W ramach projektu NCBR postanowiono przyjrzeć się bliżej problemowi zanieczyszczeń powietrza w salach lekcyjnych. W wielu szkołach termomodernizacja nie obejmuje kwestii wentylacji, przez co w pomieszczeniach nie ma wystarczającej wymiany powietrza. Okazuje się, że skutkuje to znacznymi przekroczeniami norm, m.in. jeśli chodzi o dwutlenek węgla. Efekt? Spadek uwagi wśród uczniów, jak również inne problemy zdrowotne.
O wynikach badań przeprowadzonych przez dr inż. Sławomirę Dumałę, będących częścią projektu „Wentylacja dla szkół i domów”, rozmawiamy z jego kierownikiem, dr. inż. Mariuszem Skwarczyńskim z Narodowego Centrum Badań i Rozwoju.
***
Sebastian Medoń, SmogLab: Czego dotyczyły Państwa badania? Jaki był ich cel?
Dr inż. Mariusz Skwarczyński, NCBR: Głównym celem badań było przeprowadzenie pomiaru parametrów środowiska wewnętrznego w wybranych placówkach dydaktycznych w Polsce. Chcieliśmy sprawdzić, jak budynki, które podlegały termomodernizacji, radzą sobie z kształtowaniem wspomnianych parametrów. Głównymi czynnikami, na które zwróciliśmy uwagę, były wartości temperatury powietrza, wilgotności, ale przede wszystkim stężenia zanieczyszczeń: dwutlenku węgla, formaldehydu, ale również koncentracji pyłów PM2.5 i PM10.
Do badania wybrane zostały budynki po termomodernizacji, w przypadku których objęła ona ocieplenie budynku i wymianę stolarki okiennej, jednak bez zmian w zakresie wentylacji, tj. wprowadzenia wentylacji mechanicznej.
Dlaczego kwestia wentylacji jest ważna?
W badanych budynkach pozostawiono wentylację grawitacyjną, która przy doszczelnieniu przestaje w praktyce działać. Jeśli mamy pomieszczenie, które w wyniku termomodernizacji zaczyna być szczelne, to staje się ono swego rodzaju termosem.
Ma to szczególne znaczenie w przypadku sal lekcyjnych, ze względu na sposób ich użytkowania.
Mówimy o pomieszczeniu, które ma powierzchnię 50-60 metrów kwadratowych. Kubatura to około 200 metrów sześciennych. Gdy wprowadzamy tam trzydzieścioro lub więcej dzieci, to bez odpowiedniej wentylacji wspomniane zanieczyszczenia zaczynają się tam kumulować. Parametrem, który jest dobrym wskaźnikiem tego nagromadzenia, jest wspomniany dwutlenek węgla. Wraz z liczbą oddechów wszystkich osób w sali, rośnie koncentracja tego związku w powietrzu.
Dwutlenek węgla i spadek koncentracji
Jaki poziom CO2 powinien wzbudzić nasz niepokój?
Im lepszy jest system wentylacyjny, tym wartość dwutlenku węgla jest bardziej zbliżona do poziomu, jaki obserwujemy na zewnątrz. I odwrotnie: im gorzej działa, tym poziomy te bardziej się od siebie różnią.
Zazwyczaj na zewnątrz mamy do czynienia ze stężeniem CO2 pomiędzy 350 a 500 ppm (części na milion – red.). Zależy to m.in. od pory dnia, ale i lokalizacji, w tym stopnia zurbanizowania. Jeśli natomiast chodzi o wnętrza budynków, Światowa Organizacja Zdrowia zaleca, by stężenie nie było wyższe niż 1500 ppm. Norma unijna dotyczy natomiast przyrostu koncentracji, a więc od wartości odnotowanej wewnątrz powinno się odjąć tę zewnętrzną. Różnica nie powinna być większa niż 1000 ppm.
W przypadku badanych przez nas szkół odnotowaliśmy duże przekroczenia.
- Czytaj także: Smog, słaba ochrona zdrowia i szkoły bez wentylacji. To czynniki prowadzące do katastrofy
Jak bardzo?
W „pikach”, czyli w momentach największej koncentracji CO2, odnotowaliśmy wartości rzędu między 3000 a 4000 ppm.
Co warte podkreślenia, w badaniach takie odczyty pojawiają się od kilku lat. Mimo tego, proces termomodernizacji w polskich szkołach nadal nie uwzględnia zazwyczaj kwestii wymiany instalacji wentylacji. Czyli ociepla się budynek, wymienia okna, ale nie poprawia się efektywności systemu wentylacji.
Efekt jest taki, że dzieci siedzą w salach lekcyjnych o bardzo wysokim stężeniu dwutlenku węgla. Przekłada się to na ujawnienie symptomów tzw. syndromu chorego budynku. Uczniowie zaczynają odczuwać zmęczenie, znużenie, mają problemy z koncentracją, łatwiej się irytują. Trapi ich suchość powiek, oczu, skóry, czy też alergie. Dzieci mogą być więc rozkojarzone, zamiast skupiać się na nauce.
Wietrzenie sal a jakość powietrza
Najprostsza rzecz, jaka może się przyjść do głowy w takiej sytuacji, to chyba przewietrzenie sali.
Gdy w pomieszczeniu jest duszno, nieprzyjemnie, pojawia się pomysł otwarcia okna. Jednak w okresie sezonu grzewczego, powoduje to przynajmniej dwa problemy.
Pierwszy dotyczy jakości powietrza na zewnątrz. Jeśli szkoła znajduje się w przestrzeni zurbanizowanej lub po prostu gęściej zabudowanej, przez otwarte okno do pomieszczenia dostaną się pyły zawieszone PM10, PM2.5. Poziom dwutlenku węgla spadnie, jednak wzrośnie poziom wspomnianych zanieczyszczeń.
Inny problem dotyczy utraty energii. Wietrząc pomieszczenie w sezonie grzewczym, tracimy ciepło, co jest po prostu marnotrawstwem. Warto przy tym zwrócić uwagę, że stwarza to również ryzyko dla dzieci, które mogą się przeziębić, jeśli wietrzenie odbywałoby się podczas ich obecności w sali.
A co z pozostałymi zanieczyszczeniami, o których Pan wspominał?
Trzecią grupą zanieczyszczeń, które badaliśmy, były związki chemiczne, takie jak formaldehyd. Mówimy w tym przypadku o emisjach, które pochodzą m.in. z wykończenia pomieszczeń, wykładzin, czy też środków chemicznych wykorzystywanych do zachowania czystości.
Również w ich przypadku brak odpowiedniej wentylacji sprawia, że zanieczyszczenia te się kumulują.
Mówił Pan, że wciąż termomodernizacja szkół w Polsce nie uwzględnia kwestii wentylacji. Czy dobrze rozumiem, że są one często remontowane w nieodpowiedni sposób?
Jeżeli renowacja budynku szkolnego polega na dołożeniu styropianu od zewnątrz, wymianie stolarki okiennej, czyli zamknięciu szczelnie tych pomieszczeń, to w środku nie ma wystarczającego przepływu powietrza.
To błąd. Efekt jest szkodliwy z punktu widzenia zdrowia i życia dzieci.
_
Badanie, którego dotyczyła rozmowa, przeprowadzono w ramach projektu NCBR “Wentylacja dla szkół i domów”. Jak czytamy na stronach rządowych, jego przedmiotem jest “opracowanie innowacyjnych systemów wentylacji dedykowanych dla indywidualnych sal lekcyjnych oraz mieszkań, umożliwiając rozwiązanie problemu niskiej jakości powietrza w szkołach i w budynkach wielorodzinnych przy jednoczesnym zmniejszeniu zapotrzebowania na energię niezbędną do ich ogrzewania”.
_
Zdjęcie: Gold Picture/Shutterstock