– Elektrownia wciąż będzie emitować miliony ton dwutlenku węgla i to przez kolejnych kilkadziesiąt lat. To niedopuszczalne z punktu widzenia ochrony klimatu i interesu przyszłych pokoleń – mówi mec. Janusz Buszkowski z Fundacji ClientEarth Prawnicy dla Ziemi. Organizacja, jako akcjonariusz Enei, złożyła pozew o stwierdzenie nieważności uchwały walnego zgromadzenia spółki w sprawie budowy bloku Ostrołęka C. Zgromadzenie przyjęło uchwałę o inwestycji, mimo sprzeciwu Fundacji i innych mniejszych akcjonariuszy. To pierwszy pozew na świecie, w którym koncern będzie wykazywał opłacalność inwestycji pod kątem oceny ryzyka finansowego w kontekście polityki klimatycznej.
“Ekolodzy chcą nas zmusić do kupna prądu” – takie komentarze pojawiły się, gdy pozwaliście elektrownię Ostrołęka. Niezależność energetyczna to też główny argument rządu.
W morzu komentarzy pojawiło się też wiele pozytywnych, wspierających nasze działania. Eksperci wielokrotnie powtarzali, że inwestycja w Ostrołęce nie jest konieczna z punktu widzenia bezpieczeństwa energetycznego kraju, a tak naprawdę grozi poważnym odpływem środków pieniężnych ze stratą dla spółki, akcjonariuszy, włączając w to oczywiście polskich podatników. Pamiętajmy, że obie spółki zaangażowane w projekt – Enea i Energa – należą do Skarbu Państwa. Tak nietrafiona inwestycja spowoduje ich straty, które będą musiały sobie w jakiś sposób rekompensować. Ta odpowiedzialność spocznie na barkach każdego odbiorcy energii.
Elektrownia otrzyma jednak kontrakt mocowy, będący źródłem dodatkowego finansowania inwestycji.
Z tym że z ogólnodostępnych analiz wynika, że uzyskane wsparcie z rynku mocy będzie niewystarczające. Aukcję rynku mocy zamknęła cena ponad 200 złotych za kilowatogodzinę, tymczasem zdaniem ekonomistów z Carbon Tracker, Ostrołęka C potrzebowałaby wsparcia z rynku mocy na poziomie nawet 400 zł za każdy oferowany kilowat. Ponadto pod koniec zeszłego miesiąca pojawił się nowy raport Fundacji Instrat, który również potwierdza, że mimo wsparcia z rynku mocy inwestycja wciąż będzie przynosić straty.
Co w projekcie Ostrołęki C oburza najbardziej?
Decyzja o inwestycji została podjęta, mimo pojawienia się szeregu informacji kwestionujących jej zasadność. Media branżowe publikowały kolejne opinie na ten temat, a zaangażowane spółki w żaden sposób nie starały się ani rozwiać tych wątpliwości, ani przekonać akcjonariuszy co do inwestycji. Projekt jest silnie forsowany jako realizowany w interesie publicznym, ale nikt tego opinii publicznej nie udowodnił.
Do tego dochodzą zobowiązania klimatyczne Polski i Unii Europejskiej, które mówią o tym, że konieczne jest zmniejszenie emisji gazów cieplarnianych. Na mocy Porozumienia Paryskiego jesteśmy zobowiązani ograniczyć wzrost średniej temperatury globalnej do dwóch stopni Celsjusza oraz dążyć do tego, aby do końca wieku nie przekroczyć wzrostu o półtora stopnia. Z kolei w październiku zeszłego roku Międzyrządowy Zespół do spraw Klimatu (IPCC) opublikował raport, według którego nieprzekraczalna granica w ogrzewaniu Ziemi wynosi półtora stopnia Celsjusza. Eksperci zgodnie wskazują, że w takim układzie, kraje rozwinięte powinny do 2030 roku odejść całkowicie od spalania węgla.
Nasuwa się pytanie, czy jakakolwiek decyzja skutkująca zwiększeniem emisji CO2 do atmosfery przez najbliższe lata, jest racjonalna. A to nastąpi w efekcie włączenia bloku Ostrołęka C.
Czy spotkali się Państwo z opinią eksperta, który twierdziłby, że inwestycja w tym kształcie jest zasadna?
Nie kojarzę takiego głosu. Chyba że z ust polityka.
Z kolei minister twierdzi, że decyzja została oparta na profesjonalnych analizach.
My do takich analiz nie mamy dostępu. Nie otrzymaliśmy ich. Oczywiście wnioskowaliśmy o to w trakcie walnego zgromadzenia akcjonariuszy, ale dostępu nam odmówiono z uwagi na tajemnicę przedsiębiorstwa. Przebieg z tego spotkania każdy może obejrzeć w internecie. Przepisy niestety są takie, że akcjonariusze nie mają dostępu do wszystkich informacji dotyczących spółki.
“Elektrownia Ostrołęka C będzie wyposażona w zaawansowane systemy ochrony środowiska” – czytamy w oświadczeniu spółki.
Fakt jest taki, że elektrownia wciąż będzie emitować miliony ton dwutlenku węgla i to przez kolejnych kilkadziesiąt lat. To niedopuszczalne z punktu widzenia ochrony klimatu i interesu przyszłych pokoleń – które skutki zmian klimatu boleśnie odczują. Poza tym, nawet Bank Światowy wydał miesiąc temu raport, z którego wynika że odejście Polski od węgla jest opłacalne zarówno gospodarczo jak i społecznie.
Dziękujemy, że byliście z nami! @Piotr_Ciesla1 @AgataTupacz @KasiaDrozd1 @_AlanWeiss @polacydlaklima1 #marszdlaklimatu #COP24 pic.twitter.com/ATKLsQodtA
— Pracownia Bystra (@PracowniaBystra) 8 grudnia 2018
Ile może potrwać sprawa?
Wymieniamy pisma z Eneą, jeszcze nie odbyła się rozprawa, więc sprawa jest na wstępnym etapie. Trudno powiedzieć, kiedy sprawa się zakończy, ale myślę, że na prawomocny wyrok możemy poczekać nawet kilka lat.
Może być za późno?
Mam nadzieję, że nasz pozew jest tylko jednym z czynników, które wpływają na decyzje organów zarządzających w spółce, czyli – nie ukrywajmy – decydentów politycznych. Obok są też czynniki ekonomiczne, środowiskowe, zmieniające się uwarunkowania prawne i presja społeczna, więc mam nadzieję, że inwestorzy do tego czasu zrezygnują z tego przedsięwzięcia.
To pierwszy taki pozew klimatyczny w Polsce. Jaki ma to wpływ na sprawę?
Pionierskość nie powinna wpłynąć na to, jak sprawa zostanie załatwiona, bo rozstrzyga ją niezależny sąd na podstawie przepisów i własnego sumienia. Natomiast pionierskość może spowodować, że sprawa dla sądu będzie trudna. Tak czy inaczej, powodzenie sprawy w dużej mierze zależy od biegłych, bo to prawdopodobnie oni zostaną poproszeni o opinię na temat tego, czy inwestycja jest opłacalna, czy nie. Argument finansowy jest bardzo istotny w całej sprawie.
Na świecie takie sprawy kończą się powodzeniem?
Głośną sprawą był pozew grupy Urgenda, która pozwała państwo holenderskie za niedostatecznie ambitną politykę klimatyczną. Proces bezprecedensowy, w którym sąd stanął po stronie ekologów.
Jesteśmy w momencie, w którym cały świat mówi o odejściu od węgla. Realizacja wątpliwych projektów węglowych nie wpływa pozytywnie na wizerunek Polski.
Co, jeśli przegracie?
W sytuacji przegranej, niezależnie od naszej sprawy, spółki wciąż mogą zrezygnować z projektu. Jeśli presja społeczna będzie wystarczająco silna, jeśli zmieni się program polityczny to być może taka decyzja zapadnie. Kalendarz wyborczy jest tu niezwykle istotny. Ważne, żebyśmy jako społeczeństwo podejmowali świadome wybory i analizowali, co konkretnego proponują nam partie w zakresie ochrony środowiska i klimatu. Przegrana sądowa nie oznacza ostatecznej przegranej w całej sprawie. Są jeszcze inne siły, które mogą wywrzeć wpływ na polityków. Trudno mi jednak powiedzieć, co konkretnie mogłoby wpłynąć na dalsze kroki spółek, skoro nie przemawiają do nich ani argumenty ekonomiczne, ani fakt, że inwestycja nie jest niezbędna dla bezpieczeństwa kraju. Bo z tej perspektywy nasuwa się wątpliwość, czy w całej sprawie podejmowane są jakiekolwiek racjonalne decyzje.
Janusz Buszkowski – prawnik Projektu Polska Energia, od sierpnia 2018 r. w warszawskim biurze ClientEarth. O swoim dołączeniu do fundacji mówi: “Cele przyświecające tej organizacji są w interesie nas wszystkich, choć jeszcze nie wszyscy zdajemy sobie z tego sprawę”. Wcześniej pracował m.in. w Ministerstwie Inwestycji i Rozwoju, gdzie zajmował się m. in. legislacją w obszarze prawa budowlanego. Absolwent Uniwersytetu Warszawskiego i Centrum Prawa Amerykańskiego. Jest członkiem Okręgowej Rady Adwokackiej w Warszawie.
Fot. Sylwester Górski. Elektrownia Ostrołęka B. Licencja CC.