Dokument o nazwie „Informacja o wynikach kontroli realizacji zadań w zakresie ochrony powietrza przed zanieczyszczeniem” został wydany przez Najwyższą Izbę Kontroli w lipcu 2000 roku. Wspomnianą kontrolę przeprowadzono w 1999 roku i obejmowała lata 1995 – 1999.
Dziś, szczególnie w kontekście stwierdzeń, że smog jest problemem nowym i wymyślonym przez ekooszołomów popijających sojową latte i zagryzających ją rurkami z hummusem, warto przywołać ten raport. Z perspektywy 17 lat staje się bowiem fascynującą lekturą, która uwydatnia to, że państwo polskie działa na tym polu raczej teoretycznie i to, jak niewiele zrobiły kolejne rządy. I że to, co robią ekolodzy, jest tak naprawdę przypominaniem oficjalnych dokumentów i zaleceń, które przez polityków były chowane do szuflady wystarczająco głębokiej, by móc nie działać. Także przez polityków, którzy dziś kreują się na obrońców polskiego środowiska.
Dobrym przykładem – tu miejsce na małą dygresję – jest Marcin Korolec. Były minister środowiska w rządzie Platformy Obywatelskiej i Polskiego Stronnictwa Ludowego, który dopiero co mówił w TVN24: „Nie ma gotowości, ani wśród ważnych polityków centralnych, ani wśród ważnych polityków lokalnych, do tego, żeby wprowadzać bardzo ostre przepisy.” Takie słowa w jego ustach brzmią o tyle wiarygodnie, że sam rzeczywiście miał odwagę takie przepisy wprowadzać. Zapomniał tylko dodać, że były one ostre przede wszystkim dla naszych płuc. To za jego kadencji w ministerstwie podniesiono poziom alarmowy dla polskiego smogu do absurdalnego poziomu 300ug/m3.
Ale kończąc dygresję i wracając do raportu Najwyższej Izby Kontroli, to ta już w 2000 roku pisała: „Jak wynika z prowadzonych w tym zakresie badań, w wielu rejonach (w tym w większości miast i uzdrowisk) dopuszczalne normy zanieczyszczeń powietrza były przekraczane.” O tym samym szeroko donosiły w ubiegłym roku media i wypada tylko dziwić się, że choć od co najmniej 17 lat wiadomo, że powietrze w uzdrowiskach jest złe, to wciąż wysyła się tam ludzi, żeby leczyli płuca. Tak. Płuca, bo w miejscach gdzie powietrze jest dramatycznie złe, są zlokalizowane uzdrowiska pulmonologiczne.
– Kontrola wykazała potrzebę dalszych skoordynowanych działań, szczególnie na szczeblu centralnym dla realizacji zadań dot. ochrony powietrza przed zanieczyszczeniem, zgodnie z Polityką Ekologiczną Państwa – dodawał NIK w, podkreślmy to raz jeszcze, 2000 roku. Prawie 17 lat temu.
Uwaga tego raportu była skupiona na przemyśle, bo był to czas, w którym trzeba go było szybko dostosowywać do ekologicznych wymagań Wspólnoty Europejskiej. Szykowaliśmy się wtedy do przystąpienia do niej. Ale nie tylko na nim. Znalazły się tam i rzeczy, o których teraz musi mówić Polski Alarm Smogowy. Musi, bo nikt tego nie zrobił. Przez 17 lat. Wyniki kontroli – czytamy w raporcie – wskazują, że dla osiągnięcia celów w zakresie ochrony powietrza przed zanieczyszczeniem, niezbędne jest m. in. podjęcie następujących działań:
– przyspieszenie określenie norm jakościowych spalanych paliw, czyli jednej z trzech rzeczy, które PAS wskazał w apelu, który kilka dni temu skierowano do premier Beaty Szydło.
Mało? NIK zalecał także: Głównemu Inspektorowi Środowiska rozszerzać kontrolę i nadzór nad pełną realizacją zadań wynikających z decyzji o dopuszczalnym wprowadzaniu zanieczyszczeń do powietrza atmosferycznego, a także terminową i pełną realizacją zarządzeń pokontrolnych. Głównemu Inspektorowi Sanitarnemu zapewnić właściwe funkcjonowanie sieci monitoringu ochrony atmosfery. Wojewodom, Marszałkom Województw i Starostom rozważyć celowość opracowania wieloletniego programu działań na rzecz ochrony powietrza przed zanieczyszczeniem oraz wykorzystania lokalnych niekonwencjonalnych źródeł energii. Uwzględnić problematykę ochrony powietrza przed zanieczyszczeniem we wszystkich programach rozwoju sektorów i branż w regionach. Dążyć do rozszerzenia bieżącego nadzoru nad realizacją zadań w ochronie powietrza z wykorzystaniem istniejącego systemu monitoringu. I wiele innych.
Jednak mimo to, że co najmniej od 17 lat wiadomo, co robić, to wciąż brak dwóch kluczowych decyzji. O wprowadzeniu wymagań dla paliw i pieców.
Dlaczego?
*
Cały raport NIK z 2000 roku można pobrać TUTAJ.
Udostępnij
O "nowym" problemie smogu NIK pisał już w 2000 roku i radził, co robić. Tylko nikt nie słuchał
12.01.2017
Tomasz Borejza
Dziennikarz naukowy. Członek European Federation For Science Journalism. Publikował w Tygodniku Przegląd, Przekroju, Onet.pl, Coolturze, a także w magazynach branżowych. Autor książki „Odwołać katastrofę”.
Udostępnij