Lekarze różnych specjalizacji razem z Greenpeace Polska wysłali apel do Ministerstwa Środowiska. Domagają się lepszego systemu informowania Polaków o stężeniu smogu i jego skutkach. Ministerstwo jednak nie widzi problemu.
– Mimo powagi problemu, jakim jest w Polsce zanieczyszczenie powietrza oraz konsekwencji, jakie niesie ono dla zdrowia publicznego, poziom informowania dla pyłu PM10 ustalony jest w naszym kraju na poziomie 200 µg/m3, a poziom alarmowy – 300 µg/m3, czyli odpowiednio cztero- i sześciokrotnie wyżej niż maksymalny dobowy poziom stężenia PM10 wskazany przez WHO. (…) Dlatego raz jeszcze apelujemy o obniżenie poziomu informowania i alarmowania do 100 µg/m3. Zmiana ta może doprowadzić do realnej poprawy zdrowia publicznego i umożliwić osobom z grup ryzyka podjęcie działań zmierzających do ochrony zdrowia w dniach o wysokim natężeniu zanieczyszczeń powietrza. – czytamy w apelu, pod którym, oprócz dyrektora Greenpeace Polska, podpisali się prezesi m.in. Polskiego Towarzystwa Neurologicznego, Pediatrycznego i Kardiologicznego.
Tymczasem, jak się okazuje, Ministerstwo Środowiska nie zamierza obniżyć progów alarmowych. Wiceminister środowiska, Paweł Sałek, w rozmowie z Radiem Wnet powiedział: „Jeżeli chodzi o monitoring powietrza jest państwowy, jest certyfikowany, jest zbudowany i realizowany po różnego rodzaju wytycznych rozporządzeniach dyrektywach przepisach, ustawach itd. Aktualnie tych punktów pomiarowych jest wystarczająca ilość i powinno tak zostać. Moim zdaniem to co teraz jest wystarczające”. Dodał, że państwo w tym momencie nie powinno zajmować się wysokością progów, a tym, by ich nie przekraczać.
-To na razie nie jest oficjalna odpowiedź, więc mamy nadzieję, że coś się jeszcze w podejściu ministerstwa zmieni – mówi Paweł Szypulski z Greenpeace. – Chociaż to, co usłyszeliśmy w radiu jest dość niepokojące. Szczególnie, że dzień później na stronie ministerstwa pojawił się komunikat dotyczący walki z zanieczyszczeniem powietrza. Poruszono tam wiele ważnych wątków, ale nie ma ani słowa o poziomach alarmowych. To wszystko poskładane razem nie wygląda optymistycznie – podkreśla.
Dodaje jednoczenie, że podejście wiceministra Sałka jest szokujące. – Środowiska medyczne zgadzają się, że poziomy alarmowe w Polsce są zdecydowanie zbyt wysokie i apelują o ich obniżenie. Wiemy przecież, że smog jest niebezpieczny nie tylko na dłuższą metę, ale też w chwilach wysokich stężeń. Mamy badania lekarzy ze Śląskiego Centrum Chorób Serca według których w czasie alarmów smogowych zdarza się więcej udarów mózgu (więcej na ten temat TUTAJ – red.). To szokujące dane – tłumaczy.
Lekarze w apelu do ministerstwa piszą, że smog powoduje rozwój wielu chorób, w tym dotyczących m.in. układu krążenia, oddechowego i nerwowego. Może przyczyniać się też do problemów neurologicznych i onkologicznych. Co więcej, negatywnie wpływa na funkcjonowanie układu nerwowego dzieci i młodzieży.
Podkreślają, że Polska ma na najbardziej zanieczyszczone powietrze w całej Unii Europejskiej, a najsłabszy system ostrzegania. I najwyższe progi alarmowe.
Dla przykładu: we Francji poziom alarmowy dla pyłu zawieszonego PM10 to 80 µg/m3 (w Polsce, przypomnijmy, 300 µg/m3). Polski poziom alarmowy jest dwukrotnie wyższy niż na Słowacji i aż trzykrotnie wyższy niż w Czechach i na Węgrzech.
– Zmiana tych poziomów nie wymaga wielkich inwestycji, nakładów, nie potrzeba lat pracy – mówi Paweł Szypulski. – Wystarczy wola ministerstwa, jedno rozporządzenie, żebyśmy osiągnęli poziom europejski. A jednocześnie osoby szczególnie zagrożone, czyli kobiety w ciąży, pacjenci z chorobami układy krążenia czy oddechowego, dzieci i ich rodzice będą mogli dostać informację o niebezpieczeństwie. To może uratować ich życie.
Wiele osób wiedzę o aktualnym stężeniu pyłów czerpie z aplikacji mobilnych. Część z nich dostosowuje jednak alarmy do poziomów ustanowionych przez ministerstwo.
– To dotyczy np. aplikacji stworzonej przez Główny Inspektorat Ochrony Środowiska. Jest dobra, ale ma zaprogramowane poziomy takie, jak w przepisach.W efekcie nie alarmuje wtedy, kiedy trzeba i jest przez to dysfunkcyjna. Ale są oczywiście aplikacje, które mają bardziej adekwatne poziomy. Z tym, że pamiętajmy – samo informowanie społeczeństwa przy użyciu danych ze stacji pomiarowych nie wystarczy. Nie każdy musi sprawdzać poziomy zanieczyszczenia i wiedzieć, czym jest mikrogram na metr sześcienny. Potrzeba jasnej i rzetelnej, odgórnej informacji – tłumaczy Szypulski.
Na razie Greenpeace i lekarze zaangażowani w apel czekają na oficjalne stanowisko władz. Jak podkreśla Paweł Szypulski, nie zamierzają jednak czekać z założonymi rękami.
– Będziemy przedstawiać argumenty za obniżeniem poziomów alarmowych wszystkim tym, którzy mogą przekonywać Ministerstwo Środowiska do zmiany decyzji. Będziemy też monitorować sytuację i nagłaśniać drastyczne przypadki przekroczeń. Nadzieja jest też w lokalnych samorządach. Widać to w Małopolsce, gdzie województwo przymierza się do ustanowienia własnych norm, nie czekając na decyzję ministerstwa. To jest dobry przykład i wyraz realnej troski o zdrowie ludzi.
Ilustracja: Greenpeace Polska/Facebook.
This work is licensed under a Creative Commons Attribution 4.0 International License.