Najwyższa Izba Kontroli w najnowszym raporcie zwraca uwagę na problem zanieczyszczeń z rur wydechowych, z którym według instytucji nie radzą sobie rządzący. Według kontrolerów na drogach przybywa starych samochodów, a prawo niedostatecznie promuje bardziej ekologiczne pojazdy.
NIK odnotowuje sukcesy w walce z zanieczyszczeniem przemysłowym, dostrzega też działania rządzących w sprawie smogu pochodzącego z domowych kominów. „Brakuje natomiast kluczowych rozwiązań prawnych, które umożliwiłyby ograniczanie użytkowania najbardziej szkodliwych dla środowiska samochodów (…)” – czytamy w raporcie Izby. Według jego autorów często niedostrzeganym problemem jest wysokie stężenie rakotwórczego dwutlenku azotu w centrach miast. Jak wykazała ekspertyza NIK, w przypadku aglomeracji krakowskiej i warszawskiej zanieczyszczenia te w 70 proc. biorą się właśnie z ulicznego ruchu.
Emisje dwutlenku azotu napędza popyt na samochody, których liczba w Polsce od wejścia do Unii Europejskiej wzrosła ponad dwukrotnie.
„Specyfiką Polski jest duża, corocznie rosnąca liczba pojazdów na mieszkańców (580 pojazdów na 1000 mieszkańców), która dwukrotnie przekracza wskaźniki dla np. tak wysoko rozwiniętych państw jak Niemcy, czy Austria (ok. 300 pojazdów na 1000 mieszkańców)” – czytamy w komunikacie.
Czytaj również: W mózgach dzieci i młodych ludzi wykryto cząsteczki smogu, które mogą powodować Alzheimera
Kontrolerzy zauważają, że od 2004 roku w Polsce przybyło aż 13,3 miliona aut z importu. W dużej mierze były to stare pojazdy, niespełniające najnowszych norm dotyczących ekologii. W tej chwili średni wiek jeżdżącego po polskich drogach samochodu to aż 15 lat. NIK twierdzi, że jednocześnie brakuje zachęt podatkowych dla osób kupujących nowsze i bardziej ekologiczne samochody.
NIK krytykuje Ministerstwo Infrastruktury
Według autorów raportu, resort infrastruktury spóźnił się o półtora roku z propozycją nowego prawa dotyczącego kontroli emisji spalin, dostosowanego do unijnej dyrektywy. W jej myśl samochody niespełniające warunków technicznych określonych w dokumentach homologacyjnych nie byłyby dopuszczane do ruchu. Potem, w 2018 roku, projekt ustawy trafił do sejmowej zamrażarki, a przepisy nigdy nie weszły w życie. Dlatego po drogach wciąż jeżdżą samochody niespełniające norm emisji.
„Dobitnym przykładem potwierdzającym konieczność niezwłocznego podjęcia przez Ministra Infrastruktury stosownych prac są wyniki pomiarów emisji spalin przeprowadzonych w 2019 r. na terenie miasta Krakowa. Przebadano ponad 60 tys. samochodów osobowych i dostawczych, bez konieczności zatrzymywania ich do kontroli. Stwierdzono, iż 57 proc. przebadanych pojazdów nie spełniało norm w zakresie emisji tlenków azotu, 48 proc. emisji tlenku węgla, 45 proc. – węglowodorów, a 40 proc. – pyłów”- czytamy na stronie NIK.
Co ciekawe, najwięcej „jeżdżących kopciuchów” jest wśród nowszych diesli, produkowanych w latach 2011-2014 i spełniających normę emisji Euro 5. Wykazały to krakowskie badania z 2019 roku. Limity dla tlenków azotu przekraczało 83 proc. sprawdzonych samochodów z normą Euro 5.
Policja powinna kontrolować emisje, ale nie ma sprzętu
NIK zwraca też uwagę na brak stacji kontroli jakości powietrza badających zanieczyszczenie komunikacyjne. Takich urządzeń brakuje w połowie polskich województw i wielu z największych miast. Chodzi między innymi o Poznań, Gdańsk, Lublin, Białystok i Gdynię.
Sytuacji nie poprawiają braki kadrowe w Inspektoracie Transportu Drogowego i Policji, których funkcjonariusze powinni przeprowadzać kontrole emisji spalin.
Jak zauważa NIK, nawet podczas comiesięcznych działań policji pod hasłem SMOG, w Warszawie i Łodzi tylko od 4 do 7 proc. kontroli wykonano z użyciem analizatorów spalin lub dymomierzy. Nieco lepiej było w Krakowie, gdzie sprzętu pomiarowego używano w ok. 20 proc. kontroli. „Zdarzały się i takie akcje SMOG, na które policjanci KSP w ogóle nie zabierali analizatorów spalin i dymomierzy, oraz takie, na które sprzęt pomiarowy zabrali, ale go nie używali” – czytamy w raporcie.
Według Izby swoich obowiązków nie dopełniają również urzędy miast i gmin, zobligowane do sprawdzania działania Stacji Kontroli Pojazdów. „Z zebranych informacji z 85 samorządów wynika, że w co czwartym powiecie kontrole nie były w ogóle przeprowadzane, lub były przeprowadzane z przekroczeniem wymaganej częstotliwości” – piszą autorzy raportu.
Czytaj także: Pierwszy taki wyrok w historii. Mechanik nie może promować wycinania filtrów DPF
Zwracają uwagę również na to, że w Polsce powszechną, choć nielegalną praktyką, jest wycinanie filtrów DPF. Tymczasem żadna ze skontrolowanych jednostek Policji nie prowadziła działań wobec podmiotów oferujących taką usługę.
_
Raport można znaleźć na stronie NIK.
Grafika: NIK
Zdjęcie: Aliaksander Karanchevich / Shutterstock