Kilka tygodni temu zadzwoniono do mnie z jednego z klimatycznych NGO z informacją, że wkrótce pojawi się nowy raport IPCC (Międzyrządowego Panelu ds. Zmian Klimatu) i pytaniem, czy nie chcielibyśmy pomóc pokazać go w Polsce. Powiedz – usłyszałem – jakie materiały mogą ci w tym pomóc, to je dla ciebie przygotujemy. Łatwe pytanie? Może. Ale tylko z pozoru.
Z pozoru, bo w Polsce nie da się opowiadać o zmianie klimatu tak, jak robi się w to w większości tzw. krajów rozwiniętych. Nie ma więc nic gotowego. Tam sprawa jest jednym z tych tematów, które mają stałe miejsce w publicznej debacie i raz po raz zwracają na siebie uwagę opinii publicznej. Ludzie więc mają jakie takie pojęcie, o co chodzi. U nas jest inaczej. Najlepiej pokazały to chyba ostatnie wiosna i lato. Przez kilka miesięcy z radia raz po raz dobiegały przeplatające się informacje o suszy, gwałtownych burzach i upałach. Nie zdarzało się, by wiadomości towarzyszył zwrot „zmiana klimatu”, choć doskonale wiadomo, że pogoda wariuje z jakiegoś powodu i jest to powód, na który mamy wpływ. Pokazuje to tyle, że sam zwrot, ale także waga zjawiska są obce ludziom, którzy są liderami opinii.
Trudne łatwe pytanie
Jednak nie dlatego, że polscy dziennikarze muszą się jeszcze nauczyć mówić o „zmianie klimatu” uważam, że nie da się jej opowiadać tak, jak robi się to na Zachodzie. Uważam tak dlatego, że jest to fenomen ogólnoświatowy i zwykle opowiada się go w taki właśnie sposób. Tymczasem, jak chodzi o raportowanie spraw międzynarodowych i globalnych, to polskie redakcje są w opłakanym stanie. Nie jest tak oczywiście bez powodu, ale dlatego, że ludzie nie płacą za media i nie kupują gazet, a korespondenci międzynarodowi obciążają budżety, więc rezygnuje się z nich w pierwszej kolejności.
Ale niezależnie od powodów efekt jest taki, że sprawy ponadregionalne kompletnie znikają z publicznej rozmowy i jako społeczeństwo zamykamy się w tym, co dzieje się na naszym podwórku. Szybko tracimy szerszą perspektywę i zdolność dostrzegania bardziej oddalonych i nieoczywistych na pierwszy rzut oka przyczyn tego, co się wokół nas dzieje oraz skutków tego, co robimy sami.
Bez szerszej perspektywy zjawiska, które wykraczają poza najbliższy świat, przestają być zrozumiałe i interesujące. Nawet kiedy – tak jak ta – są ważne. Nie da się więc opowiadać zmian klimatu tak, jak robi to choćby „The Guardian”, który poświęcił ostatnio sporo miejsca i dużo pracy na serię artykułów, w których opisano przyczyny i skutki wieloletniej suszy w australijskim Queensland.
Kogo interesuje australijskie Queensland? Nawet jeżeli jest przykładem „nowej normalności”, która wcześniej lub później dotrze też do nas. Tak jak niespecjalnie trafia do ludzi ginąca rafa koralowa Pacyfiku, którą oglądamy – o ile ktoś to w ogóle robi – jedynie w programach przyrodniczych. Topniejąca pokrywa lodowa? Głód w Rogu Afryki? Katastrofy ekologiczne w Afryce?
Zagrożone powodziami miasta w Azji i monsuny?
Niekoniecznie. Niespecjalnie przekonuje też popularny w opowiadaniu o klimacie nurt postapokaliptyczny, bo odrysowywanie świata Mad Maxa, w którym możemy za jakiś czas wylądować, wywołuje zwykle wzruszenie ramion i prośbę, by nie męczyć zbyt bujną fantazją i science fiction.
Całą rozmowę o sprawach publicznych ograniczyliśmy bowiem do perspektywy, którą widać z Warszawy. Co w świecie tak małym jak dzisiejszy jest świetną metodą, żeby wcześniej lub później przestać rozumieć, co się wokół nas dzieje i zrobić sobie krzywdę.
Niech na całym świecie wojna…
Łatwe pytanie okazuje się być raczej trudne.
Nie mając na nie żadnej odpowiedzi – bo mówiąc szczerze, chciałbym opowiadać o zmianie klimatu, która jest jednym z najważniejszych tematów współczesnego świata, ale zupełnie nie wiem, jak robić to tak, by zainteresować kogoś poza tymi, którzy już są sprawą zainteresowani – poprosiłem więc po prostu o przygotowanie informacji na temat tego, co będzie się działo w Polsce.
Wszystko w myśl starych i sprawdzonych zasad, że bliższa koszula ciału, a niech na całym świecie wojna, byle polska wieś zaciszna, byle polska wieś spokojna.
A zatem jeżeli średnia globalna temperatura wzrośnie powyżej celów wyznaczonych w porozumieniu paryskim, to:
– będziemy mieć cieplejsze zimy;
– dłuższy sezon turystyczny;
– krótszy sezon grzewczy;
– i dłuższy okres wegetacji roślin;
ale też:
– regularne fale upałów podobne do tej, która przeszła przez Europę w 2003 roku i spowodowała śmierć kilkudziesięciu tysięcy ludzi, będą się zdarzać średnio raz na dwa lata;
– susze, które negatywnie wpłyną na produkcję oraz ceny żywności;
– pogodę, w której długie okresy bez opadów będą przerywane gwałtownymi opadami, co spowoduje na przykład to, że łódzkie może jednocześnie pustynnieć w niektórych miejscach i być regularnie zalewane w dolinach rzek;
– częstsze i bardziej dotkliwe huragany, które będą zrywać dachy i przestawiać domy;
– pożary lasów;
– powodzie, co widać już dzisiaj, bo o ile w Europie w drugiej połowie lat 80. w ciągu roku notowano najwyżej jedną powódź klasy 1,5 lub wyższej. W latach 2012-2016 takich zdarzeń było już 4-9 rocznie.
Jak dużo tego będzie i jak bardzo będzie intensywne?
Rzecz w tym, że raport, od którego zaczęliśmy, jest poświęcony temu, że to zależy od nas.
Eksperci mówią bowiem, że jeżeli utrzymamy wzrost temperatury w dolnej granicy celu wyznaczonego w porozumieniu paryskim, to może być jeszcze znośnie. Jeżeli jednak ta wzrośnie bardziej – nawet do górnej granicy tego celu, którą określono na 2 stopnie Celsjusza – to różowo nie będzie. I dodają, że wszystkie narzędzia konieczne do tego, by wzrost temperatury utrzymać na poziomie, do którego będziemy się mogli w miarę łatwo zaadaptować, już są. Trzeba jednak, przekonują, zacząć z nich korzystać. Samo posiadanie klucza oraz umiejętność skorzystania z niego, nie wystarczają bowiem do tego, by wymienić koło w samochodzie. Żeby wymienić koło w samochodzie, trzeba jeszcze z klucza skorzystać. Tutaj jest bardzo podobnie.
***
Specjalny raport IPCC – Międzyrządowego Panelu ds. Zmiany Klimatu na temat wpływu ocieplenia o 1,5 stopnia Celsjusza w odniesieniu do poziomu sprzed rewolucji przemysłowej oraz związanych z tym emisji gazów cieplarnianych, w kontekście wzmacniania działań na rzecz walki ze zmianą klimatu i działania na rzecz zrównoważonego rozwoju i walki z ubóstwem.
Decyzja o przygotowaniu raportu zapadła podczas Konferencji klimatycznej ONZ w Paryżu w 2015 roku.
IPCC to organizacja międzyrządowa działająca w zakresie nauki o klimacie. Została ustanowiona w 1988 roku przez dwie inne organizacje: United Nations Environment Programme (UN Environment) and the World Meteorological Organization (WMO). Jej celem jest dostarczanie decydentom oceny dowodów naukowych dotyczących zmian klimatu, w tym konsekwencji i potencjalnych przyszłych ryzyk z nią związanych. Ma 195 państw członkowskich. O groźnych dla ludzi konsekwencjach zmian klimatu informowały już poprzednie raporty IPCC. Organizacja została uhonorowana w 2007 roku Pokojową Nagrodą Nobla (wraz z byłym amerykańskim wiceprezydentem Alem Gorem).
Fot. Flickr/Kevin Gill