Bobry są naszymi sprzymierzeńcami w walce z suszą i pożarami. Dowodzą tego badania z USA, przeprowadzone po fali pożarów za Oceanem. Wzbierająca w okolicach tam woda chroni nadrzeczną roślinność i pomaga odbudować się naturze po pożarach – czytamy w umówieniu raportu w National Geographic.
To wnioski z badania przeprowadzonego przez zespół dr Emily Fairfax, biohydrolożki z California State University. Do zajęcia się tym tematem zachęciła ją obserwacja Joe Wheatona z Utah State University. Uczony zauważył, że po pożarach w Idaho z 2018 roku wśród 260 km kwadratowych zgliszczy pojawiła się zielona enklawa. Okazało się, że ogień nie tknął nadrzecznej roślinności w okolicach bobrzych tam.
„To proste: woda się nie pali. Pokazuje to wartość rozwiązań opartych na przyrodzie i naturalnych rozwiązaniach przeciwdziałających suszy i pożarom” – przekonywał Wheaton na łamach „National Geographic”.
Zainspirowani przez niego naukowcy z Kalifornii postanowili sprawdzić obszary największych pożarów w pięciu stanach po 2000 roku. Posłużyli się przy tym zdjęciami satelitarnymi, na których z łatwością można zauważyć tamy. Okazało się, że w okolicach siedlisk bobrów bezpośrednio po ustąpieniu ognia bez przeszkód rozwijała się bujna roślinność.
Czytaj również: Ogromne ilości CO2 uwolnione podczas pożarów w USA mogą przyspieszyć zmiany klimatu
Tamy zapewniają ochronę nie tylko dla bobrów i roślin. Na zielonych obszarach badacze wykryli również siedliska ptaków, niewielkich ssaków i gadów, które mogą się tam rozwijać mimo przejścia pożaru. Naukowcy przekonują też, że tamy pozwalają odnowić się ekosystemom, powstrzymując w tym samym czasie rozwój inwazyjnych gatunków roślin, pojawiających się ba bardziej wysuszonych terenach.
Mimo to bobry bywają tępione przez mieszkańców dolin amerykańskich rzek, obawiających się ryzyka powodziowego. Fairfax przekonuje, że lepiej przenosić zwierzęta w inne miejsca – najlepiej te zagrożone pożarami.
Źródło zdjęcia: Ghost Bear / Shutterstock