Córka Moniki Daniluk z Warszawa Bez Smogu wyjechała na zieloną szkołę na Mazurach. Miała odetchnąć świeżym powietrzem. Zamiast tego – pisze jej matka – oddycha dymem z kopciucha. A kierownictwo ośrodka nie widzi w tym nic złego.
Witam,
jestem mamą ośmioletniej dziewczynki, bardzo świadomej zagrożenia, jakie niesie ze sobą zanieczyszczone powietrze.
W ostatnich dniach dzieci uczestniczyły w szkolnym konkursie o smogu. Córka wymyśliła hasło: „Nie pal drewna, węgla, śmieci, bo z komina smog ci leci”. Rozmawiałyśmy też wtedy o normach na kotły, o wymianie dymiących pieców na Mazowszu do końca 2022 roku, o tym, że jeszcze przez min. cztery zimy będziemy musiały chować się w domu przed smogiem.
Wczoraj dzieci wyjechały z zasmogowanej dzielnicy Warszawy na zieloną szkołę na Mazury do Ośrodka Wczasowego Kulka. Bardzo się ucieszyłam! Las, wiosna, ciepło, świeże powietrze… może przejdą problemy z zatokami. Aż do czasu, kiedy dostałam zdjęcie dymiącego komina w ośrodku!
Jak to możliwe? Ośrodek, do którego dzieci jeżdżą na zielone szkoły, kolonie, na stronie internetowej opis: „wypoczynek w otoczeniu natury, z dala od zgiełku miasta”. O co chodzi? Szybki telefon do ośrodka i rozmowa z pracownikami – nie dosyć, że potwierdzili sytuację, to nie widzą w niej nic złego.
Piec jest w jednym z budynków mieszkalnych, ogrzewa cały ośrodek (woda i kaloryfery), pracuje całą dobę, nie ma żadnej klasy emisyjności (czyli jest to kopciuch) i wszystko jest w porządku – przecież przechodzi przeglądy kominiarskie, a ośrodek przechodzi kontrole sanepidu.
Mało tego, na początku pobytu podpisuje się zbiór zasad, w których jest mowa o prawie dzieci do korzystania z „czystego, wolnego od smogu i dymu tytoniowego powietrza”!
Widzę teraz, że Polska to nadal dziki kraj, jeśli chodzi o świadomość zagrożeń, które niesie ze sobą zanieczyszczone powietrze i powiązania tego ze zdrowiem dzieci. Trzeba wszystko sprawdzać przed wyjazdem. Nawet jeżeli dziecko wyjeżdża w ciepłe miesiące.
Jeśli kierownik ośrodka wypoczynkowego DLA DZIECI pyta mnie, jak inaczej niż tym piecem miałby ogrzewać budynki i wodę, to coś jest nie tak… Dlaczego na takich ośrodkach nie wymusza się zmiany sposobu ogrzewania? Dlaczego firmy mogą bezkarnie zanieczyszczać powietrze na terenie, na który zapraszają najmłodszych?
Będę pisać w tej sprawie m.in. do Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska, pewnie gdzieś dalej.
Nie można tego tak zostawić. Mamy rok 2018, XXI wiek.
Monika Daniluk
Warszawa Bez Smogu