W połowie października na Litwie doszło do gigantycznego pożaru składowiska opon*. Sama informacja o pożarze, zakładam, nikomu w Polsce raczej nie zaimponuje. Sami mamy ich wszak pod dostatkiem i jeden więcej lub mniej, nie budzi już większych emocji. Imponujące jest jednak to, jak na sprawę zareagowali Litwini. Między innymi zażądali dymisji minister spraw wewnętrznych. Pod petycją, w której się jej domagano zebrano kilkadziesiąt tysięcy podpisów.
Zacząć wypada jednak od początku. Pożar wybuchł w połowie października na mającym 2 tys. metrów kwadratowych składowisku odpadów w mającym 70 tys. mieszkańców mieście Olita. Pierwszą reakcją było wysłanie na miejsce pożaru strażaków, których – kiedy okazało się, że ogień jest duży, a dym niebezpieczny – wsparło wojsko. Niemal równocześnie zarządzono też ewakuację lokalnego szpitala, a mieszkańców ostrzeżono, by nie wychodzili z domów, zasłonili studnie i nie korzystali z wody do gotowania. Mieszkańcy narzekali, że gryzący dym było czuć w promieniu kilkunastu kilometrów od miejsca zdarzenia. Skalę pożaru można zobaczyć w serwisie YouTube.
Gaszenie pożaru trwało tydzień i stało się na Litwie dominującym tematem. Jeszcze zanim całkowicie opanowano ogień, w internecie pojawiła się petycja, w której domagano się rezygnacji minister spraw wewnętrznych Rity Tamašunienė. Powodem było to, że marnie oceniano to, jak zareagowała na kryzys. Szybko zebrano ponad 27 tys. podpisów, co z kolei wymusiło to, że w kolejnych dniach politycy sprawę traktowali z wielką powagą. Sama pani Minister przyznała się do błędów i nakazała wewnętrzne dochodzenie, mające wyjaśnić ich źródło.
Na kolejnych szczeblach zarządzania zwoływano sztaby kryzysowe, które miały zdecydować, jak przygotować się na podobne wydarzenia w przyszłości. Ostatecznie sztab – z udziałem premiera, a także burmistrza miasta Olita – zwołał prezydent kraju. Ustalono, że zostaną poprawione procedury, które zawiodły. Prezydent Gitanas Nausėda odwiedził też miejsce pożaru, gdzie mówił, że konieczne są nie tylko zmiany zasad reagowania w przyszłości, ale i zadbanie o to, by opanować nad skutkami ostatniego pożaru.
To zadanie powierzono między innymi służbom ochrony środowiska, ale też instytucji zajmującej się bezpieczeństwem żywności. Efektem było między innymi to, że rolników w promieniu kilku kilometrów poinformowano, że przez pewien czas nie mogą pić i sprzedawać mleka od swoich krów. Pobrano zresztą jego próbki, by sprawdzić poziom dioksyn. Dodatkowo w promieniu 10 kilometrów od miejsca pożaru pobrano próbki wody i ziemi, by sprawdzić, czy nie uległy skażeniu.
A w domach znajdujących się w bezpośrednim sąsiedztwie sprawdzono jakość powietrza i to, czy nie ma tam zbyt wysokich stężeń szkodliwych substancji chemicznych, które uwalniają się, kiedy płonie guma. Część z tych działań mogła być oczywiście pokazówką, która miała związek z oburzeniem opinii publicznej. Bez niej sprawa mogłaby się rozgrywać zupełnie inaczej.
Choć patrząc na to, co zrobiono w pierwszych chwilach, można mieć pewność, że i tak byłaby to reakcja daleka od tego, z czym mielibyśmy do czynienia w Polsce. Nikt nie ogłaszał tam bowiem jeszcze przed zbadaniem skutków, że nie ma zagrożenia dla zdrowia mieszkańców. Biorąc więc poprawkę na to, że rzecz była bardzo medialna, i tak życzyłbym sobie, żeby zainspirowała polskich polityków oraz szefostwo służb ochrony środowiska do tego, by ją podpatrzyć i uczyć się na litewskiej reakcji.
Ponieważ jednak nie wierzę w to, że zrobią coś takiego z własnej woli, to zwracam uwagę, jak świetny efekt przyniosła internetowa petycja, domagająca się odwołania minister spraw wewnętrznych odpowiedzialnej za brak przygotowania służb. Kilkadziesiąt tysięcy podpisów pod takim dokumentem żadnego polityka nie pozostawi obojętnym. Proponowałbym więc, by następnym razem, kiedy przez Polskę przejdzie seria pożarów odpadów lub służby zamiast reagować na zagrożenia będą ogłaszać, że może „not great”, ale też przecież „not terrible”, sięgnąć po to narzędzie i jasno wskazać osobę, od której należy w takiej sytuacji oczekiwać działań i efektów.
* Za zwrócenie uwagi na litewskie wydarzenia dziękuję Marcinowi Kręźlewiczowi z Chełmeckiego Alarmu Smogowego.
Fot. Shutterstock.