Wczoraj na portalu wnp.pl ukazał się artykuł, w którym przedstawiono najważniejsze wnioski z raportu „Ubóstwo energetyczne – śmiertelność i jej koszt. Szacunki na podstawie dostępnych danych”, autorstwa dr Grzegorza Libora z Instytutu Socjologii Uniwersytetu Śląskiego. Z artykułu na portalu wnp.pl dowiadujemy się, że raport ten został przygotowany na zlecenie Izby Gospodarczej Sprzedawców Polskiego Węgla.
***
* Autor raportu podaje liczbę 35 tys. zgonów, których przyczyną było w Polsce w 2017 roku zimno. W jaki sposób Autor policzył te 35 tys. zgonów „z powodu zimna”? Po prostu z różnicy umieralności w zimie (grudzień-marzec) i w pozostałych miesiącach. Założył przy tym, że wyższa umieralność w miesiącach chłodnych jest w całości, wyłącznie spowodowana wpływem niskiej temperatury.
* Autor raportu zupełnie pominął wpływ, jaki na umieralność mają inne czynniki, poza temperaturą. Jakie? Choćby zwiększona zachorowalność na choroby zakaźne (np. grypę) w sezonie grzewczym. A także wpływ pyłowych zanieczyszczeń powietrza, których stężenia są w Polsce również znacznie wyższe w sezonie grzewczym niż poza nim.
* Wpływ zanieczyszczeń pyłowych powietrza na zdrowie jest tak dobrze znany i udokumentowany, że pomijanie go w jakimkolwiek tego typu opracowaniu jest zupełnie niezrozumiałe.
* Krytyka raportu Libora nie powinna nam jednak przesłaniać faktu, że ubóstwo energetyczne jest w Polsce realnym, poważnym problemem. Dobrze wiadomo też, że może mieć bardzo poważny wpływ na stan zdrowia osób mieszkających w niedogrzanych mieszkaniach. Takie warunki mieszkaniowe mogą być przyczyną zarówno licznych chorób, jak i przedwczesnej śmierci.
***
Omawiany raport zawiera analizę związku ubóstwa energetycznego ze zwiększoną umieralnością i wynikającymi z niej kosztami ekonomicznymi w naszym kraju.
Choć od publikacji raportu minęło nieco ponad dobę, jego wyniki zdążyły odbić się szerokim echem. O raporcie wspominały rozmaite media i organizacje, m. in. Radio Maryja, Dziennik Gazeta Prawna, Interia, a także Warszawskie Stowarzyszenie Lokatorów.
Analiza autorstwa Grzegorza Libora jest jednak bardzo nierzetelna, niekompletna i wprowadza czytelnika w błąd. Zacznijmy od najważniejszej i zarazem najbardziej kontrowersyjnej tezy raportu:
Z przeprowadzonych szacunków wynika bowiem, że w 2017 roku z powodu zimna zmarło łącznie 35 046 osób.
W jaki sposób Autor policzył te 35 tys. zgonów „z powodu zimna”? Po prostu z różnicy umieralności w zimie (grudzień-marzec) i w pozostałych miesiącach. Założył przy tym, że wyższa umieralność w miesiącach chłodnych jest w całości, wyłącznie spowodowana wpływem niskiej temperatury!
Autor stwierdza wprost:
Oszacowanie liczby zgonów, spowodowanych bezpośrednio lub też pośrednio faktem życia w ubóstwie energetycznym (zimnem), wymagało w pierwszej kolejności obliczenia Excess Winter Deaths index, a zatem wskaźnika, który pozwala określić badaczom, ile osób więcej umiera w okresie od grudnia do marca, niż w pozostałych miesiącach. Tak naprawdę jest to jedyny sposób dokonania oceny wpływu ubóstwa energetycznego na życie mieszkańców danego regionu.
Co ciekawe, paradoksalnie, wysokie wartości Excess Winter Deaths index (EWDi, czyli współczynnik nadmiarowych zgonów w porze chłodnej) {1} występują w krajach o ciepłym klimacie {2}. (Patrz przypisy na końcu tekstu.)
Dalej mamy:
Korzystając z danych Organizacji Narodów Zjednoczonych możliwe było określenie wartości tego wskaźnika dla zimy 2016/2017, który wyniósł 21%, co oznacza, że z powodu zimna w 2017 roku zmarło łącznie 35 046 osób.
To dokładnie ta sama liczba, która pada wcześniej w streszczeniu. Mamy do tego stwierdzenia wiele bardzo poważnych zastrzeżeń, podobnie jak do metodologii zastosowanej przez Grzegorza Libora. Przedstawimy je po kolei.
„Zignoruj inne przyczyny zgonu, bo nie pasują do Twojej tezy”
Najważniejsze jest to, że autor raportu zupełnie pominął wpływ, jaki na umieralność mają inne czynniki, poza temperaturą. Jakie? Choćby zwiększona zachorowalność na choroby zakaźne (np. grypę) w sezonie grzewczym. A także wpływ pyłowych zanieczyszczeń powietrza, których stężenia są w Polsce również znacznie wyższe w sezonie grzewczym niż poza nim.
A przecież w jednej z bardzo nielicznych publikacji naukowych, na jakie Pan Libor się powołuje [Christine Liddell, Chris Morris, Harriet Thomson, Ciara Guiney, „Excess winter deaths in 30 European countries 1980–2013: a critical review of methods”, Journal of Public Health, Volume 38, Issue 4, 2 December 2016, Pages 806-814.], wyraźnie jest mowa o potencjalnym wpływie grypy i zanieczyszczeń powietrza na liczbę zgonów.
W podrozdziale „Distinguishing cold temperatures from other causes of death that are more common in colder months” („Rozróżnienie pomiędzy niskimi temperaturami a innymi, bardziej powszechnymi w miesiącach chłodnych [niż w miesiącach ciepłych] przyczynami zgonu”) artykułu Liddell i wsp. możemy przeczytać:
Nie tylko niskie temperatury przyczyniają się do nadwyżki liczby zgonów [obserwowanej] w miesiącach chłodnych. Również zgony z powodu grypy są bardziej powszechne w tych miesiącach, podobnie jak zgody związane z wyższymi poziomami zanieczyszczeń powietrza. Oba te [czynniki] mają wpływ na występowanie dodatkowych zgonów w sezonach chłodnych, a więc mają wkład do [wartości] EWDi. Jednak epidemie grypy i czynniki sprzyjające powstawaniu smogu, choć związane z zimnem, wywierają swój własny wpływ na nadwyżkę zgonów w miesiącach chłodnych; wpływ który jest niezależny od bardziej bezpośredniego wpływu temperatur zewnętrznych na ludzką fizjologię.
(Fragment artykułu w oryginalnym brzmieniu – patrz przypis nr {3} na końcu tekstu).
Albo Pan Libor nie przeczytał uważnie i ze zrozumieniem cytowanej przez siebie pracy, albo, co gorsza, celowo wprowadza czytelników w błąd, pisząc na końcu swojego raportu:
Założono również, że wszystkie zgony spowodowane zostały zimnem lub też chorobami wynikającymi z faktu życia w ubóstwie energetycznym, a nie innymi czynnikami, np. zanieczyszczeniem powietrza.
Wpływ zanieczyszczeń pyłowych powietrza na zdrowie jest tak dobrze znany i udokumentowany, że pomijanie go w jakimkolwiek tego typu opracowaniu jest zupełnie niezrozumiałe.
Dodajmy też, że zgonów będących konsekwencją choroby zakaźnej – np. grypy lub jej powikłań nie można bezpośrednio wiązać ze „śmiercią z zimna”. Wychłodzenie organizmu może być jednym z czynników zwiększających podatność na zakażenia, ale przy tych samych warunkach meteorologicznych możemy mieć przecież bardzo różne liczby zachorowań na grypę i związanych z tym zgonów.
Nie jest też oczywiście prawdą, że każdy przypadek choroby zakaźnej w sezonie grzewczym jest wynikiem życia w ubóstwie energetycznym.
Z kolei najbardziej oczywistym przykładem bezpośredniego zagrożenie życia przez niskie temperatury są zgony z powodu wychłodzenia. Ile takich zgonów mamy w Polsce? Niemało, ale maksymalnie kilkadziesiąt miesięcznie, głównie w miesiącach zimowych. Na przykład, w styczniu 2016 roku odnotowano 80 takich zgonów, a w styczniu 2017 roku 53, patrz też raporty Policji.
Duża część zgonów z wychłodzenia jest faktycznie konsekwencją zjawiska, które wiąże się ze skrajną formą ubóstwa energetycznego – bezdomności.
Co ciekawe, dr Libor prawdopodobnie zdaje sobie sprawę przynajmniej z części powyższych wątpliwości i zastrzeżeń, gdyż stwierdza:
W przypadku Polski, i wielu innych krajów Unii Europejskiej, nadal sporym problemem jest brak szczegółowych badań, które pokazywałyby bezpośredni związek między liczbą zgonów a faktem życia w ubóstwie energetycznym.
„Dane, na które się powołuję, przeczą moim tezom, ale o tym Wam nie powiem”
Dr Libor próbuje nadać metodzie, jaką otrzymał liczbę 35 046 zgonów „z powodu zimna” (przypominamy: polega ona z grubsza na przypisaniu „zimnu” całej różnicy między liczbą zgonów w ciągu czterech miesięcy zimowych a liczbą zgonów w ośmiu pozostałych miesiącach) pozory rzetelności i naukowości:
Ocena rzetelności uzyskanych danych wymagała jednak posłużenia się dodatkowym indeksem, a mianowicie Heating Degree Day index, który powstaje poprzez podzielenie odsetka dni grzewczych przypadających na okres grudzień-marzec przez połowę odsetka dni grzewczych przypadających na okres poza zimowy, tj. kwiecień – listopad, zgodnie z zaprezentowanym poniżej wzorem.
Jednak jest to jeden z najbardziej jaskrawych przykładów manipulacji danymi w całym raporcie Libora.
Oba wspomniane wskaźniki, to jest EWDi (Excess Winter Deaths index) i IHDD (Heating Degree Day index), policzone zostały dla dwunastu miesięcy (sierpień 2016 – lipiec 2017), patrz tabela 1. raportu. Libor pisze dalej:
Zestawienie EWDi z IHDD pozwala ocenić, na ile uzyskana liczba zgonów stanowi bezpośrednio konsekwencję zimna, a na ile pośrednio innych czynników, np. chorób. Im wyższy wynik dzielenia EWDi przez IHDD, tym mniej prawdopodobne jest to, że tego typu korelacja zostanie odnotowana, zatem mniejsze prawdopodobieństwo, że liczba zgonów w danym okresie jest wynikiem zimna, a większe, że spowodowana jest chorobami serca, grypą itp.
Na razie zgadza się to z grubsza z informacjami na temat interpretacji wartości EWDi:IHDD podanymi w cytowanej przez Libora pracy Liddell i wsp.
Wartość stosunku EWDi:IHDD podany w raporcie Libora dla wspomnianego okresu to 7.5 (wynik dzielenia 21 przez 2.8). To dużo czy mało? Warto raz jeszcze sięgnąć do pracy Liddell i wsp., gdzie na stronie piątej (str ma nr 810) znajduje się tabela nr 3 („Table 3 EWDi : IHDD ratios for European countries”).
Widać z niej, że w Europie najwyższe wartości EWDi:IHDD występują w Irlandii (9.9), Wielkiej Brytanii (8.9) i Norwegii (6.6), i tam też zimowa nadwyżka zgonów jest w najmniejszym stopniu związana z bezpośrednim wpływem niskich temperatur. Z kolei najniższe wartości stosunku EWDi:IHDD występują na Cyprze (1.8), na Słowacji (2.3) i na Malcie (2.4), gdzie zimowa nadwyżka zgonów jest zatem w największym stopniu związana z bezpośrednim wpływem niskich temperatur. Dla Polski (dziewiątej od końca) mamy EWDi:IHDD = 3.7. (Podane liczby odnoszą się najprawdobobniej do okresu 1980 – 2013). {4}
Widać więc jasno, że stosunkowo duża wartość EWDi:IHDD znaleziona przez Libora dla okresu sierpień 2016 – lipiec 2017 nie dowodzi Jego tezy, a raczej tezy wręcz przeciwnej – odsetek zimowej nadwyżki zgonów, jaki w Polsce można przypisać wpływowi niskiej temperatury, był w ciągu tych dwunastu miesięcy stosunkowo niewielki. A przynajmniej to właśnie wynika z danych przytoczonych w omawianym raporcie.
Epizod ze stycznia 2017 roku
Wróćmy do tabeli nr 1 w opracowaniu Libora. Widać, że styczeń i luty 2017 to miesiące z najwyższą umieralnością ze wszystkich przytoczonych.
Jeśli liczby w tabeli niewiele Państwu mówią, to warto przypomnieć że w styczniu 2017 zmarło w całej Polsce ok. 44 tys. osób, a rok wcześniej, w styczniu 2016, wszystkich zgonów w naszym kraju było „tylko” ok. 33 tys. W lutym różnica w liczbie zgonów między 2017 a 2016 była już znacznie mniejsza. Są to powszechnie dostępne dane Głównego Urzędu Statystycznego.
Skąd taka różnica między styczniem 2016 a styczniem 2017? Co było przyczyną dodatkowych ok. 11 tys. zgonów w roku 2017? Czy wyłącznie niskie temperatury, jak pewnie chciałby to widzieć dr Libor?
Tak się akurat składa że faktycznie było wtedy bardzo zimno. Ale w styczniu 2017 mieliśmy również wyjątkowy epizod smogowy, a także ciężką epidemię grypy. Czyli poza niską temperaturą, dokładnie te dwa czynniki, o których wspominali autorzy publikacji, na którą się powoływał Grzegorz Libor.
Tak się też składa, że od jakiegoś czasu istnieją już wstępne analizy epizodu podwyższonej umieralności ze stycznia – lutego 2017. Dr Libor albo nie wie o ich istnieniu, albo też świadomie pomija. Wnioski z nich płynące najwyraźniej bowiem nie pasują do tezy, do której Libor stara się przekonać swoich czytelników.
W przygotowanym przez Departament Analiz i Strategii Narodowego Funduszu Zdrowia opracowaniu „Analiza przyczyn wzrostu liczby zgonów w Polsce w 2017 roku” możemy przeczytać (pisownia oryginalna):
Potencjalną przyczyną wzrostu liczby zgonów w styczniu 2017 r. jest skokowe pogorszenie jakości powietrza, które może rodzić gwałtowne konsekwencje zdrowotne u osób szczególnie podatnych, w tym ze strony układu krążeniowo-oddechowego. Na Wykresie 3. (…) można zauważyć, że zarówno w styczniu, jak i w lutym 2017 roku poziom natężenia pyłami PM10 był na rekordowym poziomie od 2015 r.
Mamy także:
Kolejnym czynnikiem zewnętrznym, mogącym wpływać na liczbę zgonów, jest pogoda. (…) Analogicznie, jak w przypadku zanieczyszczenia powietrza, w styczniu i lutym 2017 roku odnotowano najniższą średnią temperaturę w porównaniu do analogicznych okresów z zeszłych lat.
Wreszcie jest i coś o grypie:
Zbadano również liczbę porad w POZ z rozpoznaniem grypy, tj. z kodem ICD10 J10 lub J11. Warto zwrócić uwagę, że w poprzednich latach najwyższe wartości liczby porad przypadały na luty i marzec, natomiast w 2017 roku maksimum przesunęło się na styczeń.
W innym opracowaniu dotyczącym tego samego epizodu podwyższonej umieralności [Bogdan Wojtyniak, Daniel Rabczenko, Mirosław Czarkowski, Krzysztof Skotak: „Ocena przyczyn podwyższonej umieralności ludności Polski na początku 2017 roku”] możemy z kolei przeczytać:
Prezentowane wyniki należy traktować z ostrożnością ze względu na poważne ograniczenia
dostępnych danych. Można jednak stwierdzić z dużą dozą prawdopodobieństwa, że umieralność w styczniu 2017 roku była wyraźnie powyżej poziomu jakiego można by oczekiwać na podstawie dotychczasowego trendu zmian miesięcznego poziomu umieralności. Nadwyżkę tę w połowie tłumaczą panujące niekorzystne warunki atmosferyczne (bardzo niska temperatura), bardzo wysokie zanieczyszczenia powietrza drobnymi pyłami oraz wysoka liczba przypadków grypy i infekcji grypopodobnych.
a także:
Otwarte pozostają pytania co odpowiada za nadwyżkę umieralności, czy dotyczy ona jakichś szczególnie wrażliwych podpopulacji jak na przykład osoby starsze, jakimi przyczynami zgonów była spowodowana, czy dotyczy mieszkańców całego kraju czy określonych regionów gdzie wystąpiły szczególnie niekorzystne warunki? Jakie było oddziaływanie poszczególnych czynników? (…) Odpowiedź na te pytania, niezwykle istotne z punktu widzenia zdrowia publicznego, będzie możliwa dopiero w roku 2019, gdy dostępne będą w bazie Głównego Urzędu Statystycznego indywidualne dane o zgonach ludności Polski.
W podsumowaniu cytowanej pracy mamy jeszcze:
(…) otwartym pozostaje pytanie, co spowodowało stwierdzoną nadwyżkę zgonów w styczniu, jeżeli nie uwzględnione w analizie czynniki. Być może ich interakcja albo jakieś ich szczególne w tym miesiącu cechy, których nie mogliśmy uwzględnić.
No właśnie. Ocenę względnego udziału poszczególnych czynników (temperatury, zanieczyszczenia powietrza, epidemii grypy) komplikuje ich oddziaływanie, potencjalne wzajemne wzmacnianie się (synergia). W dodatku epidemiolodzy wciąż czekają na lepsze, pełniejsze dane.
Jak więc widać, wciąż nie mamy pełnej wiedzy na temat przyczyn zwiększonej umieralności na początku 2017 roku. Tak czy inaczej, przypisywanie całej nadwyżki zgonów w styczniu 2017 (w stosunku do stycznia 2016, czyli ok. 11 tys. nadmiarowych zgonów), albo też całej różnicy średniej liczby zgonów w miesiącach ciepłych i chłodnych w analizowanym przez Libora okresie wyłącznie wpływowi temperatury jest bardzo daleko idącym nadużyciem.
Równie dobrze można by twierdzić, że różnica w liczbie zgonów między miesiącami chłodnymi i ciepłymi wiąże się wyłącznie z większymi stężeniami zanieczyszczeń powietrza w sezonie grzewczym. Nie uwzględniamy wtedy np. epidemii grypy, bo nie pasuje nam to do naszej z góry założonej tezy. Byłoby to mamy podejście tak samo błędne i nieuczciwe jak to, które prezentuje Grzegorz Libor.
W dodatku nie jest bynajmniej wcale jasne, jak silnie zgony z powodu niskiej temperatury łączą się z ubóstwem energetycznym. Na negatywny wpływ niskich temperatur na zdrowie narażone przecież są nie tylko osoby ubogie energetycznie. W każdym razie, dr Libor nie pokazał tu naszym zdaniem przekonującego, ilościowego uzasadnienia. Co więcej, podobnie jak we wcześniej cytowanym fragmencie raportu, Grzegorz Libor wydaje się nieco dystansować od swoich własnych – równie mocnych, co nieuzasadnionych – tez stawianych w opracowaniu. Pisze bowiem:
Do liczby zgonów spowodowanych zimnem, jak i ich kosztu, należy podchodzić zatem z pewną dozą ostrożności, nie wyciągając z zaprezentowanych danych zbyt daleko idących wniosków. W Polsce, jak i w wielu innych krajach Unii Europejskiej, wciąż brakuje bowiem bardziej szczegółowych badań poświęconych ubóstwu energetycznego i temu, w jaki sposób wpływa ono na życie (liczbę zgonów) mieszkańców danego kraju.
Ubóstwa energetycznego z pewnością nie należy jednak lekceważyć
Krytyka raportu Libora nie powinna nam jednak przesłaniać faktu, że ubóstwo energetyczne jest w Polsce realnym, poważnym problemem. Dobrze wiadomo też, że może mieć bardzo poważny wpływ na stan zdrowia osób mieszkających w niedogrzanych mieszkaniach. Takie warunki mieszkaniowe mogą być przyczyną zarówno licznych chorób, jak i przedwczesnej śmierci. Doskonale zdajemy sobie z tego sprawę, a jeden z nas pisał niedawno na ten temat.
Obecnie bardzo znaczny odsetek polskiego społeczeństwa ogrzewa swoje domy i mieszkania spalając paliwa stałe (węgiel i drewno) w prymitywnych paleniskach, co ma bardzo negatywny wpływ na jakość powietrza, zdrowie ludzkie, a także klimat.
Paradoksalnie, ten niewątpliwie zły i wymagający pilnej zmiany stan rzeczy ma też potencjalnie korzystne aspekty. Prowadzona w Polsce od jakiegoś czasu coraz intensywniej walka z zanieczyszczeniem powietrza jest bowiem ogromną szansą także na walkę z ubóstwem energetycznym. Choćby przez termomodernizację budynków, lub (tam gdzie to jest możliwe) rozwój sieci ciepłowniczej.
A także poprzez system dopłat do droższego nośnika energii. Dopłaty te są w wielu przypadkach niezbędnym uzupełnieniem działań antysmogowych – wymiany urządzeń grzewczych zasilanych paliwami stałymi na czystsze źródła ciepła. System taki funkcjonuje m. in. w Krakowie i Wrocławiu, a jego obecny kształt w obu tych miastach jest w dużej mierze zasługą ruchu antsmogowego.
Warto też podkreślić z pozoru oczywistą rzecz. W XXI w. minimalnym standardem cywilizacyjnym powinno być ciepłe mieszkanie lub dom bez konieczności noszenia węgla lub drewna. I bez uciążliwego palenia w piecu i związanych z tym zagrożeń: narażenia na cofający się do mieszkania dym czy zaczadzenia.
Drogą do poradzenia sobie z ubóstwem energetycznym w Polsce nie jest natomiast konserwowanie status quo, tylko dlatego że jest to w interesie branży węglowej. Nie jest nią też oparta na nieprawdziwych, zmanipulowanych danych kampania sprzedawców węgla, którzy udając troskę o najuboższych bronią swoich interesów. Interesów, dla których bardzo poważnym zagrożeniem są działania mające na celu walkę ze smogiem, poprawę efektywności energetycznej budynków czy ochronę klimatu.
Jakub Jędrak – członek Polskiego Alarmu Smogowego (należy do Krakowskiego Alarmu Smogowego i Warszawy Bez Smogu). Z wykształcenia fizyk, w ramach działalności w Polskim Alarmie Smogowym zajmuje się przede wszystkim popularyzacją wiedzy na temat wpływu zanieczyszczeń powietrza na zdrowie ludzkie.
Łukasz Adamkiewicz – ekspert w dziedzinie analiz wpływu zanieczyszczeń powietrza na zdrowie. Pracował na Politechnice Warszawskiej w latach 2008-2013, a w roku 2011 dodatkowo dla Ministerstwa Środowiska, następnie w latach 2013-2016 pracował dla międzynarodowej organizacji pozarządowej Health and Environment Alliance a w latach 2016-2018 członek zarządu Fundacji #13. Obecnie pracuje w Europejskim Centrum Czystego Powietrza.
Przypisy
{1} EWDi liczy się z następującego wzoru (podajemy za raportem G. Libora, ale wzór można również znaleźć np. w cytowanej w Jego raporcie pracy Liddell i wsp.):
EWDi (%) = {Zgony w miesiącach zimowych (grudzień – marzec) – 0,5 * Zgony w miesiącach nie zimowych (sierpień – listopad, kwiecień – lipiec) / 0,5 * Zgony w miesiącach nie zimowych
(sierpień – listopada, kwiecień – lipiec)} x 100
Na końcu mnożymy przez 100, by dostać wynik w procentach. Czynnik 0,5 wynika po prostu z faktu, że miesięcy w sezonie grzewczym jest dwa razy mniej niż pozostałych. EWDi jest więc odpowiednio unormowaną różnicą między średnią miesięczną liczbą zgonów w zimie (grudzień-marzec) i w pozostałych miesiącach.
{2} W cytowanej przez Libora pracy Liddell i wsp. możemy przeczytać:
„Almost perversely, the highest EWDi’s are consistently found in areas with milder winters, for example Malta (29.4), Portugal (28), Cyprus (23.6) and Spain (20.6). This has long been known as the ‘excess winter mortality paradox’ in which people are more likely to die during cold spells if they live in more southerly areas of Europe, where climates are temperate and winters are cool, than if they live in more northerly countries like Finland (9.5) or Iceland (8.4) where winters are severe.”
Co ciekawe, i sprzeczne z narracją Izby Gospodarczej Sprzedawców Polskiego Węgla, wydawanie proporcjonalnie większej części przychodów na ogrzewanie koreluje z niższą wartością EWDi:
„Many factors appear to contribute to this effect. Spending proportionally more of income on heating costs is an obvious protective factor, which in the coldest winter regions is virtually non-negotiable for survival; in Denmark, for example, the lowest income quartile spends 8% on energy, compared with 4% in Spain and the UK.”
{3} „Cold temperatures are not the only contributors to excess deaths in the cooler months of the year. Deaths from influenza are more common in these months, as are deaths associated
with higher levels of atmospheric pollution. Both of these are known contributors to excess deaths in colder seasons and hence contribute to EWDi’s, but influenza epidemics and smog-forming atmospheric conditions, though cold-related, have their own effects on EWD rates, which are independent of the more direct effects of outside temperatures on human
physiology.”
{4} Liddell i wsp. piszą:
„This is illustrated by interpreting the EWDi : IHDD ratios in Table 3. The smaller the ratio for any one country, the more likely it is that EWDs in that country are likely to be directly attributable to cold temperatures; where ratios are small, the classic EWDi metric probably returns values that closely resemble cold-related deaths in the winter months. As indicated in Table 3, these are Cyprus, Slovakia, Malta, Hungary and Greece, with ratios of 1.8 – 3.0. But for countries like Ireland and the UK, the EWDi is least likely to be an accurate reflection of cold-related deaths per se in winter, since ratios here are estimated to be 9.9 and 8.9, respectively. For these countries, factors additional to cold temperatures contribute more strongly to higher rates of death in winter than at other times of year, especially when compared with countries such as Cyprus and Greece.”