Ze złoża węgla pod niespełna 9-tysięcznym miastem chce korzystać kopalnia Piast-Ziemowit. Mieszkańcy boją się się, że przez to ich domy dosłownie zapadną się pod ziemię.
A to dlatego, że Polska Grupa Górnicza planuje wydobywać płytko. Jeden z pokładów ma znajdować się zaledwie 180 metrów pod ziemią. Mieszkańcy boją się też innych szkód. Kopanie w tym miejscu może zniszczyć drogi i wodociągi. Sprzeciwiających się temu mieszkańców reprezentuje Stowarzyszenie Zielony Imielin.
Mimo protestów do rozpoczęcia wydobycia jest coraz bliżej. Kopalnia ma już pozytywną opinię Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska, wystąpiła też o rygor jej natychmiastowej wykonalności. Aktywiści odwołali się jednak od decyzji wyżej – do Generalnej Dyrekcji. Według aktywistów wydobycie ze złoża Imielin-Północ nie tylko zagraża mieszkańcom, ale jest też zwyczajnie nieopłacalne. Jak twierdzą, węgiel byłby zdatny do użycia dopiero po znaczącej przeróbce.
– To po prostu bez sensu. Mamy więc nadzieję, że rachunek ekonomiczny i presja społeczna wpłyną na zmianę decyzji – mówi Rafał Kmiecik z Zielonego Imielina. Jak podkreśla, eksploatacja złoża może w końcu pozbawić okolicę źródła wody pitnej, czyli zbiornika Dziećkowice. Mieszkańcy obawiają się, że wydobycie węgla naruszy jego dno i zanieczyści cenne zasoby.
Właśnie dlatego Stowarzyszenie zdecydowało się na protest. 100 metrów od miejsca blokady pojawili się też związkowcy z górniczej „Solidarności”. Ekologiczni aktywiści zostali przywitani przez nich wulgarnymi okrzykami, czemu bezczynnie przysłuchiwała się policja. Mieszkańcy zabrali ze sobą syreny, gwizdki i transparenty. „Macie chronić środowisko, a niszczycie nam tu wszystko” – można było przeczytać na jednym z nich.
– Jesteśmy tu w obronie zdrowego rozsądku, naszego zdrowia i zdrowia naszych dzieci – mówił pan Adam, protestujący przeciwko wydobyciu w Imielinie. – Rozbój w biały dzień. Będą kopać 180 metrów pod naszymi domami, a one będą się osuwać osiem metrów w dół. To jest jakaś kpina.
– Ale my tylko bronimy swoich miejsc pracy – wyjaśniał Tadeusz Krężel z „Solidarności”. – Boimy się, że bez tego złoża kopalnia się zamknie. A przecież wydobycie zawsze oznacza szkody górnicze. Rozmawiajmy o tym, jak je usuwać, a nie o zamykaniu zakładów pracy.
Na szczęście do samego końca protest przebiegł w pokojowej atmosferze, pomiędzy dwoma manifestującymi grupami nie doszło do starcia. Więcej informacji na temat Imielińskiego złoża można przeczytać pod tym adresem.