– Kierujemy do prac rządowych przełomowy projekt transformacji energetyki – powiedział Jacek Sasin, wicepremier oraz minister aktywów państwowych. Chodzi o projekt dotyczący wydzielenia aktywów węglowych ze spółek energetycznych i przejęcie ich przez państwowy podmiot – Narodową Agencję Bezpieczeństwa Energetycznego (NABE).
„Ze względu na restrykcyjną i zaostrzającą się politykę klimatyczną Unii Europejskiej, a także konieczność realizacji założeń przyjętej na początku lutego tego roku Polityki Energetycznej Polski do 2040 roku sektor energetyczny znalazł się w trudnym położeniu” – pisze Ministerstwo Aktywów Państwowych (MAP) w komunikacie dotyczącym planowanych zmian w energetyce. Jak podkreślają przedstawiciele resortu, polityka unijna zakłada, że do 2030 roku nastąpi zmniejszenie emisji gazów cieplarnianych o co najmniej 55 proc. w stosunku do 1990 roku. Nazywa to „ogromnym wyzwaniem” dla Polski.
Rozwiązaniem ma być utworzenie NABE – państwowej agencji, która przejmie elektrownie węglowe i kopalnie odkrywkowe. Kopalnie węgla kamiennego i elektrociepłownie nie są w tym planie ujęte.
Problem z węglem i kotłami
Udział energii wytworzonej z węgla wynosił w 2020 roku blisko 70 proc. „Problemem jest również wiek kotłów energetycznych. Ponad 70 proc. z nich ma ponad 30 lat” – informuje MAP. Wylicza także, że bez zaplanowanej transformacji energetyki, za 10 lat za prąd płacilibyśmy o około 250 zł rocznie.
Dlatego, podkreśla MAP, potrzebujemy zielonych źródeł energii. Według wyliczeń zawartych w Polityce Energetycznej Polski do 2040 roku, budowa niskoemisyjnych jednostek może pochłonąć nawet 1,6 bln zł. Do tego trzeba dołączyć koszty inwestycji w sektorze paliwowo-energetycznym i wytwórczym. To kolejne setki miliardów złotych.
– Przeprowadzenie tak skomplikowanego i kosztownego procesu nie jest możliwe bez zaangażowania koncernów energetycznych – podkreśla Jacek Sasin.
Stąd pomysł na utworzenie NABE. Narodowa Agencja ma przejąć od PGE, Taurona i Enei w sumie 70 bloków węglowych i dwie odkrywki – Bełchatów oraz Turów.
NABE ma stopniowo wyłączać elektrownie – choć w komunikacie nie podano żadnych zakładanych terminów. Według wersji z jesieni, ostatnie bloki miałyby zamknąć się w 2037 roku. Dzięki temu spółki energetyczne pozbędą się ze swoich portfeli aktywów węglowych, coraz mniej wartych i coraz bardziej ciążących. Obecnie banki nie chcą wspierać „prowęglowych” podmiotów. Bez elektrowni i kopalni w portfolio, spółkom łatwiej będzie uzyskać fundusze na zielone inwestycje.
Związki chcą konkretów
Brak konkretów, dat i propozycji dla pracowników sektora energetycznego zarzucają resortowi aktywów związkowcy z PGE i Taurona. Napisali list do premiera Morawieckiego, domagając się spotkania i wyjaśnień. Boją się, że razem z wyłączaniem podległych pod NABE elektrowni stracą zatrudnienie.
– Powołanie NABE nie daje jasnej perspektywy na przyszłość górnikom, gminom górniczym ani pracownikom energetyki – mówi Izabela Zygmunt, analityczka z WiseEuropa. – Nawet jeśli celem rządu jest stworzenie wehikułu, który pozwoli dłużej utrzymać przy życiu węglowe aktywa dzięki publicznym subsydiom, powodzenie tego planu jest obarczone różnymi rodzajami ryzyka. Jest też uzależnione od czynników zewnętrznych, takich jak rosnące ceny uprawnień do emisji czy rozstrzygnięcia Komisji Europejskiej w kwestii legalności pomocy publicznej – komentuje.
Jej zdaniem, tworzenie NABE o kolejne miesiące odsunie moment, kiedy pracownicy i włodarze w regionach węglowych dowiedzą się, na czym stoją.
NABE wygeneruje straty?
Problemów z NABE jest więcej. Pisaliśmy o tym pod koniec ubiegłego roku, kiedy pojawiły się wstępne informacje na temat reformy w energetyce. Już wtedy eksperci wyliczali, że NABE do 2040 r. wygeneruje 31,1 mld zł strat. Podkreślali również, że coraz trudniejsze będzie uzyskiwanie unijnej pomocy na utrzymanie bloków węglowych.
– Z perspektywy europejskiej utworzenie NABE jest problematycznym rozwiązaniem z wielu powodów – komentuje Paweł Wiejski z Instytutu Zielonej Gospodarki. – Koncentracja tak dużej części rynku w jednym podmiocie może łamać unijne prawo konkurencji, a dopłaty do węgla są nie do pogodzenia z zasadami pomocy publicznej. Żeby NABE miało jakiekolwiek szanse na akceptację przez Komisję Europejską, potrzebny jest konkretny plan odejścia od węgla. Są jednak pozytywy. Sama konieczność utworzenia węglowego „Bad Banku” pokazuje, że rząd zdaje sobie sprawę, że te aktywa są obciążeniem dla przyszłości polskiego systemu energetycznego – zaznacza.
Ministerstwo Aktywów Państwowych zapowiada, że działania związane z wydzieleniem aktywów węglowych powinny się zakończyć w przyszłym roku.
Zdjęcie: Pawel Brzozowski/Shutterstock