Na Uniwersytecie w Szanghaju przeprowadzono badania, w których sprawdzano, jak używanie oczyszczaczy powietrza wpływa na poziom hormonów stresu. Okazało się, że wraz z poprawą jakości powietrza, w organizmie spada między innymi poziom kortyzolu i epinefryny.
W badaniu, które zaprojektował dr Haidong Kan (wyniki opublikowano w prestiżowym magazynie Circulation) udział wzięło 55 studentów. W pokojach części z nich umieszczono oczyszczacze powietrza, a w innych placebo, czyli sprzęt, który tylko wyglądał, jakby działał, a w rzeczywistości nie filtrował pyłu. Następnie zmierzono zawartość PM 2,5 w powietrzu i uruchomiono sprzęt.
W pokojach, gdzie działały oczyszczacze już po 24 godzinach zawartość pyłu zawieszonego w powietrzu, spadła aż o 82 proc. i znalazła się na granicy norm wyznaczonych przez Światową Organizację Zdrowia. W tych, gdzie działał sprzęt placebo było dużo gorzej. Jednak celem było oczywiście nie to, by sprawdzić, czy oczyszczacze działają. Było nim sprawdzenie poziomu stresu u studentów biorących udział w badaniu. To zrobiono mierząc poziom hormonów w ich krwi – w tym nazywanego „zabójcą” kortyzolu i epinefryny, które są wiązane z ryzykiem wystąpienia chorób serca. Okazało się, że w ślad za obniżeniem się poziomu PM 2,5 w powietrzu, ubywa hormonów stresu. Wnioski, które wyciągnął zespół badaczy są takie, że obecność pyłu zawieszonego w powietrzu, uruchamia reakcję metaboliczną, a ta zwiększa produkcję hormonów stresu.
Efektem jest między innymi gorsze samopoczucie oraz większe ryzyko zachorowania na serce.
Trzeba jednak pamiętać, że próba była niewielka i potwierdzenie wyników wymaga powtórzenia badań. Do tego, jak podkreśla sam autor, dobrze byłoby je powtórzyć w innych krajach, bo w Europie oraz Ameryce powietrze jest znacznie lepsze niż w Chinach, więc wszystko może mieć mniejsze znaczenie. Można chyba jednak założyć, że w warunkach podobnych do Szanghaju, rezultat eksperymentu byłby zbliżony.
A takich miejsc w Polsce nie brakuje.
Fot. sharyn morrow/Flickr.