Naukowcy z Uniwersytetu Harvarda przeanalizowali przebieg zachorowań na koronawirusa i połączyli go ze smogiem w USA. Z ich analizy wynika, że im bardziej zanieczyszczone powietrze, tym wyższa śmiertelność na COVID-19. – Jest jeszcze za wcześnie na takie wnioski – komentuje w rozmowie ze SmogLabem epidemiolog prof.Michał Krzyżanowski.
Specjaliści przeanalizowali dane z ponad 3 tysięcy hrabstw, biorąc pod uwagę przebieg zakażeń koronawirusem, śmiertelność na wywołaną nim chorobę COVID-19 oraz zanieczyszczenie powietrza drobnymi pyłami PM 2,5.
Jak zaznaczają autorzy badania, rządowi naukowcy szacują, że przez koronawirusa w USA umrze od 100 do 240 tys. osób. Najbardziej narażone są osoby z chorobami współistniejącymi. „Te same choroby, które zwiększają ryzyko śmierci z powodu COVID-19, są związane z ekspozycją na zanieczyszczenia powietrza” – piszą naukowcy. „Założyliśmy, że skoro długoterminowe narażenie na smog wpływa na układ oddechowy i sercowo-naczyniowy, może mieć też wpływ na przebieg choroby wywołanej koronawirusem” – piszą. SARS-CoV-2 atakuje właśnie płuca, powodując problemy z oddychaniem.
15 proc. wyższa śmiertelność?
W analizie specjaliści z Harvardu wzięli pod uwagę także dodatkowe czynniki – wielkość populacji, liczbę łóżek w szpitalach, liczbę wykonanych testów na koronawirusa, sytuację społeczno-ekonomiczną oraz pogodę w poszczególnych hrabstwach. Dane dotyczące śmiertelności na COVID-19 pozyskano z Johns Hopkins University, który od początku pandemii monitoruje rozprzestrzenianie się wirusa w czasie rzeczywistym. Średnie stężenia PM 2,5 wyciągnięto z danych z lat 2000-2016.
“Wynik naszych badań sugeruje, że długoterminowa ekspozycja na smog zwiększa ryzyko ciężkiego przejścia choroby” – piszą w opracowaniu badań. Z ich obliczeń wynika, że jeśli w nowojorskiej dzielnicy Manhattan smog byłby mniejszy przez ostatnie 20 lat, dziś byłoby o 248 zgonów na COVID-19 mniej. Obecnie w całym stanie Nowy Jork potwierdzono ponad 140 tys. zachorowań. Zmarło 5,5 tys. osób.
“Odkryliśmy, że wzrost zanieczyszczenia powietrza o zaledwie 1μg/m3 PM2.5 jest powiązany z 15-procentowym wzrostem śmiertelności na COVID-19″ – czytamy w badaniach. Naukowcy podkreślają, że narażenie na długotrwałe oddychanie zanieczyszczonym powietrzem zwiększa ryzyko przedwczesnych zgonów. Jednak, ich zdaniem, w przypadku COVID-19 wzrost ryzyka jest 20-krotnie większy niż w przypadku innych chorób.
„Hrabstwa z wyższymi poziomami smogu muszą się przygotować na większą liczbę hospitalizacji i zgonów. To tam powinny być teraz inwestowane największe środki [na ochronę zdrowia – od aut.]” – komentowała dla „New York Times” prof. Francesca Dominici, która uczestniczyła w badaniach.
Za wcześnie na wyniki
Badania naukowców z Harvardu nie zostały jeszcze zrecenzowane.
Jak zauważa „New York Times”, analiza nie obejmowała danych poszczególnych pacjentów. Nie wyjaśniła też, dlaczego w niektórych częściach Stanów Zjednoczonych wirus rozprzestrzenił się szybciej niż w innych i czy na szybkość przenoszenia miały wpływ cząstki pyłu (Włoscy naukowcy podejrzewają, że jest taka możliwość, o czym informowaliśmy TUTAJ).
– Do tych wszystkich wczesnych analiz należy podchodzić ostrożnie. Sytuacja jest dynamiczna, a dane dotyczące koronawirusa wciąż niepewne – komentuje prof. Michał Krzyżanowski, epidemiolog z King’s College w Londynie. – Nie wiemy, ile przypadków zachorowań na COVID-19 jest naprawdę, bo wiele z nich przebiega bezobjawowo lub nie jest potwierdzona testami. Rozprzestrzenianie się koronawirusa może różnić się na różnych terenach i zmieniać w czasie – dodaje.
Sami naukowcy z Harvardu, mówi prof. Krzyżanowski, podkreślają w swojej publikacji, że to dopiero wstępna analiza. – Wszyscy patrzą jednak na ich wyniki. Raport z analizy nie jest jeszcze zrecenzowanym artykułem zaakceptowanym do publikacji – tłumaczy epidemiolog. Jego zdaniem problemem nie muszą być potencjalne błędy w analizie, ale niestabilna, niepewna natura danych w niej wykorzystanych.
– Nie neguję założenia, że smog może wpływać w jakimś stopniu na zachorowalność na COVID-19 i na przebieg choroby. Chodzi przecież o płuca, organ, który również jest atakowany przez zanieczyszczenia powietrza. Jeśli mechanizmy chroniące płuca są osłabione, wirus ma łatwiejszą robotę. To logiczne – bariera odporności jest naruszona, więc wirus może powodować większe spustoszenie – dodaje naukowiec. Jak zaznacza, już wczesne obserwacje z Chin wskazywały na wyższą śmiertelność na COVID-19 wśród palaczy. Jego zdaniem wpływ na rozprzestrzenianie, przebieg i śmiertelność koronawirusa mają jednak przede wszystkim podjęte środki prewencji, sposób komunikowania się między ludźmi, kontakty z innymi osobami – a tych w amerykańskich badaniach nie wzięto pod uwagę. – Podobne analizy będą powstawać i dobrze. Ale dziś jest jeszcze za wcześnie na wysnuwanie ostatecznych wniosków – mówi prof. Krzyżanowski.
Badania z całego świata
Nie tylko Amerykanie postanowili sprawdzić wpływ smogu na COVID-19. Właśnie opublikowano analizę włoskich i duńskich naukowców z Uniwersytetu w Sienie oraz Aarhus University w Roskilde. Sprawdzali, czy zanieczyszczenia powietrza były jednym z czynników, przez które na Północy Włoch koronawirus rozprzestrzenił się ekstremalnie szybko i miał ostrzejszy przebieg.
Jak zaznaczają, w północnych regionach Lombardia i Emilia-Romania śmiertelność COVID-19 wyniosła ponad 12 proc. W pozostałych częściach kraju – 4,5 proc.
„Wiadomo, że zanieczyszczenie wpływa na nasze drogi oddechowe, zatem osoba mieszkająca na obszarze o wysokich stężeniach pyłu będzie bardziej podatna na rozwój przewlekłych chorób układu oddechowego” – piszą naukowcy. „To, w naszej opinii, może częściowo wyjaśniać wyższą zachorowalność i śmiertelność spowodowaną nowym, bardzo zakaźnym wirusem SARS-CoV-2 wśród mieszkańców regionów z wyższymi poziomami smogu, szczególnie biorąc pod uwagę wysoką średnią wieku tej populacji” – zaznaczają.
Naukowcy zajmujący się epidemiologią od lat badają związek między wirusami z rodziny korona i zanieczyszczeniem powierza. W 2003 roku, po wybuchu epidemii SARS, w czasopiśmie „Environmental Health” ukazał się artykuł na ten temat. Jego autorzy (podobnie jak dziś włoscy i duńscy badacze) stwierdzili, że smog „może częściowo wpływać” na przebieg wywołanego wirusem SARS zespołu ostrej ciężkiej niewydolności oddechowej.
–
Badania naukowców z Harvardu można znaleźć TUTAJ.
Zdjęcie: Ivan Marc/Shutterstock