz palenia węglem czy przejazdu samochodów w centrum – informuje Peter Graus z departamentu środowiska Bańskiej Bystrzycy. Podobne argumenty nadeszły również z innych słowackich miast: poczekajmy, zobaczymy, musimy wszystko przeanalizować, nie czas na szybkie i radykalne decyzje.
W wielu miastach urzędnicy zwracają uwagę na to, że ludzie nie mają pieniędzy na mniej emisyjne auta albo że wprowadzenie stref niskoemisyjnych nie będzie możliwe do czasu zbudowania obwodnic. – Miasto jednak buduje ścieżki rowerowe i wprowadziło regulację parkowania, przez co chce zachęcić mieszkańców do alternatywnych sposobów transportu. Dzięki integracji taryfowej i wymianie taboru udało się odwrócić długoterminowy spadający trend pasażerów w komunikacji publicznej – komentuje dla Smoglab Erika Ságová, rzeczniczka Trenczyna. Tę wypowiedź również można uznać za reprezentacyjną, podobnie wypowiadają się przedstawiciele Bratysławy, Żyliny, Koszyc, Preszowa, Zvolenia i wielu innych miast, które odpowiedziały na nasze pytania.

Ministerstwo: poczekajmy, to dopiero początek

O komentarz w tej sprawie poprosiliśmy słowackie Ministerstwo Środowiska, które możliwość wprowadzenia stref niskoemisyjnych przedstawiało jako jeden z największych sukcesów w kwestii walki ze smogiem. Jak resort odnosi się do faktu, że żadne słowackie miasto, włącznie z Bratysławą i Koszycami, nie skorzystało ani nie zamierza na razie skorzystać z tej możliwości? Może nie tędy droga i trzeba się skupić na innych rozwiązaniach, zwłaszcza normach dla kotłów i węgla? – zapytaliśmy.
Resort zwraca uwagę na fakt, że dużo nacisku robi się na zwiększenie informowania o smogu, z czym wcześniej był problem. – Na razie rzeczywiście nie posiadamy informacji, aby samorządy skorzystały z możliwości utworzenia stref niskoemisyjnych. Ale dzięki zwiększeniu informowania o smogu rośnie świadomość tego problemu i można oczekiwać, że temat smogu stanie się ważny nie tylko dla strony rządowej, ale także dla samorządów. Właśnie dlatego wprowadziliśmy obowiązek informowania o smogu przez samorządy i media publiczne – komentuje Tomáš Ferenčák, rzecznik Ministerstwa Środowiska.
Od samorządowców usłyszeliśmy nieoficjalnie, że nie chcą wprowadzać niepopularnych rozwiązań, a do takich należą strefy niskoemisyjne, przed zaplanowanymi na listopad 2018 wyborami komunalnymi. Urzędnicy liczą jednak na to, że po wyborach już takich obaw nie będzie, a temat smogu stanie się na tyle ważny, że strefy niskoemisyjne zostaną wprowadzone przynajmniej w większych miastach (Bratysława, Koszyce, Żylina, Preszów, Trenczyn, Trnawa, Bańska Bystrzyca, Nitra).
– Pracujemy nad wprowadzeniem Strategii Ochrony Powietrza. Będzie to ważny dokument, który pomoże w ograniczeniu smogu pochodzącego z ogrzewania, transportu i przemysłu. To nie jest tak, że nie dostrzegamy problemów smogu pochodzącego z ogrzewania i skupiamy się tylko na transporcie, na bieżąco analizujemy zgłaszane uwagi i nie wykluczamy kolejnej nowelizacji ustawy antysmogowej – dodaje rzecznik.
Wiele polskich miast borykających się z problemem smogu posiada umowy o współpracy ze słowackimi partnerami. Przykładowo, miastem partnerskim Krakowa jest Bratysława (współpraca jest też z Koszycami), Zakopane współpracuje z Popradem i Miastem Wysokie Tatry z siedzibą w Starym Smokowcu, Województwo Małopolskie posiada umowę o współpracy z Krajem Preszowskim i Żylińskim, Śląskie – z Krajem Żylińskim. Na polsko-słowackim pograniczu funkcjonują trzy euroregiony: „Beskidy”, „Tatry” i „Karpaty”, od wielu lat działa unijny program współpracy transgranicznej „Polska – Słowacja”. W żadnym z wyżej opisanych przypadków tematem współpracy nie jest jednak smog, jego transgraniczny monitoring ani wymiana doświadczeń w walce o czyste powietrze. Również środki unijne z programów transgranicznych bardzo rzadko idą na projekty związane ze smogiem czy choćby wsparcie elektromobilności lub odnawialnych źródeł energii.
Fot. Dushan Hanuska/Flickr.

Podziel się: