Emisja spalin musi być niższa – to opinia zdecydowanej większości Polaków. Wynika to z najnowszego badania Europejskiej Federacji Transportu i Środowiska (Transport & Environment, T&E) oraz międzynarodowej sondażowni YouGov. Zdaniem respondentów producenci powinni mocniej zadbać o ograniczenie zanieczyszczeń.
Badanie dotyczyło siedmiu europejskich krajów: Polski, Czech, Niemiec, Hiszpanii, Francji, Włoch i Rumunii. Ankieterzy pytali między innymi o to, czy emisja spalin powinna być ograniczana prawem do minimum, które jest możliwe do osiągnięcia. Za maksymalnym możliwym ograniczeniem zanieczyszczeń opowiedziało się 78 proc. respondentów z Polski. Najwięcej, bo aż 90 procent zapytanych poparło takie rozwiązanie we Włoszech.
Europejczycy chcą jeździć czystszymi autami
Ponad połowa polskich respondentów chce, by emisja spalin w nowozakupionym przez nich samochodzie była niższa niż w aucie, które posiadają. I w tym przypadku najwyższy odsetek (62 proc.) pozytywnych odpowiedzi zanotowali we Włoszech. 76 proc. respondentów z Polski stwierdziło też, że samochody powinny spełniać najbardziej restrykcyjne normy emisji bez względu na porę czy miejsce, w którym się poruszają.
– Ludzie chcą mieć pewność, że poziom emisji będzie spełniał normy prawne – niezależnie od tego, czy kupują nowy, czy używany samochód – a producenci powinni być zobowiązani do zapewnienia im tego. Przypomnijmy, że tylko w 2020 roku do Polski sprowadzono ok. 850 tys. używanych samochodów z zagranicy, których średni wiek wyniósł rekordowe 12 lat i 1 miesiąc – komentuje Rafał Bajczuk z Fundacji Promocji Pojazdów Elektrycznych.
Emisja spalin niższa w Euro7. Producenci sceptyczni
Raport T&E wychodzi niedługo przed zaprezentowaniem przez Komisję Europejską propozycji nowych zasad dotyczących emisji szkodliwych substancji przez auta. Norma Euro7 ma zastąpić obowiązującą od 2016 roku Euro6. Zapowiedzi jej wprowadzenia pojawiają się od 2020 roku. Producenci reagują na nie mocno krytycznie.
„Wraz z wprowadzeniem planowanej normy UE-7 Komisja Europejska de facto zakazuje samochodów z silnikami spalinowymi” – mówiła cytowana przez „Rzeczpospolitą” Hildegard Müller, szefowa niemieckiego stowarzyszenia branżowego Verband der Automobilindustrie (VDA). Według wczesnych zapowiedzi emisja spalin w nowych samochodach musiałaby zostać obniżona aż trzykrotnie – do 30 g na kilometr. Nowe samochody miałyby też wypuszczać do atmosfery najwyżej 10 mg tlenków azotu na przejechany kilometr. Dziś norma dla diesla wynosi 80 mg/km, a dla silników benzynowych – 60 mg/km.
Czytaj również: Wrocław przekonuje, że powietrze gorsze niż w Bangladeszu ma tylko… czasami
Według przedstawicieli VDA tak restrykcyjne wymogi nie powinny wejść w życie. W wypowiedziach dla niemieckich mediów Hildegard Müller mówiła, że Komisja Europejska ostatecznie postawi producentom „technicznie wykonalne” wymagania. Podejście firm branży dziwi Bojczuka:
– Branża motoryzacyjna twierdzi, że ograniczenie emisji spalin jest zbyt kosztowne, podczas gdy w rzeczywistości będzie ono kosztować mniej niż położenie warstwy lakieru na karoserii. Poza tym to obywatele chcą możliwie najczystszych samochodów, a teraz dodatkowo wytrącili oręż z ręki producentom, mówiąc, że są gotowi za to zapłacić.
Dodatkowe koszty nie przerażają z kolei potencjalnych nabywców. Prawie dwie trzecie ankietowanych planujących zakup auta byłoby w stanie zapłacić do 500 euro więcej za mniej zanieczyszczający pojazd.
Źródło zdjęcia: TonelloPhotography / Shutterstock