Nad kraj wkracza tzw. niż genueński. To wielkie chmury, które na południową Polskę zrzucą wiele milionów litrów wody. Prognozy przewidują, że na metr kwadratowy spadnie nawet 200 litrów deszczu. Między czwartkiem a poniedziałkiem opady będą odpowiadały średniej dla nawet czterech miesięcy. Miasta szykują sztaby kryzysowe i apelują do mieszkańców o ostrożność, a my sprawdzamy, skąd właściwie bierze się to zjawisko i jaki wpływ mają na nie zmiany klimatu.
Nad Polskę nadciąga niż genueński – będzie lało
Niż baryczny, czyli w tym przypadku niż genueński Boris może sprowadzić na nas katastrofę, jakiej od dawna nie widzieliśmy. Służby ostrzegają mieszkańców, a sztaby kryzysowe w wielu miastach pracują na zwiększonych obrotach.
– Na ten moment z każdym kolejnym przeliczeniem modelu prognozy były mniej optymistyczne, powiedziałbym wręcz katastrofalne. Jeszcze na początku tygodnia te wartości wynosiły 50-80 litrów, a z każdym dniem były coraz większe i większe – powiedział ostatnio w porannym programie TVN, rzecznik Instytutu Meteorologii i Gospodarki Wodnej Grzegorz Walijewski.
Przewiduje się, że do poniedziałku spadnie ponad 200 mm deszczu, miejscami nawet więcej.
Jeśli przyjąć letnie sumy opadów, to do poniedziałku, spadnie trzy, a nawet czteromiesięczna suma opadów. Będzie więc to suma ekstremalna i katastrofalna zarazem. To, jak bardzo, pokażą to najbliższe godziny. Nawet opady nie większe niż 100 mm w ciągu 2-3 dni stanowią problem, tym bardziej że wcześniej Polska doświadczała suszy. Ziemia w wielu miejscach nadal jest sucha. Nie pomaga wycinka lasów na terenach górzystych i w dolinach rzecznych ani ciągła regulacją samych rzek. Jeśli dodamy tego uszczelnianie miast, nazywane potocznie betonozą, to skutkiem jest zagrożenie milionów mieszkańców naszego kraju.
Czym jest niż genueński?
Czym tak naprawdę jest niż genueński? Jego nazwa wzięła się od regionu, w którym zwykle taki układ niskiego ciśnienia powstaje. To Zatoka Genueńska, część Morza Śródziemnego – akwenu, który przez większą część roku charakteryzuje się wysokimi temperaturami. Taki układ powstaje na skutek oddziaływania chłodnych mas powietrza znad północnej Europu i północnego Atlantyku.
Niże te powstają i wędrują na zasadzie tzw. Trasy Vb. Trasa Vb, to rzadki system przemieszczania się układów barycznych nad Europą. Sprzyja temu cyrkulacja powietrza związana z tym, co dzieje nie tylko w samej Europy, ale i poza nią. Chodzi o Arktykę, znad której 8-9 września zaczęło spływać zimne powietrze. To ono stykając się z ciepłymi masami powietrza z południa, doprowadziło do pierwszych, ale niegroźnych wtedy opadów deszczu. Ta subarktyczna masa, łącząc się z ciepłym atlantyckim powietrzem, dała układy niskiego ciśnienia.
- Czytaj także: Ekstremalne ulewy w Polsce. Winne ocieplenie klimatu?
W czwartek 12 września niskie ciśnienie wraz z chłodem dotarło nad rozgrzane Morze Śródziemne. Tak właśnie powstał niż genueński. Zimno sprawiło, że ogromne ilości wody zaczęły parować z ciepłego Morza Śródziemnego. Parująca woda dała chmury zawierające w sobie miliony, wręcz setki milionów litrów wody. Teraz ta powietrzna masa wody wdziera się do Europy Środkowej w tym do Polski. Układ po jednej stronie ciągnie ciepło – we wschodniej Polsce wciąż mamy ponad 20 st. C. Po zachodniej zaciągane jest zimno z Arktyki, tam jest chłodniej niż na wschodzie. Ta duża różnica temperatur sprawia, że układ ten stanie się groźny.
Winne zmiany klimatu?
Czy to, co się dzieje, jest normalne? Czy to wina globalnego ocieplenia? I tak i nie. Pamiętać należy, że niże genueńskie to nie jest nowość. Powstawały już w przeszłości, w chłodniejszym niż dziś klimacie. Przykładem jest rok 1997 i wielka powódź, która zalała Wrocław. W przeszłości takie rzeczy się zdarzały i w przyszłości też będą. To na co zwrócić należy uwagę to okoliczności powstania niżu. Nie tylko ze względu na opady, ale możliwość wystąpienia burz czy silnego wiatru.
– Niże genueńskie zdarzają się o każdej porze roku. To, co jest absolutnie nienormalne to temperatura wody Morza Śródziemnego, co powoduje większą zawartość wody w takim niżu – powiedział prof. Szymon Malinowski, red. naczelny serwisu Nauka o klimacie.
I tu właśnie należy zwrócić uwagę na Morze Śródziemne, które w tym roku jest rekordowo ciepłe. W sierpniu tego roku odnotowano tam rekordową temperaturę, wynoszącą 28,9 st. C.
Na tej mapie widzimy, że praktycznie cały akwen jest co najmniej jeden stopień cieplejszy, niż być powinien. W wielu miejscach woda ma 3-4 st. C więcej niż normalnie. Wody Zatoki Genueńskiej mają 25 st. C, powinny mieć około 22 st. C. To bez wątpienia efekt ocieplającego się klimatu.
Czy jednak za niż Boris i ulewy, które nas teraz dotykają, to faktycznie wina ocieplającego się klimatu?
Biorąc pod uwagę temperatury wód Morza Śródziemnego, można powiedzieć, że globalne ocieplenie może mieć wpływ na to, co się teraz stanie. Aby jednak dokładnie odpowiedzieć na to pytanie, potrzebna jest analiza. Tym zajmuje się np. World Weather Attribution. To zespół badawczy, który analizuje ekstremalne zjawiska pogodowe tak, jak w naszym przypadku powodzie. Analizują oni skalę zjawiska, jego siłę oraz to, jak wyglądało to w przeszłości. Na tej podstawie oceniają, jaki wpływ ma na dane ekstremum globalne ocieplenie. Wszystkie dotychczasowe analizy tego zespołu pokazują, że w ostatnich latach burze, susze czy powodzie okazały się silniejsze z racji ocieplającego się klimatu.
Globalne ocieplenie ma wpływ na takie zjawiska
O tym, że globalne ocieplenie ma wpływ na powodzie, świadczy analiza Niemieckiej Służby Meteorologicznej, a przykładem jest niedawna powódź w Niemczech także związana z niżem genueńskim.
– Ulewne deszcze doprowadziły do powodzi w południowych Niemczech między 30 maja a 3 czerwca, a rekordowe opady odnotowano lokalnie w krajach związkowych Bawaria i Badenia-Wirtembergia. Wcześniej ulewne deszcze, które doprowadziły do takich powodzi, były spodziewane co 42 lata. Wyższe średnie temperatury oznaczają, że region ten może doświadczyć podobnych ulew co 30 lat – donosi dziennik Der Spiegiel.
Oczywiście to, czy globalne ocieplenie przyczyni się do obecnej sytuacji w Polsce, w jakim stopniu, dowiemy się za jakiś czas. Nawet jeśli opady będą mniejsze niż w 1997 i 2010 roku (dwie wielkie „powodzie stulecia”, to może to być wina zmian klimatu. Czemu? Nie chodzi o samo Morze Śródziemnego, a o porę roku. Powódź w 1997 roku miała miejsce w lipcu, w 2010 roku w drugiej połowie maja. Teraz mamy prawie połowę września.
Jedno jest pewne, w przyszłości może być gorzej. Modele wskazują, że skala takich zjawisk jak intensywne, nawalne opady deszczu będzie w przyszłości rosnąć. Będą stały za tym nadal rosnące temperatury. To jak bardzo, będzie zależało od dalszego wzrostu temperatur. Od tego, jak bardzo uda nam się zapanować nad globalnym ociepleniem.
–
Zdjęcie tytułowe: shutterstock/FotoDax