Słoiki do zielonego, butelki PET do żółtego, skorupki po jajkach do brązowego – i tak dalej. W segregowaniu śmieci zwykle nie ma wielkiej filozofii, czasem jednak pojawia się zagwozdka. No bo gdzie wyrzucić zepsute słuchawki, stary abażur czy przeterminowany paracetamol?
Śmieci z kategorii „mniej oczywistych” mogą nastręczać sporo problemów. Nie zawsze wiadomo, jak się ich pozbyć i, niestety, nie zawsze jest to łatwe. W niektórych przypadkach trzeba się pofatygować do punktu zbiórki, w innych – znaleźć odbiorcę, który pofatyguje się do nas. Najtrudniej jest ze śmieciami wielkogabarytowymi, które w dużych miastach odbierane są wprawdzie stosunkowo często, ale w mniejszych – od wielkiego dzwonu.
Drugie życie choinki
Po wpisaniu frazy „gdzie wyrzucić” do wyszukiwarki Google na liście podpowiedzi pierwsza wyświetla się „choinka” (przynajmniej w komputerze, na którym pisany był ten tekst). Być może wiosną ustąpi ona miejsca innym rekwizytom, ale na razie Polacy ewidentnie mają problem z „utylizacją” świątecznego drzewka. Wątpliwości jest więcej. Jeśli wierzyć Google’owi, nie wiemy, co zrobić z przeterminowanymi lekami, bateriami, zużytym obuwiem, niechcianym ubraniem, paragonami czy płytami CD.
Zacznijmy od choinki, bo sprawa jest ciekawa, a rozwiązań kilka. Zakładając, że chodzi o żywe drzewko, choinka klasyfikowana jest jako odpad biodegradowalny. Najprościej byłoby więc wyjąć ją z doniczki i… porąbać, a następnie wrzucić do brązowego pojemnika z napisem BIO. Ale jakoś niezręcznie rąbać choinkę, na której niedawno wisiały kolorowe bombki, a może i parę aniołków. Na szczęście są inne rozwiązania. W wielu miastach, m.in. Gdańsku, Bydgoszczy, Poznaniu czy Krakowie, prowadzone są zbiórki choinek. Zwykle trwają one do końca lutego, choć w grodzie Kraka tylko do połowy miesiąca. Bodaj jedynie Warszawa, w ramach akcji „Ciepło z natury”, zbiera choinki do końca marca – z zamiarem przerobienia ich na biopaliwo. W zeszłym roku udało się w ten sposób odzyskać 1,4 tys. ton drzewek (o potencjale do ogrzania 817 mieszkań o powierzchni 60 m2 przez cały rok, jak informują organizatorzy akcji).
Choinka nie musi jednak kończyć jako materiał opałowy. Można jej nadać drugie życie i zwyczajnie ją posadzić. Miejsce na pewno się znajdzie, np. u babci w ogródku lub u sąsiada na działce. To rozwiązanie sprawdzi się w przypadku bardziej żywotnych drzewek. Mniej rokujące można przekazać do… zoo. Igliwie posłuży jako pokarm dla jeleniowatych lub ściółka dla ptaków.
Zamiast wyrzucać – podaj dalej
Bożonarodzeniowych drzewek na szczęście nie musimy pozbywać się na co dzień. Ale przypadek choinki pokazuje, że do wyrzucania rzeczy nieprzydatnych można podejść bardziej ambitnie niż przez zastosowanie metody „do kosza”. Świetnym przykładem są tekstylia. Zamiast wrzucać niechcianą odzież do pojemnika na odpady zmieszane, lepiej wrzucić ją do kontenera PCK lub jednej z firm recyklingowych (dzielą się zyskiem z PCK). Wygodniejsza opcja to zbiórki ubrań. W większych miastach są one organizowane kilka razy do roku. Ciuchy odbierane są spod drzwi. Wystarczy je odpowiednio zabezpieczyć i wystawić przed klatkę. W obu przypadkach warunek jest jeden: ubrania powinny być w stanie nadającym się do użytku.
W podobny sposób można postąpić z nadwyżką żywności. Niezręcznie pisać o tym w kontekście śmieci, jednak w praktyce nieskonsumowane produkty spożywcze zazwyczaj trafiają do kosza. No i nie ma sensu się krygować, skoro z odzyskiwaniem artykułów żywnościowych z kontenerów od dawna nie mają problemu freeganie. Na razie możliwości dzielenia się jedzeniem w ramach „zorganizowanych form redystrybucji” jest niewiele. Produkty spożywcze można dostarczać do tzw. jadłodzielni, miejsc realizujących ideę foodsharingu, czyli nieodpłatnego dzielenia się jedzeniem. Obecnie w Polsce działa raptem kilkanaście takich punktów, m.in. w Warszawie, Toruniu, Krakowie, Wrocławiu i Lublinie. Wciąże jednak powstają nowe.
Wielkie gabaryty, niemały problem
Niestety do przekazania na słuszny cel nadaje się znikoma część rzeczy, które przeznaczamy na straty. Taka operacja bywa jeszcze wykonalna w przypadku mebli, urządzeń AGD i RTV czy elementów wystroju wnętrz. Zdezelowaną sofę, ruchome biurko bez jednego kółka czy lampę pozbawioną klosza można wprawdzie zareklamować w serwisie ogłoszeniowym. Gdy jednak nie znajdą się chętni na takie „rarytasy”, trzeba będzie znaleźć dla nich nowy dom innymi sposobami. Największy problem jest z odpadami wielkogabarytowymi – bo są największe, zwykle również najcięższe, no i najtrudniejsze do przetransportowania. Nie można ich po prostu ustawić pod altaną śmietnikową z nadzieją, że rozpłyną się w powietrzu. Chyba że życzymy sobie zapłacić mandat.
Z opałów mogą uratować nas służby komunalne. Tyle że nie zrobią tego na zawołanie (choć zdarzają się wyjątki). Odbiór śmieci wielkogabarytowych odbywa się w różnym trybie, w zależności od miasta i typu zabudowy. W przypadku zabudowy wielorodzinnej odpady odbierane są w wyznaczone dni, zgodnie z harmonogramem. W większych miastach – raz lub dwa w miesiącu, w mniejszych – nawet raz lub dwa do roku. W przypadku zabudowy jednorodzinnej sytuacja wygląda rozmaicie. Przykładowo krakowskie Miejskie Przedsiębiorstwo Oczyszczania (MPO) informuje na swojej stronie, że „odbiór odpadów wielkogabarytowych z zabudowy jednorodzinnej odbywać się będzie na podstawie indywidualnych zgłoszeń”. W Szczecinie liczba zbiórek ograniczona jest do czterech razy w ciągu roku. W Jarosławiu czy Nowym Sączu na odbiór odpadów „dużego formatu” można liczyć jedynie dwa razy w roku. Podobnie jest w wielu innych mniejszych miastach. Do informacji na temat wystawek czasem trudno się dokopać. W niektórych przypadkach można je znaleźć na stronach samorządowych lub serwisach poświęconych sprawom miasta, w innych pozostaje polegać na źródłach offline, jak ogłoszenia zamieszczane przez administrację budynków.
Jak pozbyć się elektrośmieci?
Problemów nastręczają również mniejsze gabaryty. Na przykład w rozmiarze pastylek. Przeterminowanych leków nie wolno wrzucać do śmietnika – trzeba je powierzyć farmaceutom. Tyle że apteki nie mają ustawowego obowiązku przyjmowania niewykorzystanych medykamentów. Pojemniki na farmaceutyki znajdują się jedynie w wybranych punktach. Których? O to trzeba dopytać w najbliższej aptece lub poradzić się wyszukiwarki internetowej.
To również dobry sposób, by dowiedzieć się, kto uwolni nas od elektrośmieci. Od czasu do czasu mamy przecież do wyrzucenia stare radio, porysowany smartfon lub za mały telewizor. W tej sytuacji istnieją trzy możliwości:
1) Oddajemy ustrojstwo do sklepu podczas zakupu nowego sprzętu o analogicznych funkcjach. Sklep ma obowiązek przyjąć taki towar, również w sytuacji gdy dostarcza nam nowy produkt do domu (należy wcześniej zgłosić taki zamiar).
2) Zanosimy sprzęt do punktu zbiórki elektrośmieci, który znajdziemy za pomocą wyszukiwarki internetowej.
3) Zamawiamy bezpłatny odbiór w mieszkaniu lub domu, korzystając z usług wyspecjalizowanej firmy lub organizacji w rodzaju ElektroEko.
Ta ostatnia usługa dotyczy jednak śmieci odpowiednio dużych rozmiarach. Nikomu nie opłaca się dojeżdżać do „klienta” po odbiór zepsutej myszki do komputera. Co zatem z mniejszymi odpadkami? Fajna sprawa. Od 2016 r. obowiązuje nowa ustawa o zużytym sprzęcie elektrycznym i elektronicznym (ZSEE). Nakazuje ona sklepom RTV/AGD o powierzchni co najmniej 400 m2 przyjmowanie od konsumentów elektrośmieci, których żaden z wymiarów nie przekracza 25 cm. To przedział, w którym z powodzeniem mieszczą się żarówki, baterie i wiele gadżetów elektronicznych. Co istotne, konsument nie jest przy tym zobowiązany do zakupu nowego sprzętu.
PSZOK przyjmie wszystko
Lista odpadów „nieoczywistych” jest długa. W klasyfikacji poszczególnych śmieci oraz podjęciu decyzji co do ich dalszego losu mogą być pomocne internetowe wyszukiwarki odpadów. Oto kilka z nich:
PUK
EkoSystem Wrocław
Czysta Bydgoszcz
Większość problematycznych odpadów „kierują” one do punktów selektywnej zbiórki odpadów komunalnych, w skrócie: PSZOK. Każdy tego typu punkt musi zapewnić nieodpłatne przyjęcie śmieci z następującej kategorii:
- przeterminowane leki,
- odpady wielkogabarytowe (w tym meble),
- odpady zielone,
- odpady budowlane, poremontowe i rozbiórkowe (w tym gruz),
- zużyte opony,
- elektrośmieci, czyli sprzęt elektryczny i elektroniczny oraz baterie i akumulatory.
To minimalny katalog odpadów, określony w „ustawie śmieciowej” z 1996 r. Może on zostać dodatkowo rozszerzony na mocy uchwały przez właściwą radę gminy. W praktyce PSZOK-i pozwalają na pozbycie się praktycznie każdego rodzaju odpadów, które wytwarzamy w domach. Zastąpią więc i aptekę, i prywatną firmę, która wpadnie pod wskazany adres po starą lodówkę. Tyle że do PSZOK-u trzeba się pofatygować, a tego typu punkty zwykle nie znajdują się w śródmieściu. Ale nie przesadzajmy z wygodnictwem. Śmieci nieprzeznaczone do żadnego z kubłów pod domem możemy przechować na strychu, w piwnicy lub we wnęce za kotarką. A do punktu zbiórki zawieść je, gdy ich sterta uzyska stosowną objętość. Trzeba jednak pamiętać o selekcji. PSZOK-i przyjmują wyłącznie odpady posegregowane.
Zdjęcie: Animaflora PicsStock /Shutterstock