Mam dla Was dwie wiadomości – jedną dobrą, drugą złą. Dobra jest taka, że pod presją ruchu antysmogowego, samorządów oraz kilku ministrów, którym leży na sercu sprawa czystego powietrza, Minister Energii zdecydował się na wyeliminowanie z rynku odpadu węglowego – mułów, flotów oraz najgorszych miałów węglowych. Tak wynika z wydanego właśnie rozporządzenia regulującego jakość węgla. Złą wiadomością jest to, że minister Tchórzewski odroczył termin tego zakazu na blisko dwa lata. Do 30 czerwca 2020 r. kopalnie będą mogły bez żadnych ograniczeń sprzedawać zawilgocony, zasiarczony miał, którego połowę stanowi niepalny odpad.
Co więc wynika z nowych przepisów ujętych w rozporządzeniu w sprawie wymagań jakościowych dla paliw stałych? Niewątpliwie, zakaz sprzedaży najgorszego miału i odpadów poprodukcyjnych ma kluczowe znaczenie dla ograniczenia smogu w sezonie grzewczym. Nie mam złudzeń, że tej regulacji nie da się wprowadzić bezboleśnie. Dotychczas kopalnie czerpały zyski ze sprzedaży odpadów, które w świetle nowych przepisów będą musiały zostać zabezpieczone i zutylizowane. Zamiast lukratywnych profitów pojawią się koszty i straty. Przez wiele lat utrzymywano ten patologiczny układ, udając, że problemu w ogóle nie ma. Kopalnie żyły w błogim przekonaniu, że nic się nie zmieni więc nie dokonywały koniecznych inwestycji.
Zakaz handlu odpadowym miałem spowoduje, że uchwały antysmogowe, które już jakiś czas temu zabroniły używania tego paliwa, przestaną być fikcją. W świetle obowiązujących uchwał nie można używać takich węgli, ale są one sprzedawane niemal we wszystkich składach w województwach, gdzie obowiązują uchwały. Ujednolicenie przepisów krajowych z regionalnymi jest niewątpliwie krokiem w dobrym kierunku.
Bulwersuje to, że minister energii na kolejne dwa sezony grzewcze dał taryfę ulgową kopalniom. Warto przypomnieć, że rządowy program Czyste Powietrze deklarował, iż zakaz handlu najgorszym węglem wejdzie w życie w pierwszej połowie 2017 r. Tak więc znów interes kopalń wygrywa z ochroną zdrowia Polaków.
Na koniec warto nadmienić, że Minister Energii zignorował również pozostałe istotne dla walki ze smogiem uwagi zgłaszane przez ruch antysmogowy i stronę samorządową. Dopuścił do sprzedaży zasiarczony węgiel (zawartość siarki 1,7%). Decyzja jest zadziwiająca, gdyż tak wysokie poziomy siarki praktycznie nie występują w polskich węglach. Zastanawia więc, dlaczego postanowiono odrzucić propozycje, które znajdowały się w poprzednich projektach (m.in. tym wysłanym do Komisji Europejskiej, który zakładał limit na poziomie 1,3%). Wbrew postulatom, nie określono parametrów paliwa dla nowych kotłów testowanych na spełnienie wymagań Ekoprojektu, pozwalając na rozwój odpowiednika polskiego Dieselgate. Producenci kotłów, żeby uzyskać certyfikat, testują w laboratoriach swoje urządzenia na skrupulatnie dobranych mieszankach węgla. Ekogroszek zdefiniowany rozporządzeniem ministra energii nie daje możliwości osiągnięcia wymagań w zakresie emisji spalin.
Pozostaje mieć nadzieję na szybką naprawę przyjętych przepisów.