Administracja Donalda Trumpa podejmuje kolejne działania mające na celu promowanie gospodarki opartej na paliwach kopalnych. O co chodzi tym razem?
Pod koniec lipca opublikowano rządowy raport, który jawnie neguje wpływ dwutlenku węgla na klimat. Według części naukowców dokument, którego trudno nazwać raportem, podważa zagrożenie wynikające z emisji gazów cieplarnianych.
Cel jest jasny: rozwój gospodarki rodem z XX wieku – opartej na węglu i ropie, czyli dokładnie tego, czego oczekuje amerykański prezydent. Tymczasem globalne ocieplenie przynosi coraz większe straty materialne i ludzkie nie tylko w USA.
Raport, który neguje zmiany klimatu
Dokument zatytułowany „A Critical Review of Impacts of Greenhouse Gas Emissions on the U.S. Climate” został przygotowany przez Departament Energii (DOE). Liczący 150 stron tekst neguje wpływ gazów cieplarnianych na klimat i twierdzi, że emisje CO2 nie stanowią zagrożenia dla USA. Powstał w oczywistym celu, a jego jakość – zdaniem ekspertów – jest mocno wątpliwa.
– Miesiąc temu obsadzona przez nominatów politycznych Agencja Ochrony Środowiska (EPA) ogłosiła plany uznania, że emisje gazów cieplarnianych nie stanowią zagrożenia dla ludzi. To otwiera drogę do podważenia niemal wszystkich regulacji klimatycznych. Podkładką ma być właśnie ten „raport”, opracowany w ciągu zaledwie dwóch miesięcy przez pięciu znanych negacjonistów klimatycznych, wybranych osobiście przez sceptycznego wobec zmian klimatu sekretarza energii USA, Chrisa Wrighta – mówi zapytany przez SmogLab Marcin Popkiewicz, redaktor naczelny portalu Ziemia na rozdrożu i popularyzator nauki o klimacie.
Przypomnijmy, że już w 2021 roku analiza blisko 90 000 prac naukowych, które powstały w latach 2012-2020 nie pozostawiała złudzeń: za zmiany klimatu odpowiada głównie działalność człowieka. Twierdziło tak 99,9 proc. autorów tych prac.
Dziesiątki fałszywych twierdzeń
Tekst dokumentu roi się od błędów i wielokrotnie obalonych mitów klimatycznych.
Jedno z nich, powtarzane także przez polskich polityków, głosi, że zwiększona ilość CO2 w atmosferze stymuluje roślinność do wzrostu, a emisje dwutlenku węgla mają doprowadzić do „zazielenienia planety”. Rzeczywiście, wyższe stężenie CO2 może do pewnego stopnia wspierać fotosyntezę. Jednak wzrost temperatury wynikający z emisji niszczy roślinność: powoduje susze, pustynnienie, pożary lasów i straty w plonach.
– Pytanie brzmi, czy potencjalne korzyści z wyższego poziomu CO2 są wystarczająco duże, aby zrównoważyć straty klimatyczne – komentuje w Carbon Brief dr David Lobell, klimatolog z Uniwersytetu Stanforda.
Kolejnym błędem jest twierdzenie, że Międzyrządowy Zespół ds. Zmian Klimatu (IPCC) „zbagatelizował rolę Słońca w zmianach klimatu”, a nowe badania wskazują, że to ono przyczyniło się do niedawnego ocieplenia. Owszem, w przeszłości aktywność słoneczna odgrywała kluczową rolę, lecz obecnie wpływ antropogenicznych emisji CO2 jest wielokrotnie większy.
– To stwierdzenie jest potencjalnie mylące. Sugestia, że istnieją wiarygodne rekonstrukcje wskazujące na istotny wkład Słońca w ostatnie ocieplenie, jest nieuzasadniona – podkreśla dr Theodosios Chatzistergos, astrofizyk z Instytutu Maxa Plancka.
Naukowcy krytykują dokument
Środowisko naukowe jest oburzone faktem, że taki dokument ukazał się jako rządowy raport. Powstał w dwa miesiące, podczas gdy rzetelne opracowania przygotowuje się latami.
– To raport napisany przez kilku naukowców, którzy są outsiderami, jeśli chodzi o badania nad klimatem. Dokument wybiórczo dobiera literaturę, by stworzyć pozór „przeglądu” – komentuje dla Guardiana Natalie Mahowald, klimatolożka z Uniwersytetu Cornella.
– To nie raport, lecz lobbystyczny dokument mający chronić interesy sektora paliw kopalnych – dodaje Marcin Popkiewicz.
Andrew Dessler, badacz klimatu z Texas A&M, zwraca uwagę, że „gdyby wybrano niemal dowolną inną grupę naukowców, raport wyglądałby zupełnie inaczej. Jedyną możliwością jego powstania było powierzenie go właśnie tym autorom”.
– Ten dokument nie wspiera nauki – on ją tłumi. To fatalne – ocenia z kolei Joellen Russell, oceanografka z Uniwersytetu Arizony.

Cena paliw kopalnych
Administracja Trumpa nie tylko ignoruje wiedzę naukową, ale aktywnie działa na rzecz ograniczenia narzędzi, które pozwalałyby obecnym i przyszłym rządom redukować emisje.
Tymczasem spalanie paliw kopalnych generuje coraz większe koszty.
Po 2010 roku straty związane z katastrofami pogodowymi zaczęły gwałtownie rosnąć. W latach 2010–2019 wyniosły w USA ponad 800 mld dolarów, czyli średnio poniżej 100 mld rocznie. Po roku 2020 przeciętne straty wzrosły do 150 mld rocznie, a w ubiegłym roku przekroczyły 180 mld dolarów. Jeśli trend się utrzyma, obecna dekada może przynieść niemal 2 bln strat – równowartość ok. 0,6 proc. PKB rocznie. To są już bardzo realne koszty gospodarcze kryzysu klimatycznego.
Zdjęcie tytułowe: Shutterstock/lazyllama