Polskie drogi są przepełnione autami, co dla mieszkańców największych miast generuje spore niedogodności i negatywnie wpływa na środowisko. Szansą na poprawę sytuacji byłby rozwój komunikacji miejskiej.
Jak wynika z danych zawartych w bazie Centralnej Ewidencji Pojazdów i Kierowców (CEPiK), w Polsce zarejestrowanych jest około 30 mln pojazdów, z czego ponad 20 mln stanowią samochody osobowe. Polska plasuje się w europejskiej czołówce, jeśli chodzi o liczbę pojazdów zarejestrowanych na 1000 mieszkańców.
Ze statystyk dla polskich miast, opartych na danych z CEPiK za lata 2017–2019, wynika, że w Warszawie liczba samochodów w przeliczeniu na 1000 mieszkańców wynosi 715. Dla Katowic, Poznania, Wrocławia i Krakowa jest to odpowiednio 704, 690, 659 i 641. Tym samym pozostawiamy daleko w tyle inne duże europejskie miasta. W Rzymie na 1000 mieszkańców przypada 635 aut, w Pradze 538, w Wiedniu 373, a w Amsterdamie 247.
Eksperci z Polskiego Alarmu Smogowego za niepokojące uznają nie tylko liczbę samochodów poruszających się po naszych drogach, ale również ich wiek. W 2019 r. do Polski sprowadzono około miliona używanych aut. Europa Zachodnia systematycznie pozbywa się starych, wyeksploatowanych i niespełniających ekologicznych norm pojazdów. Znaczna ich część trafia do naszego kraju, gdzie przeżywa drugą młodość. Według danych firm ubezpieczeniowych przeciętny wiek aut jeżdżących po naszych drogach wynosi ponad 13 lat. Duże zagęszczenie samochodów na polskich drogach generuje wiele niedogodności.
Największym problemem komunikacyjnym miast w opinii ich mieszkańców są korki – wynika z raportu „Zachowanie transportowe mieszkańców polskich miast” opublikowanego przez Polski Alarm Smogowy. 73 proc. respondentów wskazało korki jako główną bolączkę. Korki doskwierają najczęściej mieszkańcom Krakowa i Wrocławia, gdzie odsetek wymieniających to zjawisko wśród najważniejszych problemów komunikacyjnych miasta wynosi niemal 80 proc. Ankietowani wskazują również na problemy z brakiem parkingów w centrum (45 proc.), tłok w tramwajach i autobusach (28 proc.) czy zbyt niską częstotliwość kursowania zbiorowej komunikacji (17 proc.).
Zdecydowana większość, bo aż 83 proc. osób, wskazuje, że wpływ ruchu samochodowego na jakość powietrza jest faktem. Generalnie 37 proc. badanych określa go jako bardzo duży, a skala tej opinii jest zbliżona we wszystkich pięciu miastach.
Jednak połowa kierowców, którzy regularnie używają swoich pojazdów w codziennych podróżach po mieście, deklaruje, że skłonni byliby zrezygnować z wykorzystania swojego samochodu. W opinii badanych poruszanie się komunikacją publiczną jest znacznie tańsze niż regularne przejazdy samochodem. Ponadto daje poczucie, że taka podróż jest istotnie mniej uciążliwa dla środowiska naturalnego.
Wyniki badań wskazują, że brak bezpośrednich połączeń komunikacyjnych do celu podróży plasuje się na szczycie rankingu barier utrudniających rezygnację z własnego samochodu na rzecz komunikacji miejskiej. Konieczność przesiadania się zniechęca do transportu publicznego aż 36 proc. badanych regularnie korzystających na co dzień z samochodu. Drugą kwestią jest niezadowalająca częstotliwość przejazdów komunikacji zbiorowej, na którą narzeka 30 proc. ankietowanych.
Chociaż 41 proc. badanych szansę na podwyższenie jakości podróżowania po mieście widzi w poprawie funkcjonowania komunikacji zbiorowej, to jednak aż 43 proc. oczekuje budowy nowych i poszerzania istniejących dróg, a co trzeci badany chciałby zwiększenia liczby miejsc parkingowych w mieście. Zaledwie co czwarty mieszkaniec wymienia w tym kontekście ograniczenie liczby i ruchu samochodów i tylko co piąty – inwestycje w rozwój sieci ścieżek rowerowych.
Autor: Dominik Osowski
Zdjęcie: Isaaak/Shutterstock
Tekst powstał na potrzeby kampanii “Polska bez Smogu” realizowanej we współpracy Polskiego Alarmu Smogowego, SmogLabu i “Rzeczpospolitej”. Artykuły tworzone w ramach akcji będzie można czytać co drugą środę w drukowanym i internetowym wydaniu “Rzeczpospolitej” oraz w SmogLabie.