Trend ekologiczny w turystyce rozwija się już od kilkunastu lat, ale największy boom zaczęto obserwować po pandemii Covid-19. Gospodarze chcą, żeby ich obiekty noclegowe były przyjazne dla środowiska. Nie brakuje takich na Mazowszu i w Małopolsce. – Z każdym dniem dostrzegamy, jak ważne staje się podejmowanie świadomych decyzji, które mogą zmienić przyszłość planety – przekonują zgodnie przedsiębiorcy, z którymi rozmawialiśmy.
Obiekty noclegowe w całej Polsce prześcigają się w stosowaniu coraz to bardziej wymyślnych, proekologicznych rozwiązań. Nie tylko dlatego, że taka jest obecnie moda. Niektórzy przedsiębiorcy dostrzegają po prostu, że zmiany klimatyczne sieją coraz większe spustoszenie w przyrodzie, dlatego nie można jej jeszcze dodatkowo nadwyrężać. Poza tym przepracowani Polacy chcą odpoczywać blisko natury. A tam, gdzie przyroda ma szczególne walory, nikt raczej nie zezwoli na postawienie budynku, który by jej zagrażał. Choć w praktyce różnie bywa. Jednak tym razem skupimy się na pozytywnych przykładach.
Eksperci zauważają, że trend ekologiczny w turystyce rozwija się w Polsce już od kilkunastu lat, ale największy boom zaczął być obserwowany po pandemii Covid-19. – Aktualnie zaczynamy wchodzić w etap, w którym wszystkie działania ekologiczne, prowadzone przez hotele, nabierają mocy prawnej poprzez certyfikację zrównoważonego rozwoju przez niezależne ośrodki badawcze. Większość obiektów sieciowych jest już po pierwszych certyfikacjach typu Green Key, mniejsze obiekty niesieciowe się do tego przygotowują – podkreśla w rozmowie ze Smoglabem Radosław Suwała, dyrektor regionalny Izby Gospodarczej Hotelarstwa Polskiego w województwie wielkopolskim.
Ostatnie tygodnie spędziliśmy na rozmowach z przedsiębiorcami, którzy postawili na ekologię w swoich obiektach noclegowych. Poznajcie ich historie.
Kiedyś było tu jedno drzewo
Gdy spojrzeć z lotu ptaka, „Łosia” i „Łoszaka” praktycznie nie widać. Skryte pośród dębów oraz brzóz, są miejscem odpoczynku m.in. dla mieszkańców Warszawy. Jak wygląda łoś, każdy chyba wie. Gdy jest jeszcze młody, nazywa się go łoszakiem. W tym przypadku mowa jednak nie o zwierzętach, a o dwóch domach w Pieńkach Słubickich na Mazowszu, których gospodarzami są Tomasz Zakrzewski wraz z żoną Mariką. On jest przedsiębiorcą, ona producentką reklamową . – Pomysł z wynajmowaniem domów to był trochę przypadek – nie kryje Tomasz. W miejscu, gdzie stoją „Łoś” i „Łoszak”, jeszcze 30 lat temu było gospodarstwo rolne z dosłownie jednym drzewem. Dziś teren został wchłonięty przez las.
– „Łoś” jest w rodzinie od ponad 30 lat. Wraz z żoną zaczęliśmy go wynajmować w 2019 roku, na początku z czystej ciekawości. Budynek musiał zostać wyremontowany, ponieważ wcześniej pełnił funkcję domku działkowego i schowka na miotły. Do tej pory odbyły się już cztery remonty, z czego pierwszy wykonaliśmy własnymi zasobami – podkreśla Tomasz. Gdy okazało się, że zainteresowanie wypoczynkiem w tym miejscu jest spore, „Łoś” znalazł się na popularnym portalu Slowhop, gdzie wynajmowane są m.in. ekologiczne agroturystyki. – Nasz dom pomieści łącznie sześć osób. Na parterze znajduje się salon z kominkiem i rozkładaną sofą. Z salonu, przez duże, przeszklone drzwi, można wyjść na drewniany taras, z którego rozciąga się widok na las. Ale zapewne bardziej interesuje pana „Łoszak” – mówi Tomasz.
To prawda, bo właśnie ten drewniany dom został zaprojektowany w taki sposób, by jak najmniej oddziaływał na środowisko. – Wokół jest piękna przyroda, roztacza się las, blisko stąd do rezerwatu. Budowa domu w takim miejscu była nie lada wyzwaniem. Przecież musiała tutaj dojechać betoniarka, dźwig. Wszyscy fachowcy nas przeklinali, bo naprawdę trzeba było się namęczyć, żeby dowieźć chociażby materiały budowlane. Ostatecznie „Łoszak” powstał i muszę przyznać, że pod jego budowę trzeba było wyciąć zaledwie pięć drzew, i to małych. Zależało nam na tym, by jak najmniej ingerować w przyrodę. Dlatego niektóre drzewa zostały np. wkomponowane w taras – wspomina Tomasz.

Najważniejszy dylemat, przed jakim stanął wraz z żoną, to w jakiej technologii ma zostać wykonany dom. Małżeństwo chciało, żeby budynek był nowoczesny, ale jednocześnie ekologiczny. – Długo szukaliśmy, aż w końcu natrafiliśmy na technologię CLT, dzięki której znacząco redukuje się ślad węglowy budynków, bo dwutlenek węgla jest magazynowany w strukturze drewna – wyjaśnia nasz rozmówca. Zapewnia, że dom jest energooszczędny: zimą nie wymaga zbyt intensywnego ogrzewania, a latem nadmiernego schładzania. – „Łoszaka” wyposażyliśmy w rekuperator, a jego okna są duże, więc w dużym stopniu naszym gościom wystarcza naturalne oświetlenie – dodaje Tomasz. Dom jest przykryty zielonym dachem, który gromadzi wody deszczowe, oczyszcza powietrze, obniża temperaturę otoczenia, jak również reguluje temperaturę wewnątrz budynku. Stanowi także schronienie dla ptaków, motyli oraz stołówkę dla pszczół.
Cały obiekt „Pieńki Wiewiórki”, bo tak brzmi jego pełna nazwa, cieszy się niemałą popularnością wśród m.in. przepracowanych mieszkańców dużych miast. – Nie wszyscy, którzy tutaj przyjeżdżają, są nakręceni na ekologię. Najwięcej osób szuka ciszy. Niektórzy przyjeżdżają w pojedynkę na tydzień i po prostu tutaj siedzą. Praktycznie nie wychodzą, z nikim się nie spotykają. Pragną odpoczynku pośród przyrody. Cieszymy się, że możemy im to zaoferować – dodaje Tomasz. Podkreśla, że „Łoś” i „Łoszak” są od siebie na tyle daleko, że przebywający w nich goście nie widzą się wzajemnie. Towarzyszą im za to dzięcioły, żurawie i inne dzikie stworzenia. – Takie widoki niezwykle relaksują – mówi Tomasz.
Okolicę zamieszkują niezwykli ludzie. Jest na przykład pani, która przygotowuje posiłki dla gości „Łosia” i „Łoszaka”. Inny mieszkaniec zajmuje się tworzeniem tradycyjnych zabawek. Jest również mężczyzna, który uprawia fasolkę szparagową, a gdy jest już dojrzała, jeździ od domu do domu i oferuje swoje zbiory. – Przyjaźnimy się z lokalsami. Ostatnio wspólnie stanęliśmy w obronie fragmentu lasu, który Lasy Państwowe chciały wyciąć. Na razie możemy ogłosić zwycięstwo. Co ciekawe, gdy zaczynaliśmy rozmowy z leśnikami, były bardzo burzliwe. Teraz wszystko odbywa się w atmosferze dialogu. W Pieńkach Słubickich dbamy o siebie nawzajem i o przyrodę. Żyjemy w niepewnych czasach, dlatego więzi społeczne uważam za coś bardzo ważnego. Kto wie, kto, kiedy i jakiej pomocy będzie potrzebował – kwituje Tomasz.
Nocleg w morskich kontenerach
Przeglądając Internet w poszukiwaniu innych proekologicznych obiektów, natrafiliśmy na taki opis: „Projekt Marine to miejsce, którego nie można zapomnieć. Jego oryginalna koncepcja opiera się na nadaniu drugiego życia 80 morskim kontenerom”. Przykuło to naszą uwagę, więc pojechaliśmy na miejsce.
Okazało się, że wielkie kontenery morskie, które przez lata służyły do transportu towarów na międzynarodowych szlakach handlowych, przeszły ogromną metamorfozę. Pływały m.in. po wodach Azji oraz Ameryki Północnej. Ostatecznie, zamiast trafić na złom, zostały przekształcone w nowoczesne miejsca noclegowe w małopolskim Zatorze, który zyskał sławę dzięki największemu parkowi rozrywki w Polsce.
Za projektem „Scandinavia Marine” stoją bracia Mateusz i Mariusz Iwańscy, którzy postanowili podjąć wyzwanie i nadać kontenerom morskim drugie życie. Choć Zator oddalony jest o kilkaset kilometrów od Skandynawii, to właśnie ten region zafascynował ich w młodości, kiedy dorabiali przy zbiorach truskawek. Jak przekonują, „zainspirowani naturalnym pięknem i unikalnym klimatem tych krajów”, postanowili stworzyć w Polsce miejsce, „które łączy komfort, nowoczesność i szacunek dla natury”.
– Po zakupie kontenery przeszły gruntowną renowację – opowiada Iwona Kubińska, managerka generalna obiektu. – Każdy z nich został dokładnie oczyszczony, sprawdzony pod kątem wytrzymałości konstrukcyjnej, a potem wzmocniony izolacją, by zapewnić komfort cieplny w każdą porę roku. Dzięki temu kontenery oferują nie tylko przytulne, ale również energooszczędne wnętrza, a zastosowane rozwiązania są przyjazne środowisku – dodaje nasza rozmówczyni. Iwona Kubińska zapewnia, że „cały obiekt to oaza ekologicznych rozwiązań”. Właścicielom zależało bowiem nie tylko na komforcie gości, ale również na zadbaniu o planetę.

Managerka wylicza, że woda ogrzewana jest przy użyciu nowoczesnych pomp ciepła, a całość obiektu zasilana jest przez energooszczędne systemy grzewcze, które skutecznie redukują emisję dwutlenku węgla. W łazienkach goście znajdą wyłącznie biodegradowalne kosmetyki, bez szkodliwych substancji. Przestronne okna, wpuszczające naturalne światło, zmniejszają potrzebę sztucznego oświetlenia. W „Scandinavia Marine” można też znaleźć strefy segregacji odpadów, a organiczne resztki są kompostowane. – Meble wykonaliśmy z odzyskanych materiałów, nadając im drugie życie. Światła LED zużywają znacznie mniej energii niż tradycyjne żarówki, a elektryczne pojazdy naszej załogi ograniczają emisję spalin i hałas – dodaje Iwona Kubińska.
Właściciele zapewniają, że „Scandinavia Marine” to projekt, który „powstał z głębokiej troski o przyszłość każdego z nas”. – Z każdym dniem dostrzegamy, jak ważne staje się podejmowanie świadomych decyzji, które mogą zmienić przyszłość planety. Stąd pomysł, aby wykorzystać kontenery morskie i przekształcić je w miejsce przyjazne naturze – twierdzą bracia Iwańscy. Dodają, że jako społeczeństwo musimy zacząć bardziej szanować zasoby, które już mamy. – W naszym projekcie staraliśmy się wdrożyć jak najwięcej rozwiązań, które ograniczają nasz wpływ na środowisko. Od recyklingu materiałów po energooszczędne technologie – wszystko to ma na celu minimalizowanie śladu węglowego i dbałość o ekosystem – twierdzą.
Przekonują jednocześnie, że „Scandinavia Marine” to miejsce, które wpisało się w ekologiczny krajobraz Zatora. Obiekt jest zlokalizowany nieopodal Stawów Zatorskich, które są ostoją wielu gatunków ptaków wodno-błotnych. To również jedno z najważniejszych miejsc lęgowych zagrożonej w Europie głowienki. – W takim miejscu musiał powstać ekologiczny obiekt, który jest przyjazny środowisku – kwituje Iwona Kubińska.
Antysmogowy dom w Zakopanem
Wspomniany już w tym artykule portal Slowhop od 2022 roku wyróżnia gospodarzy, podejmujących działania proekologiczne. – Jeśli chodzi o województwo małopolskie, to mamy tu jeden, za to bardzo mocny obiekt i naszą ekogwiazdę: Tatra Green House – zapewnia Katarzyna Barwicka ze Slowhop.com. Pomysłodawcą antysmogowego domu w Zakopanem jest Bartłomiej Zubek, o którego projekcie pisaliśmy już na łamach SmogLabu.
- Czytaj także: Postawił w Zakopanem antysmogowy dom. „Od wiosny do jesieni budynek jest energetycznie samowystarczalny”
„Podczas stawiania domu budowlańcy twierdzili, że na pewno zaraz go porwie halny. Sąsiedzi nie mogli się nadziwić, że drewniana konstrukcja urosła w kilka dni i brakuje w niej komina. Turystów nie zrażają panujące w nim reguły, chroniące energię i czyste powietrze. Antysmogowy dom w Zakopanem to ewenement na mapie Podhala” – pisała Karolina Gawlik w 2020 roku. – Nie liczyliśmy na korzyści reklamowe, budowaliśmy ten dom jako inżynierowie ochrony środowiska, chcąc wykazać się swoją wiedzą praktyczną. Wcześniej jeździliśmy po Polsce, poznając tego typu rozwiązania. Nie było wtedy czasu na myślenie o PR – mówił nam Zubek.
Czym jest antysmogowy dom? Po pierwsze, nie powoduje emisji. Ogrzewanie elektryczne działa na bazie pompy ciepła powietrze-powietrze, zasilanej przez panele słoneczne, umieszczone na dachu. Po drugie, istniejący na zewnątrz smog nie dostaje się do środka, bo powietrze jest filtrowane, zanim się tu dostanie (filtr zatrzymuje pyły zawieszone, a węgiel aktywny zapachy). Bartłomiej Zubek cieszy się, że Tatra Green House spełnia swoją misję, czyli edukację o tym, że budownictwo energooszczędne nie jest jakimś wymysłem, a realną opcją do życia lub prowadzenia biznesu.

Zrównoważony rozwój
Radosław Suwała z Izby Gospodarczej Hotelarstwa Polskiego zwraca uwagę, że obiekty noclegowe przeprowadzają liczne działania, które mają zminimalizować swój bilans CO2 oraz zużycie wody. – Od dużych inwestycji w systemy rekuperacji ciepła oraz zarządzania temperaturą w pokojach, poprzez prostsze zabiegi, polegające na wymianie aeratorów. Część obiektów zaczyna analizować możliwości postawienia turbin wiatrowych na swoich dachach, aby zdywersyfikować źródło pozyskiwania energii. Możliwości jest bardzo dużo, ale wszystko zależy od specyfiki obiektu – podkreśla Suwała.
I dodaje: – Zrównoważony rozwój to przyszłość i wszyscy będą musieli w tym kierunku iść. Zmieniają się oczekiwania gości, ich „eko” świadomość. Hotele będą musiały na te oczekiwania odpowiedzieć. Kolejne lata przyniosą na pewno wzrost liczby obiektów, które będą mogły pochwalić się certyfikatami zrównoważonego rozwoju.
Wyjaśnienie: to nie jest materiał reklamowy. Redakcja samodzielnie wybrała przedsiębiorców, którzy postawili na nieszablonowy biznes. Znasz eko-agroturystyki, które myślą o środowisku? Napisz do nas: redakcja@smoglab.pl